#tMkjn
Już po całym dniu pod koniec imprezy widząc, że jedzenia nie ubywa, a przybywa (serio, pod koniec imprezy wykarmiłby tym wygłodniałe wilki), włączył mi się tryb Janusza. Zjadłem cztery kiełbasy, dwa bigosy, trzy pieczone ziemniaczki, wypiłem kilka herbat, wziąłem mamie trzy worki ziemi, córkom po pięć balonów, do tego znajomym po małych suwenirach. Mój tata i wuj też byli nieźli. Wzięli wszystkim ciotkom, szwagrom, kuzynom, chrzestnym itp. po jednej kiełbasie. Oczywiście połowa nie chciała, dlatego teraz mają zapas na tydzień.
Wstyd przyznać, ale wewnętrzny Janusz siedzi we mnie mocno.
 
                
Skoro to był już koniec imprezy, organizator prawdopodobnie musiałby to wszystko wyrzucić, to przecież bardzo dobrze, że wzięli. Janusz Januszem, ale marnowanie jedzenia, w sytuacji kiedy mnóstwo ludzi na świecie głoduje, jest złe.
popieram