Dostałam się do najlepszego liceum w mieście. Do liceum moich marzeń. Szkoda tylko, że po znajomości... Żałuję, że się na to zgodziłam i czuję się nie fair w stosunku do innych. Musiałam wam to powiedzieć, musiałam to KOMUŚ powiedzieć.
Dodaj anonimowe wyznanie
Korzystaj i wykorzystaj szanse. Fajnie miec takie uczciwe podejście, kiedys bedziesz to wspominala z rozrzewnieniem.
Pielęgnuj to. A wyrzuty sumienia a schowaj.
Nie ma sensu na tym rozmyślać. Pracuj ciężko by dobrze się uczyć i "nie zmarnować" tego miejsca i będzie OK.
Dorównaj do poziomu typowego dla tego liceum, i ciesz się spełnianiem marzeń. Może byś dostała dostała również z naboru, nie wiesz tego. To tylko jakiś szczegół, nie zawracaj sobie młodej głowy takimi bzdurami.
Nie zadręczaj się, pracuj ciężko by "nadgonić". Pamiętaj jednak, że oceny same w sobie nie mogą być celem. Super mieć wysokie oceny, ale nie zawsze przekładają się one na dobre wyniki matury. Więc nie nakładaj na siebie chorej presji, ucz się uczciwie, określ które przedmioty są najważniejsze i przede wszystkim ciesz się życiem.
Rozumiem i szanuję Twoje podejście, Twoje rozterki etyczne, ale skoro klamka zapadła, to co najwyżej możesz przemyśleć kontrargumenty, zracjonalizować to sobie
1. Tak jak Dragomir mądrze powiedział - nie wiesz czy i tak byś się nie dostała. Plus może jakby dużo Ci brakowało, to nawet znajomości by nie pomogły.
2. Statystycznie rzecz biorąc inni też by z takiej szansy skorzystali. I jeszcze by pewnie nie żałowali jak Ty.
3. Jakbyś się nie dostała, to pewnie też byś żałowała. Też by było "co by było gdyby...?". A obiektywnie byłabyś w gorszej sytuacji.
4. W sumie... jaka jest różnica między ewentualnymi wyższymi zdolnościami akademickimi tamtych kandydatów a Twoimi zdolnościami do posiadania i używania odpowiednich znajomości? Że te znajomości nie zależały od Ciebie tylko np. rodzinne? A ich oceny / wyniki egzaminu zależały tylko od nich? Ludzie mają różny potencjał intelektualny, różne warunki do nauki, różnych nauczycieli, różne podstawówki, różne wychowanie, różne temperamenty, różne świństwa typu ADHD lub ich brak. Na to wszystko nie mamy wpływu. Za to na pewno dałaś z siebie wszystko lub bardzo dużo, skoro to było Twoje wymarzone liceum.
Idąc dalej możnaby rozwinąć, że wolna wola tak naprawdę nie istnieje i napisać o determinizmie laplacjańskim, ale to nie czas ani miejsce xD
5. Do liceum dostaje się na podstawie wyniku egzaminu 8-klasisty. Piszecie go raz. Jest tu spory czynnik losowy. Jeden może tego dnia czuć się lepiej, inny gorzej. Inna może mieć akurat bolesny okres. Znajoma pisała maturę w zaawansowanej ciąży. Pojedynczy egzamin determinujący całą Twoją przyszłość to śmiech na sali. Nie Ty okantowałaś system, tylko jest on already rigged.
6. Na pewno nie Ty jedna miałaś znajomości, pewnie jest więcej takich przypadków.
7. Nawet jeśli czujesz się nie do końca fair, to niech to będzie dodatkowa motywacja, by ten "kredyt farta" odpracować, wykorzystać na maxa szansę i powiedzmy przysłużyć się mocno społeczeństwu dzięki tej elitarnej edukacji. Jako lekarz, założycielka start-upu czy coś w ten deseń.
Licea mają ranking kandydatów, by uczyć tych, którzy statystycznie najlepiej z tego skorzystają (przynajmniej w teorii, z punktu widzenia społeczeństwa, tak naprawdę liceom chodzi o ich prestiż). Problem optymalnej alokacji zasobów. Więc jeśli się przyłożysz, to może skorzystasz z tej szansy LEPIEJ niż ktoś, kto by się moooże dostał, gdyby nie Twoje znajomości, a potem by osiadł na laurach.
8. Możesz przywiązywać ogromną wagę do dostania się do tego liceum, ale tak naprawdę może to o niczym nie świadczyć w ostatecznym rozrachunku. Ja byłem najlepszym uczniem podstawówki, liceum miałem w top 200 w kraju (XDDD), a dziś raczej biedę klepię.
Powodzenia, trzymamy kciuki! Jak widzisz, nikt tu nie uważa byś zrobiła coś złego, każdy komentarz jest supportive.
Ludzie strasznie dużą wagę przywiązują do liceum, a w ostatecznym rachunku ma to średnie znaczenie. Jasne, łatwiej jest się nauczyć w lepszym liceum, ale generalnie rozstrzał nie jest aż tak ogromny i nie ma niczego, czego by się nie dało nadrobić samemu. A jednak znam wielu ludzi, którzy po wielu latach przeżywają jakie to mieli fantastyczne liceum albo jak to żałują, że nie poszli/nie dostali się do jakiegoś innego liceum. Jakby liceum odmieniało życie
No trudno. Stało się i już. Najlepsze, co możesz teraz zrobić to wziąć się do nauki żeby nie wylecieć z tego liceum przy najbliższej możliwej okazji. Z szacunku do tych osób, które się nie dostały, chociaż na to zasługiwały. Powodzenia!
W życiu "znajomości" są bardzo ważne. A to praca, a to usługa, może kupić coś taniej.
btw czysto teoretycznie skoro już to z siebie wyrzuciłaś i przeczytałaś feedback, to może mądrze byłoby teraz usunąć wyznanie. Ktoś złośliwy/świętoszkowaty mógłby na ślepo napisać do każdego najlepszego liceum w większych miastach, załączając screen. Na 99.9% tak nie będzie, ale no tak sobie głośno myślę. Konfidenci nie śpią.
Tak, na pewno by tak zrobił. I cała Polska by się zjednoczyła żeby wykryć kreta. Zwłaszcza jak tymi znajomościami okaże się jakiś dyrektor a nie tylko pan woźny. W końcu sprawiedliwości stanie się zadość.
No dlatego napisałem, że na 99.9% nie, ale rozumienie tekstu czytanego nigdy nie było Twoją mocną stroną.
To było niemoralne, a mimo to masz same wspierające komentarze. Prawdopodobnie dlatego, że żałujesz tego, co zrobiłaś. Twój stosunek do tej sytuacji ma ogromne znaczenie według mnie. To był błąd, ale teraz zostaw to i idź dalej.
Druga sprawa, to naprawdę nie ma aż takiego znaczenia do jakiego liceum się chodzi. Czy pierwsze, piąte czy piętnaste - wciąż to są dobre licea. Nie warto łamać własnego kręgosłupa moralnego, ani zarywać nocek nad uczeniem się przedmiotów, których nie lubimy (niszcząc zdrowie), tylko po to, żeby mieć jakiś prestiż. Ja wiem że to jest przyjemne uczucie, ale potem nie ma to znaczenia kto co wygrał za konkurs, kto gdzie się uczył. Już w tym wieku lepiej myśleć o swoim dorosłym życiu i wkładać energię w to, co jest naprawdę ważne - jaki zawód chce wykonywać, żeby być szczęśliwa? Jakie życie chce prowadzić? Jakiego będę mieć męża, przyjaciół?
Skoro to nie ma aż takiego znaczenia (zgadzam się!), to idąc tym tropem nikomu krzywdy nie zrobiła :)