#rObBk

Gdy miałam jakieś 14 lat, byłam trochę niespełnioną młodą pisarką. Były to czasy, kiedy nie każda rodzina posiadała komputer, a o internecie nikt jeszcze nie myślał. Na informatyce przerabiało się co najwyżej pisanie w Wordzie. Najczęściej komputer dostawało najstarsze dziecko w rodzinie, żeby mogło się uczyć. My go nie mieliśmy. Moja starsza siostra była wtedy na studiach i pewnego razu pożyczyła od swojego chłopaka komputer, bo akurat go potrzebowała. Jej ukochany też miał siostrę mniej więcej w moim wieku. Gdy montowali sprzęt na biurku, podsłyszałam, jak mówi: „Olka jest wściekła, bo myśli, że ktoś przeczyta jej te głupoty”.
Kiedy z komputera nikt inny nie korzystał, pozwalano mi łaskawie się na nim pobawić, porysować w Paincie, pograć w pasjansa i takie tam. Oczywiście dobrałam się również do dokumentów rówieśniczki i przeczytałam wszystko. Było to jakieś długie opowiadanie fantasy i zbiór własnych myśli, trochę takich felietonów, trochę jakby kartek z pamiętnika. Miała niezłą wyobraźnię, naprawdę mądre i przenikliwe spojrzenie na różne sprawy i, niestety, sporo kompleksów. W którymś tekście nawet jasno napisała, że to jest tak intymne, że coś by sobie zrobiła, gdyby to przeczytał. 

Od razu poczułam niesamowitą więź z dziewczyną, której nigdy nie spotkałam. Myślałam o niej całymi dniami: co porabia, jak się czuje, czy zmieniła swój punkt widzenia. W czasach bez internetu miałam swoją „wirtualną” przyjaciółkę, którą świetnie znałam i rozumiałam, a ona nie wiedziała o mnie nic. 
Nigdy nie zmieniłam niczego w jej plikach i nie dałam poznać, że ktokolwiek to przeczytał, bo właśnie tego obawiała się najbardziej. Wkrótce potem siostra oddała komputer, później zerwała z chłopakiem i na tym koniec historii.
Minęło paręnaście lat, a ja jeszcze czasem zastanawiam się, jak Ola, dziś dorosła kobieta, radzi sobie w życiu.
Dodaj anonimowe wyznanie