Niektórzy mają problemy i radzą sobie z nimi, okaleczając się — okay, rozumiem, mi też zdarzało się rozwiązywać je w ten sposób, ale po jaką cholerę wstawiać to na Facebooka z jakimś „dramatycznym” cytatem albo ckliwą historią ich wielkiej rozpaczy, zamiast poprosić kogoś o pomoc?
Zobaczyłam takie właśnie zdjęcie z dołującym cytatem na tablicy mojej przyjaciółki. Przejęłam się, bo jej zachowanie nie wskazywało na to, że coś z nią nie tak. Kiedy o to zapytałam, odpowiedziała: „No co ty, wszystko spoko, to dla lajków”.
I chciej tu pomóc, człowieku.
Dodaj anonimowe wyznanie
Jestem za stary żeby to zrozumieć, ale nie rozumiem też jak okaleczanie się miałoby rozwiązać jakikolwiek problem.
Wyrzut hormonów. Ból fizyczny zasłania ból emocjonalny i pozwala podejmować bardziej racjonalne decyzję. Więc dla nastolatków z burzą emocji i nie nauczonych jak sobie z nimi radzić- jest to rozwiązanie problemu.
Tak, tylko ten sposób jest tak samo skuteczny, jak sikanie na mrozie żeby się ogrzać.
Widocznie potrzebują atencji, a nie pomocy.
Zawsze byli ludzie, robiący to dla atencji.
Tylko taka sytuacja to też problem- być może na mało uwagi w domu lub miała ją tylko gdy była chora i tak się nauczyła gdy czuje potrzebę ciepła.
Jak się samookaleczałam w gimnazjum- robiłam to właśnie by ktoś zauważył mój ból, ale nie potrafiłam prosić o pomoc. Więc ich zbywałam, że to kot.
Nie dobrze, że piszesz, że jesteś w stanie zrozumieć, gdy ktoś się okalecza. Jeśli na serio to robi nie dla laików to jakoś trzeba pomóc tej osobie.