#qf61B
Będąc bodajże w drugiej klasie podstawówki, zostałam złapana przez dwie szóstoklasistki - siłą przycisnęły mnie do ściany i domagały się pieniędzy. Po przeszukaniu mnie - nie miałam nic - stwierdziły, że jak im nie przyniosę na drugi raz pieniędzy, to dostanę łomot. Sprawę zignorowałam - wiedziałam, że zdarzają się takie przypadki. Jednakże zaczęłam się bardziej rozglądać na korytarzu.
Kilka dni później sytuacja zdarzyła się ponownie - tym razem była jedna i stwierdziła, że mam się więcej nie pokazywać w szkole, bo mnie zabije. Tutaj zapaliła mi się lampka, że robi się niebezpiecznie. Poszłam do swojej ówczesnej wychowawczyni i wyjaśniłam, jak sprawa wygląda. Przeszłyśmy po korytarzu, ja wskazałam osobę, która była za to odpowiedzialna. Rozmowa z wychowawczynią odbyła się bezpośrednio przy mnie (pedagogicznie, nie ma co - wszyscy na korytarzu mieli rozrywkę) i polegała jedynie na "masz się do niej nie zbliżać, bo obniżymy ci zachowanie" i takie tam groźby, które gówniara jej pokroju miała gdzieś. Sam opieprz nie trwał dłużej niż 30 sekund. Potem zostałam eskortowana pod klasę przez kolegów i tak spędziłam już resztę dnia.
Bardzo krótko, bo dzień później, wchodząc do łazienki zostałam przepchnięta niemal z drzwiami do środka. Całość zdarzenia była obserwowana przez kilka dziewczyn też z szóstych klas. I tutaj już przedstawię relację osoby, którą spotkałam po latach i która była tego świadkiem.
"Wpadłyście z hukiem takim, że myślałam, że będzie jakiś przypał. Ty metr dwadzieścia wzrostu i ta dziewczyna pewnie ponad metr sześćdziesiąt. Myślałam, że zatłucze cię pod tym oknem po tym, jak wydarła się "i co teraz zrobisz bez swojej facetki?". W życiu nie spodziewałabym się, że weźmiesz głęboki wdech i wykrzyczysz - cytując dosłownie - WYPIE*DALAJ, BO JAK SIĘ ZA CIEBIE WEZMĘ, TO CIĘ RODZONA MATKA NIE POZNA!".
Dlatego od tamtej pory uczę wszystkie dzieci w swojej rodzinie, że jeśli nie można liczyć na nauczyciela, to trzeba wszystko załatwić na własną rękę.
Absolutnie tak!
Postawić się agresorowi OD RAZU. Natychmiast.
Nie ignorować, nie udawać, że deszcz pada, gdy ktoś nam pluje na głowę. Bo wówczas przemoc eskaluje. ZAWSZE.
Uczcie dzieci, że jeśli ktoś je kopnie, moją go kopnąć dwa razy silniej! Natychmiast, bez zastanowienia. Tylko wtedy agresor odpuszcza. Ignorowanie wyzwisk czy bicia kończy się bardzo, bardzo źle. Nie dość, że regularnym prześladowaniem, to czasem jeszcze samobójstwem ofiary. O traumach i spieprzonym życiu nie wspominając.
Twarda z Ciebie sztuka, Autorko. BRAWO. :)
wielokrotnie to pisałem - nauczyciel to nie żaden mentor czy przyjaciel ucznia. Nauczyciel to człowiek, który ma wbite w uczniów - mają mieć zrobione zadanie domowe, nauczyć się na sprawdzian i nie krwawić. Reszta ich nie interesuje. Jak bardzo to widać nie tylko po takich wyznaniach, ale też po artykułach, gdzie cyklicznie jakiś nastolatek targnie się na własne życie z powodu szykanowania i prześladowania w szkole. "Nie interesuje mnie kto zaczął, macie podać sobie ręce i się przeprosić" rozwiązuje magicznie problemy tylko w świecie tych nauczycieli i nigdzie indziej.