#plgvE

Dzień jak każdy inny. Właśnie uśpiłam półrocznego synka i rozsiadłam się wygodnie w fotelu, gdy nagle do pokoju wszedł mój mąż i z błyskiem w oku zapytał proszącym tonem: „Mogę ci pomalować paznokcie?”. Moje oczy zrobiły się większe niż wtedy, gdy patrzę na żeberka, a myślami wpadłam w wir niepewności – a może na porannym dwugodzinnym posiedzeniu odkrył w sobie artystę i w oryginalny sposób spróbuje oddać siebie, a z czasem jego kubistyczne zapędy zrobią z niego drugiego Picassa? A może zobaczył coś w telewizji i zechce zostać kosmetyczką, bo gdzieś w głębi odczuwa potrzebę być trochę jak kobieta? I tak myślałam i myślałam, no ale mówię:  „Czemu nie? Rób, co chcesz”. Mąż ucieszony wyszedł z pokoju. Po chwili wrócił... „Daj paznokcie” – powiedział zadowolony i wyciągnął młotek. „Będziesz miała czarne lub fioletowe”...

Zdecydowanie ma za dużo czasu wolnego.
DGM Odpowiedz

Debil

Dodaj anonimowe wyznanie