#pNuPB

Nigdy nie byłem „duszą towarzystwa”. Spokojny, pogodny i (przy dalszym poznaniu) rozmowny chłopak — taką miałem opinię. Nie izolowałem się od rówieśników, zawsze można było liczyć z mojej strony na pomoc, poradę czy po prostu rozmowę, przez co zyskałem paru przyjaciół, jak i ogólną sympatię dzieciaków z klasy.

Już na początku wakacji zauważyłem pewne zmiany. Stopniowo przestano mnie zapraszać na ogniska, urodziny, wypady nad nasze lokalne jezioro itp. Z początku nie zwracałem na to zbyt uwagi („Eee, błahostki”) i rozkoszowałem się upragnionymi wakacjami. Jednak z biegiem czasu to „izolowanie” zaczęło mnie trochę martwić. Oczywiście sam podejmowałem inicjatywę i nieraz zapraszałem kolegów czy też podczepiałem się pod ich spotkania, ale o mnie samym coraz rzadziej pamiętano.
Pewnego upalnego dnia, zauważyłem mojego najlepszego przyjaciela (powiedzmy, że był to Karol) i kilkoro kumpli na rowerach. „Oczywiście…” – pomyślałem, ale tym razem postanowiłem coś zrobić i trochę później wybrałem się do Karola, aby pogadać.
Przedstawiłem mu cały problem, naprawdę się przed nim otworzyłem, opowiadając o tym, jak brakuje mi wspólnie spędzanego czasu i po prostu towarzystwa. On wysłuchał mnie do końca, pocieszył i zapewnił, że to nic takiego, no i teraz będzie po mnie dzwonił za każdym razem. Byłem bardzo szczęśliwy, że zebrałem się do tej rozmowy. Naprawdę nie było to dla mnie łatwe, ale odczułem po niej ulgę i zrozumienie.
Tego samego wieczora babcia poprosiła mnie o kupienie czegoś, więc od razu wziąłem rower i ruszyłem w stronę sklepu. Jadąc do niego, musiałem minąć jezioro, dzięki czemu przypadkowo zobaczyłem wszystko jak na dłoni. Byli tam dosłownie wszyscy. Wszyscy z mojej ówczesnej klasy, wszyscy dalsi znajomi, dzieciaki z okolicy, ale nie to było najgorsze. Wśród nich zauważyłem świetnie bawiącego się (jak wtedy myślałem) mojego najlepszego przyjaciela, który jeszcze godzinę temu mnie pocieszał… To był moment, kiedy coś we mnie pękło…

Pomyślicie pewnie, że przesadzam i w sumie macie rację. Sam przeżyłem wiele gorszych sytuacji, ale mimo upływu wielu lat jedynie wspomnienie tego wydarzenia wywołuje u mnie taką niezrozumiałą ilość bólu i żalu. Nie wiem, czy dobrze zrobiłem, ale zwyczajnie nie potrafiłem dalej próbować. Z żadną z tamtych osób nie utrzymuję dziś kontaktu, za to niedawno po wielu latach samotności znalazłem przyjaciela.
Prawdziwego :)
MalinoweGofry Odpowiedz

Jeśli przyjaciel jest od niedawna to jeszcze nie wiadomo czy prawdziwy, ale trzymam kciuki żeby tak. :)

Szwedacz Odpowiedz

Nie wieszaj się na nim bo ucieknie. Nikt nie udźwignie bycia jedynym przyjacielem.

worm Odpowiedz

tak się zdarza - nie ma co rozpamiętywać takich przyjaźni. Sam mam wiele wspomnień z ludźmi, których uważałem kiedyś za przyjaciół ale okazało się, że to tylko z mojej strony była ta przyjaźń. Z wiekiem mi przeszło i jakoś nie tęsknię za tymi ludźmi, ale wspomnienia pozostały i jak bym chciał to mogę powspominać.

TakaOna100

Zdarza się, ale ten jego smutek i żal był uzasadniony. Pytanie co takiego się stało wtedy, że nagle zaprzestano z Tobą kontaktu

Dodaj anonimowe wyznanie