#ophY5

Z moim kumplem Darkiem od niepamiętnych czasów wykręcamy sobie debilne, chamskie numery. Ostatnio zrobił mi dowcip, przez który dość poważnie pokłóciłem się z dziewczyną. W skrócie — podłożył jej sfałszowany „dowód” na to, że zdradzam ją z pewną Azjatką z wymiany studenckiej. Pomysł może i fajny, ale w rezultacie prawie rozstałem się z moją panią. Nie mogłem mu tego puścić płazem.

Po miesiącu od wspomnianego wydarzenia, kiedy już wydawać by się mogło, że wszyscy zapomnieli o tej aferze, Darek szedł na rozmowę o pracę i poprosił o możliwość skorzystania z mojej drukarki, aby wydrukować jego CV. Podesłał mi ten dokument w mailu, więc od razu przystąpiłem do dzieła i wprowadziłem w tekście drobne zmiany. Konkretnie w dziale „Zainteresowania”.
Wpisałem tam coś w stylu: „Interesuję się filmami porno z lat 80. oraz starojapońską techniką bukkake. W mojej kolekcji posiadam przeszło 2000 filmów VHS z włoskimi produkcjami dla dorosłych. Mogę też pochwalić się szeroką gamą zabytkowych narzędzi erotycznych i pluszowych misiów”. Darek jeszcze tego samego dnia wpadł po swoje CV. Rozmowę miał mieć za godzinę, więc postanowił jeszcze na wszelki wypadek skorzystać z ubikacji. Głupek, zostawił swój telefon na biurku. Ucieszyłem się jak dziecko. Okazało się, że wyciszył dzwonek (pewnie zawczasu, aby nikt nie zadzwonił do niego podczas spotkania z potencjalnym pracodawcą). Oczywiście podgłośniłem dźwięk na maksa. Na szybko ściągnąłem też program do pobierania dzwonków, tapet itp. Wpisałem w wyszukiwarkę „porn” i od razu znalazłem całą gamę jęków, westchnień i sprośnego funku. Kilka sekund później sygnał o nazwie „Anal destruction.mp3” ustawiony był jako domyślny dźwięk połączenia.

Darek wkurzył się na mnie okrutnie. Po dwóch tygodniach, gdy znowu zaczęliśmy ze sobą gadać, opowiedział mi wszystko. Pani w średnim wieku, która prowadziła rozmowę, zrzedła mina, gdy surowym wzrokiem oglądała jego CV. Kumpel nie wiedział, o co chodzi, gdy nagle atmosfera zrobiła się dziwnie niezręczna. Gwoździem do trumny byłem ja, bo zadzwoniłem, uruchamiając całą lawinę ekstatycznych jęków, wrzasków i murzyńskich komentarzy „Open that ass for tha monsta cock!”.

Babka bardzo się zdenerwowała i uznała całą tę rozmowę za jakiś upiorny żart i oznakę najgłębszego braku szacunku. Darek wyrzucony został za drzwi, a do wyjścia eskortowała go ochrona. Do dziś się na mnie dąsa, chociaż ostatnio przyznał, że po takim numerze trudno mu będzie mnie przebić. Traktuję to jako komplement!
Dragomir Odpowiedz

Moim zdaniem powinieneś rozstać się ze swoim kumplem. O mało nie rozbił Ci związku? On przez Ciebie zawalił rozmowę o pracę? Te wasze żarty są już niezdrowe.

zimoidzjuzstad

O tym samym pomyślałam. Jeśli to nie jest granicą w tych żartach, to co nią jest? Jak jeden z was w końcu wykituje w wyniku głupiego dowcipu?

blawatek Odpowiedz

Czyli Wasza relacja opiera się na błazenadzie, która wyrządza Wam wzajemnie realne krzywdy i po której oboje się na siebie obrażacie na jakiś czas, co jednak jest syngnałem, że zbyt fajnie nie było?

No cóż, co kto lubi. Ja np. cenię sobie przyjaciół, na których mogę liczyć we wprost odwrotny sposób - śmiejemy się szczerze i nieraniąco, a ich działania budują, a nie niszczą. Ludzi, którzy przekraczają granice żartu i idą w niszczenie nie ma już blisko mnie. Polecam rozważyć typ relacji, które budujesz.

RykSilnika Odpowiedz

Yyy... powinniście się obaj udać do jakiegoś zakładu zamkniętego i siedzieć tam dopóki nie zmądrzejecie. Co będzie następne? Dla żartu wepchniesz kumpla pod autobus? Czy może kumpel namówi Cię na skok na bungee i dla beki przetnie Ci linę?

coztegoze2 Odpowiedz

Wrogów już nie potrzebujecie skoro jako kumple sobie takie numery robicie. Chore.

Dodaj anonimowe wyznanie