#oV8DR

Moja definicja związku to dwoje ludzi, którzy się kochają i są sobie wierni. Ale mają czasem przyjaciół i znajomych, z którymi się spotykają. I nie wiem czemu jak ten hipotetyczny przyjaciel/ znajomy jest przeciwnej płci, to wszystkim, za przeproszeniem, odpieprza.
Znam się z pewną dziewczyną od podstawówki. Nigdy nie pomyślałem o niej inaczej niż o dobrej koleżance. Ona tym bardziej, bo od kilku lat ma wspaniałego partnera. A ja od trzech świetną dziewczynę, która ma jedną wadę – jest chorobliwie zazdrosna. Kiedy tylko wychodzę ze wspomnianą koleżanką, moja dziewczyna przez tydzień potrafi suszyć mi głowę. A to czy muszę, że po co, że ona nie rozumie, jak tak można, skoro mam ją. No nie docierają żadne logiczne argumenty. Najgorsze jest to, że moi rodzice mają podobne zdanie. Jak tylko wywęszą, że wychodzę z koleżanką, potrafią mi prawić kazania, jakie to nieodpowiednie i niestosowne wobec mojej dziewczyny. Nie mam siły tłumaczyć po raz setny, że tylko się kolegujemy, spotykamy się raz na kilka miesięcy i to wszystko. No po prostu jak o ścianę. Nie mam już siły, dlatego spotykam się z nią po kryjomu. Partner koleżanki o wszystkim wie i nie widzi w naszych spotkaniach żadnego problemu, zna naszą relację i rozumie naszą przyjaźń, niestety ja swoich bliskich okłamuję dla świętego spokoju.
HansVanDanz Odpowiedz

Jak twoi bliscy odkryją, że spotykasz się z koleżanką potajemnie, kłamiąc na ten temat, to lepiej na pewno nie będzie.

Luna111 Odpowiedz

A próbowałeś poznać je ze sobą? Zaprosić na jakieś wspólne spotkanie albo najlepiej kilka spotkań, żeby Twoja dziewczyna poczuła, że ze strony Twojej przyjaciółki nie ma zagrożenia, miała okazję na własne oczy przekonać się jak Wasze spotkania wyglądają, co wtedy robicie, gdzie spędzacie czas.

Też bym się czuła nieswojo, gdyby mój partner wychodził na spotkania z dziewczyną, której nie znam, mając świadomość, że oboje się świetnie dogadują. Obserwuje te stronę już tyle czasu, że przewinęło mi się nie jedno wyznanie w stylu "zdradził ją ze swoją najlepszą przyjaciółką". Póki co robisz wszystko, żeby partnerka Ci nie zaufała. Samo spotykanie się za jej plecami świadczy gorzej o Tobie niż o niej.

Szwedacz

Tym bardziej by pomogło spotykanie się w czwórkę. Przecież na takim spotkaniu też macie czas by pogadać na różne tematy. Co to mogą być za mroczne sekrety przez które musicie spotykać się tylko we dwoje?

Solange

Mój przyjaciel jest w podobnej sytuacji, co autor. Jego dziewczyna jest niezwykle zazdrosna, ale aż nie tak, jak ta autora. I szczerze mówiąc, staramy się by wszystko było jasne i klarowne, nie mam problemu z tym, żeby spotkać się z nimi w komplecie, ale... wtedy nie rozmawiamy na nasze tematy, bo one ją zupełnie nudzą. Nie ma możliwości też jej w to wprowadzić, bo ją to absolutnie nie interesuje (a naprawdę nie mamy nic przeciwko temu, żeby o tym z nami rozmawiała, bylibyśmy wręcz zadowoleni z takiego obrotu sprawy). No to nie są sekrety, ale tematy, które ma ona gdzieś, a dla nas coś naprawdę ważnego.
Ta znajomość zaczęła się w podstawówce, niemal razem się wychowaliśmy, nie raz nazywano nas rodzeństwem. Nie wyobrażam sobie zrezygnować z tej relacji, choć musieliśmy już ją ograniczyć.
Mojego partnera jeszcze nie znają (chwilowo związek na odległość, gdy przestanie być z chęcią ich zapoznam, na razie opowiadam im o sobie, jak jest okazja), a nawet jeśli by poznali i spotykalibyśmy się we czwórkę to... mój jest taki jak ja i też siedzi w naszych tematach. No po prostu nie ma opcji, że by dało się wciągnąć ją w rozmowę moją i przyjaciela, natomiast mój partner się już w niej z łatwością odnajdzie. No i ja sama z siebie nie mam z nią za wiele wspólnego, jak zostajemy same, to zapada cisza... nawet nie wiem, jak się z nią zakolegować, od czego zacząć (mój przyjaciel szukał celowo partnerki bardzo do mnie niepodobnej pod każdym względem).
Natomiast zgadzam się, że powinno się obie strony przedstawić (jeśli co najmniej jedna wyrazi taką potrzebę) i że wszystko było jasne i klarowne. Mimo wszystko mnie też zdradzono z tylko przyjaciółką i zdecydowanie widać różnicę między tym, jak on zatajał sytuację, a jak ja robiłam wszystko, by była jasna i bez podejrzanych działań. Jeśli nic faktycznie nie ma między przyjaciółmi przeciwnej płci to właśnie przejrzystość i szczerość relacji najbardziej to pokazuje (no i często widać totalny brak chemii między przyjaciółmi).

Szwedacz

@Solange, a czy jego partnerka ma problem jak rozmawiacie akurat na Wasze tematy? Bo można pogadać przecież trochę ja jeden temat, trochę na inny. Może w takim przypadku sprawdziło by się zaproszenie jeszcze jej przyjaciół. Pewnie oni też mają swoje. Każdy mógł by się dobrze bawić i znaleźć swój temat.

Solange

Przeszkadza? Trudno powiedzieć. Ale też po to się widujemy, żeby o tym pogadać, a nie o innych rzeczach. Wszystko inne sobie przekazujemy na bieżąco, a spotykamy się by przegadać całe spotkanie na te tematy, bo pisanie o tym byłoby niemożliwe, zbyt to skomplikowane. Sama zwykle odpuszcza takie spotkania (ale też jest bardziej zazdrosna o to, że ja mam z nim więcej wspólnego, niż ona), bo nie jest szalona, żeby siedzieć i się nudzić.
A ona przyjaciół w sumie nie ma prócz jednego wspólnego. Jest w miarę okej, jeśli gramy w jakąś planszówkę, a w zwykłej rozmowie no kiepsko. Obie chodzimy na jogę, ale każda gdzie indziej. Chciałam jakoś nawiązać przez to nić porozumienia, ale wyglądało to sztywnie i trochę jakby nie obchodziło ją moje zdanie, a chciała przekazać swoje. Może to moje wrażenie tylko, ale mogę tylko takie rzeczy ignorować i być uprzejmą, dopóki nie przekracza to moich granic.
A oni tematy mają na pewno jakieś, ale raczej nie są do rozmowy przy innych.

Szwedacz

Ciężka sytuacja. To co piszesz wygląda trochę jakby cały swój świat budowała na relacji z partnerem. Ogromne obciążenie jak dla jednej osoby, a i dla niej problem jak ktoś chce od niej "pożyczyć" ten jej cały świat.

Solange

Miała przyjaciółkę, która zrobiła dokładnie to samo, po wejściu w związek z naszym kolegą zaczęła się izolować od nas razem z nim. W sumie to naprawdę skomplikowane, te wszystkie powiązania między ludźmi w tym otoczeniu, to jaka jest ta dziewczyna, jaki jest on, dlaczego zaczęli być razem. Ale w gruncie rzeczy dla mnie obecny stan rzeczy jest w miarę do wytrzymania, niezręczna cisza, napięcie w powietrzu. Czy na podstawie tego, co o nich wiem (bo sprawa jest cięższa, ale już nie związana ze mną), powinni udać się na terapię dla par? Tak. Czy chciałabym, żeby on był w zdrowym i szczęśliwym związku? Tak. A skoro jemu tak życzę, to jej jednocześnie też. Ale to ich sprawa, ich życie, ich związek i ja się nie wtrącam, bo to zrobi więcej szkody niż pożytku.
Żeby nie było, wszystko co wiem, zostało mi przekazane w chwili bardzo rozpaczliwej i desperackiej, gdy mój przyjaciel myślał, że to koniec związku, a ona nie chciała z nim rozmawiać i ignorowała go na wszelkie sposoby. Wygadał się mi, a był naprawdę załamany, no i potem udało mu się nawiązać z nią kontakt i utrzymać związek. A że to już wykracza poza mój problem, to nie będę podawała szczegółów. No, ale chciałam pokazać, że nie wszystko jest czarno-białe zawsze. Życzę im jak najlepiej i zainspirowała mnie ta rozmowa do próby wcześniejszego zapoznania go (albo ich) z moim partnerem, ale okazało się, że nie ma kiedy na razie (tak czy owak, dziękuję za inspirację, próbę ponowię).

Szwedacz Odpowiedz

Domyślam się, że będziesz sobie to racjonalizować, ale wyobraź sobie sytuację, że Twoja partnerka regularnie spotyka się we dwoje ze swoim przyjacielem i jeszcze tworzy wokół tego dziwną otoczkę, ukrywając, nie zapraszając Ciebie na te spotkania itd. Większość ludzi czuło by się z tym niepewnie, a Ty jeszcze z niej starasz się robić "zazdrosną wariatkę". Możesz mówić, że jakby Ci wytłumaczyła,że to przyjaciel to nie było by problemu. Za pierwszym razem, drugim, trzecim... czwartym... piątym....

Postac Odpowiedz

Nie nazwałabym "chorobową zazdrością" pretensje ze strony Twojej dziewczyny o to, że spotykasz się sam na sam z inną babą.

Osobiście uważam, że będąc w związku nie powinno się umawiać z osobą innej płci sam na sam. Jednak trochę przyzwoitości i szacunku dla partnera. Nawet jak się nic złego nie robi, to uważam, że nie wypada. Jak ja weszłam w związek to sama zaczęłam tego pilnować. Dalej się spotykałam z osobami płci przeciwnej, ale nie we dwoje. Zdarzało mi się nawet nocować u kolegi, bez partnera, ale jak wiedziałam, że jego żona jest w domu. Nie trzeba się spotykać we dwoje z osobą przeciwnej płci, jak się samemu jest w związku i wiadomo, że tej drugiej osobie to przeszkadza.

coztegoze2

@Postac chodzisz ze swoim partnerem na każdą wizytę lekarską i wchodzisz z nim do gabinetu? Tak samo jak idzie na badanie to wchodzisz z nim do pomieszczenia, gdzie ono się odbywa? Bo wiesz wizyta u lekarki to jest umówione spotkanie sam na sam z osobą innej płci ;) Tak samo jak się idzie na badanie usg czy rentgen - osoby robiące badanie mogą być kobietami. To samo każda wizyta u rehabilitantki.

Dragomir

Ale różnica jest taka, że on ma z tą koleżanką zażyłą relację, a z obcą lekarką czy inną terapeutką nie.

Dragomir Odpowiedz

Ja sam mam koleżanki takie że jak się spotykamy, to wiadomo że jesteśmy na stopie koleżeńskiej. Ale mam też takie, z którymi się spotykałem i kończyło się aż nader sympatycznie. Teraz nie szukam kontaktu z nimi, bo nie chcę robić mojej połówce świństwa a po co mi jakieś pokusy, które wiem że trudno byłoby pokonać... I znam też przekrój "kolegów" mojej kobiety. Więc to są już dwa argumenty na tym, że jednak w pełni rozumiem Twoją dziewczynę.

StaraDragomira

Ale spotykaj sie z koleżankami, nie bede zazdrosna

RykSilnika Odpowiedz

Wszystko zależy od osoby. Ja nie jestem zazdrosna i mój mąż był ostatnio na koncercie z koleżanką z pracy. Gdyby chciał się spotkać z jakąkolwiek inną kobietą to nie mam nic przeciwko, ważne jest żeby mieć swoje grono znajomych. Nie uważam też że trzeba zawsze wlec drugą połówkę ze sobą na spotkania towarzyskie.

Etiuda9999

Koncert Coldplay?

Dodaj anonimowe wyznanie