To uczucie, gdy jedziesz sześć kilometrów rowerem polną drogą do piekarni, wywracasz się nim na mokrej trawie, gubisz połowę pieniędzy, które chciałeś przeznaczyć na tort urodzinowy dla ukochanej dziewczyny, kupujesz więc babeczkę, wracasz na tym samym cholernym rowerze kolejne sześć kilometrów w deszczu do domu, tylko po to, by usłyszeć: „To kochane, ale od wczoraj jestem na diecie”.
Dodaj anonimowe wyznanie
I jak ten tort chciałeś przewieźć na rowerze?
I jakie to uczucie?