#oOi6F

O powszechności maDek, a dokładnie o handlowaniu z nimi.

Od 4 lat handluję różnymi sprzętami i gadżetami po moich dzieciach. Wiecie, wózki, foteliki samochodowe, łóżeczka, ubranka i inne pierdoły. A mam trójkę dzieci, więc trochę tego mam, zwłaszcza że jestem dość gadżeciarska i potrafiłam przy drugim dziecku mieć np. 3 wózki. Regularnie więc wystawiam coś na sprzedaż.

Oprócz normalnych matek zdarzają się też albo tragicznie tępe i myślące, że wszystko im się należy za co najwyżej połowę wystawionej ceny. I o tej drugiej grupie będzie mowa. Rażące błędy ortograficzne i składniowe są na porządku dziennym.

Sytuacja pierwsza. Mam dwumiesięczną córkę, zrobiłam segregację w jej ubrankach i prawie 50 sztuk noworodkowych ciuszków wystawiłam na sprzedaż. Dokładnie opisałam, czego jest ile, porobiłam zdjęcia każdego ubranka i ewentualnej plamki. Cyk i na fejsbukowego bazarka. Po pół godziny pisze zainteresowana pani z pytaniem, ile jest śpioszków. No OK, przepisałam informację z ogłoszenia. Chwila rozmowy o wysyłce, kosztach, ewentualnym odbiorze osobistym. Po chwili znowu pytanie o ilość śpioszków. Ponownie odpisałam ilość, już trochę zirytowana, ale wiem, że ja w ciąży i tuż po porodzie potrafiłam zapomnieć drzwi zakluczyć... Pani dopytuje jeszcze o stan pojedynczych ubranek. Po dłuższej rozmowie (bo po co odpisywać szybciej niż po 2h) pani wypaliła tekstem "Aha, bo wie pani, ja szukałam właśnie takich małych ubranek". Zazwyczaj myślałam, że na ogłoszenia odpisuje się dla rozrywki.

2. Sprzedałam wózek. Karton miałam po innym, więc był bardzo ciasno włożony. Poinformowałam kupującą o tym fakcie i poradziłam, że zamiast wyciągać z kartonu lepiej będzie, jeżeli go rozerwie i wtedy złoży wózek. Prosiłam też, by w razie uszkodzenia skontaktowała się z kurierem (zawsze ubezpieczam paczki). Będąc w pracy o godzinie 9 dostałam wiadomość od kupującej. W skrócie: pani nie dostosowała się do moich zaleceń i uszkodziła wózek, pani żądała zwrotu pieniędzy. Oczywiście poinformowałam ją, że ma 2 tygodnie na zwrot wózka bez podania przyczyny, a ja wtedy zwrócę pieniądze. Nie, pani chciała pieniążki bez zwrotu wózka. Nie zgodziłam się. Policja od 2 lat nie dotarła ;).

3. Pani potrzebuje wózka na teraz, zaraz, bo ona swój jutro wieczorem sprzedaje i nie chce zostać bez. OK, jako że godzina 17, chcę zamawiać kuriera na jutro, jechałam do pracy po jakiś duży karton, potem do rodziców ściągnąć wózek ze strychu. Wróciłam zmęczona do domu, w czasie gdy mąż nadzorował kąpiel starszych dzieci, siadam zamówić kuriera. Zdziwiona przeszukuję wiadomości i nie mogę znaleźć rozmowy z panią. Poprzez SMS-y pani udaje, że nie wie o co chodzi. Ostatecznie okazało się, że się rozmyśliła i mnie zablokowała zamiast po prostu odmówić.



Powiem tylko, że zachowania takiego typu przytrafiają mi się co najmniej raz w miesiącu...
MaryL2 Odpowiedz

Szacun, że sprzedajesz rzeczy zamiast wyrzucać! Mam takie luźne przemyślenie. Kiedy ja coś kupuję też czasem zadaję głupie pytania, odpisuje po dłuższym czasie itd. Wynika to z tego, że nie jestem obyta z takimi formami sprzedaży, scrolluje ofertę i nie mogę znaleźć informacji, której szukam. Potem się okazuje, że to jest napisane gdzieś pod jakąś reklamą, w rozwijanym paseczku itd albo jest wspomniane w regulaminie. Bardzo mnie denerwuje, jak ktoś odpisuje „no przecież jest podane w regulaminie grupy/portalu” albo co gorsza w „bio”. Potrzebuje kupić raz na ruski rok jakąś małą rzecz, a czuję, że muszę się doktoryzować z funkcjonowania danej metody sprzedaży, i nadrabiać lata rozwoju tych portali. Tak jakby konsumpcjonizm i ciągłe wymienianie posiadanych rzeczy było zachowaniem domyślnym 😁

Druga sprawa, nie jestem jakimś ekologicznym freakiem, ale mam wrażenie, że zalewa nas fala taniego syfu, masowych zakupów i tzw „hauli”. Laski nakupują taniego syfu typu shein czy pepco, potem sprzedają góry ciuchów za grosze i się denerwują „oddaje koszulkę za pół darmo, a ta mnie pytaniami męczy”. Ale ja zamierzam nosić tą koszulkę 10 lat, na jakimś wysypisku zaśmiecać środowisko będzie 200 lat, jeśli jest z poliestru. Dlatego chcę się dopytać, żeby nie zalegała bez sensu w szafie czy na śmietniku, tylko posłużyła mi trochę. To jest taki model, gdzie koszty przeniesione ze sprzedającego/producenta na innych.

Dantavo

"Ale ja zamierzam nosić tą koszulkę 10 lat, na jakimś wysypisku zaśmiecać środowisko będzie 200 lat, jeśli jest z poliestru"

Ale wiesz, że tu jest mowa o rzeczach dla dzieci, prawda? Dziecko nie będzie nosić koszulki 10 lat, bo z niej wyrośnie...

Dragomir

Ona podała przykład swoich zakupów dla siebie samej, bo mowa jest tu o sprzedawaniu używanych rzeczy przez internet. Odniosła się do irytacji autorki na długie nieodpisywanie lub dopytywanie po kilka razy o szczegóły.

Dantavo

Tak, ale w wyznaniu jest mowa konkretnie o rzeczach dla dzieci. Normalne jest, że gdy kupujesz coś drogiego co ma posłużyć przez lata wysyłasz dużo pytań. Za to nie jest normalne, gdy kupujesz rzecz dla dziecka, typu koszulka za kilka złotych, która posłuży maks kilka tygodni i zarzucasz sprzedającego milionem pytań. Irytacja autorki jest w 100% uzasadniona.

Solange

Dlatego wolę iść stacjonarnie do używanej odzieży i tam kupić. Bardzo stresuje mnie kupowanie rzeczy używanych przez internet od prywatnych ludzi, do których trzeba pisać i się umawiać. Chyba tylko raz tak kupowałam książkę z odbiorem osobistym, bo pani mieszkała niedaleko. Ale ja też akurat kupuję ubrania na dłużej, a do tego skupiam się na materiale itd.

MaryL2

@Dantavo, rzeczywiście chodziło mi raczej o ubrania dla dorosłych kobiet, takie luźne przemyślenie. Nie mam uwag do autorki, bo nie wiem, czy przesadza z konsumpcjonizmem czy wręcz przeciwnie. Na pewno szanuję za odsprzedawanie rzeczy.

Ale nie zgodzę się z tym, co piszesz. Zadawanie pytań, przemyślane zakupy nawet jeśli coś kosztuje kilka złotych jest bardzo dobrym zwyczajem. Problem z konsumpcjonizmem wśród akcesoriów i ubrań dziecięcych też jest ogromny. Czasami widuję u koleżanek dosłownie góry tych ciuszków. Coroczne odgracanie, sprzedawanie nie raz nawet nie noszonych rzeczy i kupowanie od nowa. Takie mamy stają się częścią głupiego systemu. Kupują masę bluzeczek w pepco, gumevzrk do włosów itp, bo to kilka złotych. Czasem zapominają że w ogóle coś takiego mają. Odsprzedając, nie chce im się dokładnie przedmiotu opisywać, więc taki nieprzemyślany zakup trafia do drugiej osoby, gdzie się okazuje, że trochę nie taki rozmiar, trochę zniszczone. Poleży w szafie rok, pozajmuje miejsce, a potem trafia na śmietnik, bo to przecież tylko parę złotych 🤷🏼‍♀️ czyli ten koszt jest ponoszony i tak, tylko w innej postaci: zaśmiecone środowisko, konieczność kupowania nowych rzeczy, wieksze ryzyko po stronie kupującej (bo za taką cenę głupio dopytywać), zagracone mieszkanie, stracony czas na ciągłe przebieranie tego. No i oczywiście złe warunki przy produkcji. Może lepiej kupować mniej, ale lepszych jakościowo rzeczy? Wtedy sprzedając sweterek za 150 zł , czy 2 bluzki po 50 zł będzie się opłacało odpowiedzieć na pytania

Dantavo

I wciąż przykładasz normy doroslych do dzieci. Wiesz dlaczego twoje koleżanki mają dużo rzeczy nawet nie założonych przez dzieci? Bo dzieci potrafią szybko rosnąć. Kupujesz coś co jest dobre, a po dwóch tygodniach już dobre nie jest. To, że kupisz dziecku ubranko 200 zł zamiast 20 nie oznacza, że będzie ono dłużej z tego korzystać. Wciąż za dwa tygodnie czy miesiąc może być konieczność kupienia nowej rzeczy.

Askawiona Odpowiedz

To często są „handlarze", którzy chcą ugrać choć trochę na historii o swojej rzekomej ciężkiej sytuacji. Nie odpisują od razu, nie czytają ogłoszeń, bo szkoda im czasu, a to wiadomo pieniądz. Interesuje ich jedynie równanie: stan - cena i prawdopodobieństwo szybkiej odsprzedaży.

Widziałaś kiedyś, co dzieje się w szmateksach w dni z najniższą ceną? Normą są całe grupy: facet stoi na straży sterty, gdy najczęściej dwie baby znoszą na nią ciuchy. Jak zrobią rundę po całym sklepie, zaczynają te ciuchy przeglądać przez następną godzinę. Kiedyś często bywałam w takich miejscach, już tego nie robię. Ten kontrast między zachowaniem tych ludzi a staruszkami czy ewidentnie ubogimi osobami, wybierającymi drobniaki, żeby opłacić często jakieś używane buty, jest już dla mnie nie do zniesienia.

Dodaj anonimowe wyznanie