#o602f
Kiedyś, nocując u kuzynki, znalazłam u niej książeczkę o dojrzewaniu, w której szczególnie zaciekawił mnie rozdział o tym, skąd biorą się dzieci. Uznałam, że to niesamowite, jak z jednej małej komórki jajowej i jednego jeszcze mniejszego plemnika powstaje człowiek.
Co zrobiłam mała ja? Wykradłam z łazienki kilka tamponów mojej mamy, zabrałam młodszej siostrze piłkę (młoda miała tyle zabawek, że o istnieniu piłeczki pewnie nawet nie wiedziała), po czym organizowałam wyścig plemników (tamponów) do komórki jajowej (wyżej wspomnianej zabawki).
Mam nadzieję, że nikt oprócz was o tym nie wie.
Wie o tym twoja mama bo w kluczowym momencie zamiast tamponu musiała użyć skarpetki.
Dowiedziałaś się nowej rzeczy, byłaś nią zainteresowana więc się w to bawiłaś. I tyle.
Nie wiem jaki widzisz problem w kreatywnej dziecięcej zabawie, gdzie dziecko sobie utrwala wiedzę. Tu nie ma się czego wstydzić.
Nie wiem ile miałaś lat, ale to raczej rzadkie by małe dziecko zwizualizowało sobie coś takiego jak komórki. Dzieci na ogół obcują z tym co określone jawnie, namacalne, widoczne.
Małe dziecko, które tworzy obraz powstającego życia z mikroskopijnych "cząsteczek ludzkich"?
Nie mówię nie, ale mocno niepowszechne.
Książeczka o dojrzewaniu pewnie była ilustrowana i znając życie, przypominała po prostu piłkę. A w opisie wystarczyło, że napisali, że jest tak malutka, że jej nie widać gołym okiem. Dla dziecka to wystarczy.