#nr5O0

Mam 35 lat. To raczej będzie wyznanie w stylu żeby nigdy nie tracić nadziei i cieszyć się tym co się ma. Miałem raczej patole w domu. Matka alkoholiczka, ojciec uciekł gdy miałem 8 lat. Często nie mieliśmy co włożyć do gara. Gdyby nie dziadkowie albo bym nie żył albo bym wpadł w złe towarzystwo. W wieku 14 lat mnie przygarnęli. Dziadek zmarł gdy miałem 16 lat więc wychowanie przez samą babcię, która wiedze o wychowywaniu miała żadną. Nie mogłem z nią pogadać o niczym osobistym bo odpowiadała na wszystko, że ona miała gorzej. Nigdy nie byłem w niczym dobry. Wszystkie objawy jakiegoś talentu np. muzyki były kwitowane "nie mamy pieniędzy" "Z tego się nie wyżyje". W wieku 18 lat kupiłem swoją pierwszą gitarę ale ten słomiany zapał do niczego mnie nie doprowadził. I tak ze wszystkim. Miałem problemy w szkole od kiedy pamiętam. Nie zdałem technikum, raczej byłem tym gościem co nie zda bo jest "leniwy". Ja żyłem w wiecznej nienawiści do wszystkiego i wszystkich grając w towarzystwie tego zabawnego typa na luzie. Miałem swojego przyjaciela od 6 roku życia. W wieku 19 lat jakimś cudem założyła się paczka, która liczyła 5 osób wraz z moim przyjacielem. Oni byli moim przystankiem gdzie mogłem być zrozumiany i wysłuchany. I tak się żyło. Reszta poznajdywała partnerów/partnerki z którymi są do dziś. A ja? Parę paroletnich związków zniszczonych przez mój strach o utratę wszystkich i popadanie w coraz to większy marazm. Mijały lata. Coraz bardziej myśl o byciu samym na starość robiła się normą. Braku rodziny. Brak perspektyw. Reszta pracuje za większe lub trochę mniejsze pieniądze ale raczej zadowoleni. Ja w tym czasie pracowałem za trochę ponad najniższą na UoP. Mając 27 lat poznałem jedną osobę, która wywróciła mój świat do góry nogami. Cicha myszka, spokojna, ze swoimi problemami i zainteresowaniami w których ją wspieram. Ja dostałem to samo. Po 2 latach związku wpadliśmy. Nie chciałem mieć dziecka bojąc się o zwalenie sprawy bycia ojcem. Milion myśli. Uciec jak mój? Zapadła decyzja, że wychowam by miało lepiej niż ja. W tym samym czasie mój najlepszy przyjaciel ze swoją żoną też spodziewali się dziecka. Wszyscy się cieszyli. Ja się bałem. Bałem zawieść wszystkich dookoła... Rodzice mojej dziewczyny stwierdzili, że dostaniemy dom po nich a oni się wyprowadzą "do nas" (jej mieszkanie na kredyt). Mija 5 lat od urodzenia syna i widok gdy biega za albo ucieka przed kurami na ogródku wypełnia mnie radość. Mój przyjaciel przyjeżdża do nas ze swoją założoną rodziną. Staliśmy się jedną wielką rodziną o której jeszcze 5 lat temu bym nie pomyślał. Myślałem, że skończę sam nie mając nikogo albo gdzieś zachlany z desperacji. Zacząłem o siebie bardziej dbać i znalazłem trochę lepszą pracę. Znalazłem nowe zajawki i nie porzucam ich po 3 razach. Nie traćcie nadziei bo w końcu ona umiera ostatnia.
Ifyoulikeme Odpowiedz

Fajna historia i fajny ty. Trzymaj się ciepło.

Meanness Odpowiedz

To naprawdę wspaniałe, że jest Pan szczęśliwy^^ Z tego co Pan pisze jest duża szansa, że będzie Pan zawsze bardzo dobrym tatą, mężem i ogólnie człowiekiem^^ Dziękuję, że Pan żyje!

blawatek Odpowiedz

Mega pozytywne. Trzymam kciuki i życzę mnóstwa radości z oglądania, jak mlody rośnie :) Dales radę! Bądź z siebie dumny!

Dodaj anonimowe wyznanie