Podczas imprezki u sąsiadów mąż (nie do końca trzeźwy) postanowił „zabłysnąć” moim kosztem i kiedy siadałam na krześle, odsunął mi je tak, że nie dość, że poleciałam na podłogę, ale jeszcze uderzyłam tyłem głowy w kant siedzenia. Nie mamy 15 lat, tylko tak 2-3 razy więcej, ja mam poważne problemy z kręgosłupem i taki „żart” mógł się dla mnie naprawdę źle skończyć, więc nikogo to nie rozbawiło, mąż został grzecznie, acz stanowczo wyproszony z imprezy.
Stwierdziłam, że też umiem robić żarty na tym jego poziomie. Dlatego kiedy wróciłam do domu, nastawiłam kilkanaście cyklicznych alarmów co pół godziny, zaczynając od 6 rano, maks. dźwięk i najbardziej wkurzająca melodyka, jaką mam w telefonie. Zostawiłam telefon i poszłam spać do drugiego pokoju, dokładnie zamykając drzwi.
Wstałam około 13. Mieszkanie było wysprzątane, prania zrobione, obiad się gotował. Mąż tylko trochę narzekał, że się nie wyspał...
Dodaj anonimowe wyznanie
Tak i nie słyszałaś tych budzików z pokoju obok.
Oboje jesteście siebie warci