#mscvT
Pewnego dnia gdy tak sobie wagarowałam, postanowiłam, że pójdę do lumpeksu. Zazwyczaj nie chodziłam do takich sklepów, brzydziłam się ich. Jednak zmieniłam zdanie, gdy znalazłam tam tak zwane perełki modowe. Po prostu nie mogłam uwierzyć, że za kilka złotych mogłam mieć tak piękne rzeczy. Od tamtej pory chodziłam tam parę razy na miesiąc. Miałam modne ubrania za grosze. Za swoje odłożone pieniądze kupiłam kilka najtańszych kosmetyków i zaczęłam się malować, tak lekko. W szkole w końcu przestali mi dokuczać. Dziewczyny odpuściły, a nawet zaczęły się trochę ze mną przyjaźnić. Nauczyciele też mają o mnie lepsze mniemanie. „Koleżanki” nawet zaczęły się pytać, gdzie kupuje takie super ubrania, lecz ja im nie powiem, nikomu, bo wiem, że mnie by wyśmiały.
Teraz mam tyle ciuchów, że codziennie mogę chodzić w różnych. Bardzo mi się to podoba. Nawet polubiłam ten klimat second handów. Podoba mi się to, że mogę trafić na coś, czego inni nie mają.
Te bogate koleżanki też chodzą do lumpeksów. Serio.
Przerysowana historyjka rodem z amerykańskiej komedii dla zbuntowanej młodzieży.
Tyle w tym polotu, co w przemówieniach Agaty Dudy.
Ale ty masz naryte w bani
To wyznanie wygląda, jak reklama lumpeksów. Nie mam nic do lumpeksów, też zdarza mi się w nich kupować, ale bez przesady z tą chamską reklamą.
Też tak to brzmi, zwłaszcza ten betonowy tekst o nauczycielach trzymających się z bogatymi dzieciakami. Takie dzieciaki to najczęściej zmora nauczycieli, a nie pupilki