#moQ4h

Czasem mam dziwny tik, o ile można to nazwać tikiem, otóż zdarza się, że zaswędzi mnie coś w uchu tak bardzo, jakby to było ukłucie. Zawsze zdarza się to w najmniej oczekiwanych momentach, a moją reakcją na to jest gwałtowne „rzucenie” głową do przodu.
Niedawno pojechałem do obcego miasta i nieopatrznie założyłem koszulkę z nazwą klubu piłkarskiego z mojego miasta... Nie było to mądre, ale jak się zorientowałem, było już za późno, bo wypatrzyli mnie oni... Trzej Ortalionowi Sebiksi, zrodzeni z upojenia, nieustraszeni Ojcowie Brajanków i Dżesik, wyzwoliciele z telefonów, strażnicy Golfa w TDI.

Koledzy kulturalnie podeszli i tym razem nie zapytali, ale stwierdzili z błyskiem w oku i radością na twarzy, że mam problem, i to duży. Ciężko zaprzeczyć. Byłem świadom, że mam przesrane, dlatego byłem już przygotowany, że uraczą mnie tym, co Słowianie mają najlepszego... wpi****em. Oczywiście nie przystąpili od razu do ataku, lecz zgrabnie próbowali ode mnie wyłudzić dobrowolne oddanie portfela i telefonu słowami: „Dawaj fanty albo wpi**dol”, Wiedziałem, co się szykuje i grałem na czas, grzebałem po kieszeniach, udając, że w stresie nie wiem, gdzie schowałem, jednocześnie powolutku robiłem kroczki w tył na krawężnik, żeby się wybić z progu jak Usain Bolt z bloku startowego. Plan był dobry, ale jeden z Żołnierzy Przeklętych (dumnie noszonych na patriotycznych bluzach) domyślił się, co kombinuję i capnął mnie za ramiona, żebym się zatrzymał. Sebastian był wyższy ode mnie, a jego biceps był większy niż moje udo, wiedziałem, co nastąpi, w głowie przypominałem sobie nazwy wszystkich domów pogrzebowych w mojej okolicy.

Żela (pseudonim artystyczny tego, który mnie trzymał), żeby mnie tak trzymać, musiał stać dość blisko mnie, w zasięgu ciosu, którego nie byłem w stanie wyprowadzić, ale wtedy (jak się pewnie domyślacie) zaswędziało mnie w uchu... i to tak mocno jak nigdy. Moją reakcją na to był oczywiście gwałtowny ruch głową... w stronę głowy Żela, pizgłem go tak mocno, że aż mnie zamroczyło, dobrą minutę stałem schylony, dochodząc do siebie. Dopiero po tej chwili zorientowałem się, że mój bliski przyjaciel nie jest już taki bliski, a przy mnie nie ma nikogo, prócz zwiędłego ciała Żela w kałuży krwi i noża motylkowego w mojej dłoni (nawet mi się podobał). Szybki telefon na pogotowie, niestety okolica była nieciekawa i dyspozytor wezwał też policję.
Pogotowie zjawiło się dość szybko, opatrzyli mnie na miejscu, miałem złamany nos (do dzisiaj mam garb), a Żela zabrali do szpitala.

Tydzień później policja wezwała mnie i pokazali mi nagranie z monitoringu z tamtego wieczoru. To nie ja znokautowałem Żela, tylko krawężnik, na który upadł od mojego ciosu, a ja lecąc w przód, złapałem za rękę drugiego dresa i wyrwałem mu nóż z dłoni. Chyba się mnie wystraszyli, bo uciekli, zostawiając nieprzytomnego kolegę i drogi nóż z bazaru.
SokoliWzrok Odpowiedz

Ja tam Ci wierzę. Na pewno tak było.

Livarot Odpowiedz

Ten tik to chyba nie tylko w uchu ale i trochę głębiej.

TakaOna100 Odpowiedz

A może masz jakiegoś pasożyta? Zbadałabym ten “tik”

szarymysz

Po co? Jest pożyteczny, dzięki niemu obronił się przed menelami. :)

Dodaj anonimowe wyznanie