Ogarniałam mieszkanie, sprzątałam, w międzyczasie robiłam pranie i obiad. Nagle usłyszałam głośne pukanie do drzwi. Otworzyłam i moim oczom ukazuje się dwóch policjantów z poważnymi minami. Oblał mnie zimny pot, pomyślałam, że coś stało się mojemu mężowi. Zanim zdążyłam o cokolwiek spytać, oni stwierdzili, że zostali zaalarmowani przez przechodniów, którzy widzieli, jak potrząsam dzieckiem na balkonie. Odetchnęłam z ulgą i zaczęłam się śmiać.
Zajęło mi kilka ładnych chwil, zanim wytłumaczyłam policjantom, że w rzeczywistości była to duża lalka mojej córki, którą chciałam otrzepać z kurzu i brudu na balkonie.
Dodaj anonimowe wyznanie
Sytuacja finalnie śmieszna, ale brawa dla sąsiadów za reakcję. W czasach wszechobecnej znieczulicy takie zachowanie jest na wagę złota.