Kiedyś, jak chodziłam do 3/4 klasy podstawówki, mama kazała mi iść do sklepu po 5 jajek. Jako, że w sklepie nie było 5 jajek tylko 10, to je kupiłam i trochę wystraszona poszłam za sklep i rozbiłam połowę tak, żeby zostało mi 5 jaj...
Wiem, że później była afera bo mama myślała, że mnie w sklepie okłamali, ale koniec końców przyznałam się i o dziwo uszłam bez kary :D
Dodaj anonimowe wyznanie
W sumie trochę dziwna sytuacja, wiadomo że dzieci nie myślą logicznie chwilami, ale to oznacza że tak bardzo musiało być DOKŁADNIE tak jak ona Ci powiedziała, że aż je rozbiłaś, zamiast przynieść więcej bo może byś dostała reprymendę. Dziecko niepostresowane by przyniosło więcej. Dziwne to, że chciała 5 skoro i tak rzadko się sprzedaje w takiej ilości i tekst że o dziwo uszlas bez kary. Niewinna historia ale wyczytałam z Twoich słów, że zachowanie mamy trochę toxic.
Oprocznieba
Nie trochę, tylko na maksa.
Dziecko, które do tego stopnia boi się zrobić coś nie tak, musiało już doświadczyć bardzo dużo przemocy w domu.
Dla odmiany - kilka dni temu szłam ulicą i usłyszałam rozmowę mamy z synkiem. Synek wyglądał gdzieś na 5-6 lat. Mama opowiadała o dzieciństwie innego członka rodziny i wspomniała, że często dostawał on lanie od swojego taty. A wtedy chłopczyk zapytał - mamo, a co to jest lanie?
Cholera, aż się wzruszyłam. Jakie to piękne, że są dzieci, które nie wiedzą, co to znaczy.
Nigdy nie zrozumiem jak mozna podniesc reke na dziecko. Na wspolpracownika, malzonka nigdy nikt normalny nie podniesie reki, ale na dziecko 20 razy mniejsze od ciebie, ktore kocha cie z calego serca i nie ma nic innego oprocz ciebie? Jaki to ma sens, ze akurat na kogos takiego ludzie podnosza reke? Nigdy nie czulam potrzeby nawet krzyknac do dziecka, a co dopiero uderzyc kogos tak bezbronnego. Trzeba byc potworem, naprawde. I szczerze to nigdy nie widzialam 5 jajek w pudelku, minimum to 6.
Ladybird21
A byłaś bita w dzieciństwie?
Najczęściej nie rozumieją tego ci, którzy sami nie doświadczyli przemocy. Natomiast ci, których katowano, często robią to samo swoim dzieciom. I jeszcze twierdzą, że to słuszna metoda wychowawcza. Bo bez tego nie da się wychować dziecka tak, by nie zeszło na złą drogę. W końcu sami byli bici i im to na zdrowie wyszło...
Tak działa trauma, niestety. Niszczy poczucie godności a przede wszystkim MIŁOŚĆ DO SAMEGO SIEBIE. A kto nie umie być dobry dla siebie, nie umie też być delikatny i kochający dla innych.
Poza tym, mamy tu lojalność rodową. Wielu ludzi nie może wewnętrznie zanegować metod wychowawczych swoich rodziców, słuszności ich czynów. Bo w ten sposób "zdradziliby" mamę i tatę. Ta lojalność jest na baaardzo głębokim poziomie, to jest poza świadomym umysłem, który może nawet psioczyć na rodziców i z nimi walczyć. Ale podświadoma lojalność każe powielać ich wzorce. Zwłaszcza, gdy ktoś nie ma innych, a wyładowywanie się na dzieciach to jedyny sposób na pozbycie się napięcia, jaki zna.
Chwała tym, którzy sami byli bici a nie przenieśli tego dalej, na własnych potomków.