#lz1hN

Wstałam sobie z rana z okresem i wielką ochotą na mój ulubiony jogurt. Zatem pakuję swoje cztery litery w mój wóz i śmigam do sklepu, by stać w kolejce po jeden jedyny jogurt. Już sama ta wizja mnie przerażała, ale nic. Wchodzę, szukam – nie ma. Dobra, skoczę do drugiego sklepu. Również nie ma. Po wstępnych analizach stwierdziłam, że w trzecim sklepie będzie na sto procent. JestI Kupiłam i jadę do domu zadowolona, jakbym wygrała milion w lotto. Wysiadam z auta, biegnę do domu, już widzę siebie leżącą w łóżku i oglądającą seriale... i nagle jeb! Jogurt wylądował na podłodze, ścianie i na moich spodniach... Stoję nad tą jogurtową masakrą, a sąsiad akurat wychodzi z mieszkania. Patrzy na mnie, na spodnie, na ścianę i mówi: „Ciężki dzień, co?”. Czuję, jak twarz mi płonie, ale kiwam głową i udaję, że wszystko OK. I wtedy zauważam, że plama na moich spodniach to nie tylko jogurt... Modlę się w duchu, żeby sąsiad nie spojrzał niżej. Odwracam się, niby to sprzątając jogurt, a tak naprawdę ukrywając plamę, i biegnę do mieszkania z prędkością światła. 
Chciałam zjeść jogurt, a właśnie osiągnęłam nowy poziom obciachu. Mam tylko nadzieję, że sąsiad nic nie zauważył...
MaryL2 Odpowiedz

Jaki tam poziom obciachu, to tylko krew. Jak komuś bandaż przecieknie to nikt nie rozpamiętuje.

Dodaj anonimowe wyznanie