#lZR2w
Później pracowałam w kilku firmach, ale nigdzie tak naprawdę sobie nie radziłam, więc albo sama rezygnowałam, albo nie przedłużali mi umowy po jakimś czasie. W sumie to dwa razy nie przedłużyli mi umowy. Nawet jeśli byli ze mnie w miarę zadowoleni merytorycznie, to po czasie przestawałam się starać, atmosfera robiła się kiepska i czasem sama rezygnowałam. Zawalałam albo z powodu jakichś problemów, albo przez to, że np. pojawił się jakiś związek, a ja nic poza nim nie widziałam. Byłam po prostu nieodpowiedzialna. Miałam więc za swoje, ale przyszedł czas, kiedy postanowiłam się wreszcie ogarnąć.
W ostatniej pracy szef był ze mnie naprawdę zadowolony. Jednak niestety, dziewczyna, która weszła na moje miejsce, miała kogoś z rodziny w firmie i to ona została. A w tej branży wreszcie robiłam coś, co kochałam. Coś kreatywnego. Nie zmienia to jednak faktu, że to jest w tym moment, kiedy już nikt mi nie wierzy, że postanowiłam wreszcie się zmienić i ogarnąć. Że dawałam z siebie wszystko. W oczach bliskich to wygląda tak, że znów zawaliłam. Na nic nawet jest to, że szef wystawił mi bardzo dobrą opinię. Rodzice mi nie wierzą. A szczególnie ojciec, który pomagał mi tę pracę zdobyć przez pewne znajomości. W sumie to się mu nie dziwię w tej sytuacji. Mam za swoje. Nie wiem, gdzie teraz znajdę pracę. Najgorsze, że znajomy ojca chce mnie wkręcić do miejsca, gdzie faktycznie pomimo starań mogę sobie nie dać rady, bo nie mam o tej branży pojęcia. Macocha, czyli druga żona taty, ma teraz satysfakcję, choć sama jest praktycznie na jego utrzymaniu, ale mnie umoralnia co krok. Czuję się okropnie. Do tego moje życie osobiste leży, bo od jakiegoś czasu mam zdiagnozowaną depresję. Niestety moja rodzina niezbyt uznaje coś takiego jak depresja, więc nie mogę im o tym mówić, bo kończy się tylko jeszcze większym zawodem mną.
Jednym słowem, jestem teraz w czarnych czterech literach. Mam jakieś dodatkowe źródło dochodu i oszczędności, ale to nie są duże pieniądze. Planuję się przekwalifikować, ale kiedy rodzina usłyszy o moich planach, będzie to kolejny powód do okazania mi, że ich zawiodłam.
Generalnie to każdy jeden mój związek też był przez nich krytykowany. Mimo że faceci byli ogarnięci, po studiach, sympatyczni. Ale doszłam do wniosku, że kogo nie będę miała w przyszłości, będzie źle.
Przestan robic wszystko dla rodziny i zacznij robic dla siebie. Skoro w ostatniej pracy bylo ok, to moze sprobuj isc w tym kierunku. Gadaniem sie nie przejmuj i po prostu rob swoje.
To jest o Twojej rodzinie, oni są zawiedzeni i pewnie zawsze będą, cokolwiek będzie.
To nie jest o Tobie. Ty żyj tak, żeby próbować siebie nie zawieźć. Z siebie być zadowolona. Próbuj.
A ze zwierzaniem sie bliskim bądź ostrozna i zdystansowana.
Zrozum, że praca ma tobie odpowiadać, a nie rodzinie, partner ma być dla ciebie dobry, nie dla rodziny. Twoje życie ma być jak najlepsze dla ciebie, a nie dla rodziny. Przestań próbować zadowalać ich i myśleć co oni powiedzą. Żyj dla siebie.
Jesteś dorosła, zacznij żyć dla siebie i troszczyć się o siebie, nie patrząc na innych. Uniezależnij się od rodziny, to są Ci dużą satysfakcje, nie tłumacz się im, nie dawaj pretekstów do tego by Cię oceniali. Jesli nabierzesz pewności siebie i uwierzysz w swoje możliwości to oni nie będą w stanie Cię wpędzić w poczucie winy i wstydu
Poza tym, hej, skończyłaś studia prawnicze. To chyba nie jest aż taka łatwa sprawa