#lU269

Piszę to, bo właśnie siedzę w wannie i płaczę.

Pracuję dorywczo, studiuję, zajmuję się dwójką dzieci i domem. Mam też swoje pasje, w których się spełniam, ale zajmują mi one sporą część mojego „wolnego czasu”. Po drugim porodzie strasznie podupadłam na zdrowiu psychicznym. Poszłam do psychiatry – gdy zaczęłam opowiadać o swoim życiu, był w szoku. Po tych rozmowach coś przeskoczyło w mojej głowie i zaczęłam zauważać, że ja MUSZĘ wszystko ogarniać i jestem już tym zmęczona! Ale zacznę od początku.

Byłam wychowana na młodą dorosłą. Od dziecka musiałam radzić sobie ze wszystkim. Miałam dużo obowiązków domowych. Wcześnie wyprowadziłam się z domu, ale nie zmieniło to faktu, że musiałam wiecznie pomagać: rodzicom, dziadkom, teściom –zawsze ktoś coś chciał. Byłam wychowana w taki sposób, że tej pomocy nikomu nie odmawiałam. Ale to powodowało, że przychodził weekend, w domu bałagan, ja zmęczona, nie mam siły bawić się z dziećmi, bo ciągle gdzieś jeździłam, coś załatwiałam, komuś pomagałam.  Jak trzeba było, to oni też mi pomogli, tylko ja jestem jedna, a ich kilkoro.

Problem jest głównie z rodzicami. Czasami zostawali ze starszym dzieckiem, ale teraz z młodszym już nie, bo nie mają siły. I OK, nie oczekuję jakichś wielkich pomocy, ale żeby wypomnieć mi, że oni się moimi dziećmi zajmują, a ja pomóc nie mogę, to już potrafią. Najgorsze były momenty, gdy zaczęłam pracować po 12-15 godzin dziennie w ciężkiej fizycznej pracy, a i tak trzeba było pomóc. Nie powiem, męża mam fajnego, zawsze jest dla mnie wsparciem. Ale gdy ja już nie dawałam rady psychicznie, on obrywał rykoszetem, bo wyładowywałam się na nim, przez co bardzo ucierpiały nasze relacje. Mój mąż też niezależnie ile pracował, był wplątywany w pomaganie, przez co często oboje byliśmy już na granicy.

A wiecie, co mnie dzisiaj złamało? Jeżdżę, pomagam, staram się. Ale i tak za mało! I dostałam dzisiaj telefon, że nie zrobiłam tego, co miałam zrobić wtedy, kiedy oni chcieli. Co z tego, że nie zdążyłam, bo miałam za dużo obowiązków. ZROBIŁAM to później, ale to się już nie liczy! Bo przecież miałam być wcześniej, a byłam dopiero wieczorem!
A wiecie, co boli najbardziej? Mam wrażenie, że co bym nie zrobiła, zawsze będzie źle, za mało, nie tak jak oni chcieli.

I teraz już wiem, że jestem ta zła i najgorsza. Wiem, że oczywiście wszyscy ich znajomi, ciotka i dziadkowie będą słyszeć opowieść, jaka to ja okropna. Bo ona prosiła, a ja jak zwykle nie zrobiłam...
Postac Odpowiedz

Daj sobie spokój z tym pomaganiem. Co za dużo to nie zdrowo. Jak im źle, to nie pomagaj wcale, niech sobie radzą.

Tylkopoco Odpowiedz

Twoi rodzice to dorośli ludzie, dadzą sobię radę. Zapewne inaczej niż ty bys ogarnęła, ale ogarną. A jak nie, ich sprawa. Ty jesteś osobnym bytem i masz swoja rodzinę, a oni spadli na kolejne miejsce w hierarchi. Trudno, muszą się z tym pogodzić. Zadbaj najpierw o siebie, potem o swoją rodzinę, a jak zostanie ci czasu i energii - rodzicom. Ewentualnie, gdyby miały cię zjeść wyrzuty sumienia, na początku każdego miesiąca "oczekuję od was listy w czym potrzebujecie pomocy i zobaczymy czy dam radę i ewentualnie kiedy". A tym co będą słyszeć i myślec inni to się wogóle nie przejmuj.

Dantavo Odpowiedz

Problem jest w twojej głowie. Przez wychowanie masz poczucie, że zawsze musisz wszystkim bliskim pomagać. Nie! Nie musisz! Zadbaj wreszcie o siebie i swoją rodzinę. Olej innych. A to, że będą na Ciebie gadać? Trudno, niech gadają.

Sam musiałem postawić granicę swojej rodzinie. Pamiętam, jak oczekiwali, że będę jechał 150 km w jedną stronę, żeby "naprawić komputer".

tramwajowe Odpowiedz

Jeśli jesteś zawsze na zawołanie, to zapamiętają Ci ten jeden raz kiedy Cię nie było.
Jak ktos zawsze odmawia i nigdy nie ma czasu dla innych, to zapamiętają mu ten jeden raz kiedy pomógł.
To prawda ze tak zostałaś wychowana i że w pewnym sensie nie miałaś wplywu na tą rolę która grasz.
Ale kurcze, nie bedzie dobrego momentu by to zmienić. Masz wpływ! A TERAZ to zawsze najlepszy moment. spróbuj w tym wytrwać. I tak zapamiętają Ci ze zawiodłas.

Papuzia Odpowiedz

A po co ty IM tak pomagasz? Dwójka oldoroslych ludzi a ty latasz jak na sraczke. To kompletnie bez sensu.

3210 Odpowiedz

Nie, nie musisz. Nikomu nie jesteś NIC winna, oprócz dzieci i męża.

ohlala Odpowiedz

Potrzebujesz terapeuty, a nie psychiatry. Tzn. psychiatry może też, jeśli będą potrzebne leki na nerwicę czy coś, ale głównie potrzebna Ci terapia. Jesteś ofiarą parentyfikacji i dlatego wydaje Ci się, że MUSISZ pomagać. A Ty nic nie musisz. Możesz to robić według własnych możliwości, ale to nie jest Twój obowiązek. Zadbaj o siebie zanim będzie za późno. Możliwe, że potrzebne będzie odcięcie się od niektórych osób.

Dragomir Odpowiedz

Dostosuj się do tej narracji i jak zwykle nie pomagaj. Jeśli zobaczą różnicę to może docenią. Jeśli nie, to przynajmniej sobie Ty odpoczniesz.

Yehesha Odpowiedz

Odetnij się od rodziny, na miesiąc albo pół roku, odpocznij

CentralnyMan Odpowiedz

Odpuść. Na twój czas zasługują mąż i dzieci

Zobacz więcej komentarzy (1)
Dodaj anonimowe wyznanie