#lON3Q
Zadatki nie pomogły, buntowały się strasznie, były co chwila awantury na recepcji, żeby im to oddać, bo skąd one mogły wiedzieć, że im się dziecko pochoruje. Zaczęłyśmy stosować przedpłatę 10% już przy zapisywaniu się na wizytę. Też nie pomogło. Zdarzały się krzyki, płacz itp., kiedy po np. szóstej odwołanej wizycie nie chciałyśmy już dalej zapisywać. Najgorsze, że szefowa wymyśliła promocyjne pakiety. Polega to na tym, że klientka wykupuje sobie pięć zabiegów do przodu za obniżona cenę i przy każdej wizycie taki zabieg się „ściąga” z systemu. Robią sobie co chcą, przychodzą kiedy chcą, bo przecież one mają zapłacone. Wielokrotnie było tak, że specjalnie zostawałam dłużej w pracy, żeby po usilnych prośbach klientki (a nieraz i także płaczu) zrobić jej zabieg i czekałam na marne np. dwie godziny, bo ona zapomniała, choć pewnie jej się nie chciało.
Kocham tę pracę, ale powoli przestaje być ona opłacalna, bo siedzę w niej na marne. Już nawet nie chodzi o nieprzychodzenie, tylko o to, żeby dać znać, że nie da się rady dotrzeć na umówiona wizytę. A tak to mam turbo dużo nadgodzin, podczas których siedziałam i nic nie robiłam albo sterylizowałam narzędzia. A z tego, niestety, nie ma pieniędzy...
Uwaga! Będzie apel! Uprzedzajcie usługodawców o odwołaniu wizyty. To naprawdę pomaga.
Od sześciu miesięcy? A co się wtedy wydarzyło że jest wyraźna granica? Może ktoś się chce odegrać bo myśli że w ten sposób salon będzie miał straty. Zebranie kilku osób które będą udawać klientki tylko po to żeby nie przyjść i zablokować termin nie jest takie trudne.
Też o tym pomyślałam. Może faktycznie coś w tym jest
Stwórzcie z szefową regulamin. To częsta praktyka również w np. Salonach masaży. Klientka umawia się na zabieg i płaci z góry. Jeżeli nie przyjdzie to pieniądze przepadają. Jeżeli odwoła wizytę np. Najpóźniej dzień przed to może ja przenieść na inny termin i to maksymalnie 6 razy. Spróbujcie opisać wszystkie możliwości, zobaczcie jak regulaminy są pisane w innych firmach i zróbcie własny. Pogadajcie jeszcze z prawnikiem, żeby wszystko było zgodnie z prawem i działajcie informując klientki o nowych zasadach.
Tak, ale jak autorka wspomniała, se taka Pani przyjdzie i będzie się awanturować o zwrot, bo jej aie dziecko rozchorowało i kto wiedział. A jak nie oddasz to się obrazi. Tak samo jest u lekarzy, ludzie blokują miejsca i stąd długie terminy do specjalistów.
Czemu ludzie nie potrafią czytać ze zrozumieniem… przecież napisałam, że jeżeli uprzedzi wcześniej ( same sobie określą czy to dzień wcześniej czy można kilka godzinnprzed wizyta) to można wizytę przełożyć, ale jak celowo nie przychodzi bez informowania to kasa przepada. No sorry ale niech klientki sie nauczą szanować ludzki czas, a nie bezczelnie myśleć, że wszyscy będą na nie czekać nawet jak nie przyjdą. Tym bardziej, że dziewczyna dzwoni dzień przed i potwierdza wizyty i wszystkie potwierdzają, a potem nie przychodzą. To wszystkim się dziecko rozchorowało? Bez przesady.
Poza tym napisałam, żeby informowały klientki o nowych zasadach, więc jak taka klientka nie ma się o co awanturować , bo była poinformowana.
Jeśli klientka nie poinformuje, że jej nie będzie, to jak najbardziej popieram, że zwrot jej sie nie należy. Ale zadatki i tak nie utrzymają ani pracowników ani salonu.
Tydyt jak pracownikow nie utrzymaja zadatki, skoro to przeciez taka sama oplata za usluge, tyle ze juz chroniaca interesy uslugodawcy? Wtedy od klienta juz zalezy, czy te usluge wykorzysta. Wrecz sie wtedy oszczedza, na czasie i materialach uzywanych w zabiegu kosmetologicznym, jesli ktos nie przyjdzie. To tak na chlopski rozum.
@PaniPanda
Zadatek to tylko część ceny usługi. Teoretycznie można ustalić dowolną kwotę, w praktyce raczej nikt nie przyjdzie do salonu, w którym zadatek wynosi 100% ceny, bo to wygląda na próbę naciągnięcia. Ja raczej bym nie przyszła, chociaż nigdy nie zdarzyło mi się nie przyjść na umówioną wizytę.
Kosmetolodzy nie mają takich samych uprawnień, jak dermatolodzy, więc nie wykonują tych najdroższych zabiegów. A autorka dostaje tylko 10% od zabiegu.
ohlala dzięki za wyjaśnienie :)
Być może pobłażliwość szefowej przyczyniła się do tego, że klientki tak się rozbestwiły. Szefowej nie żal traconych pieniędzy? Przecież ona jest dużo bardziej stratna niż Ty. Przy takiej polityce będzie musiała wnet zamknąć biznes, bo go nie utrzyma. Powinnaś zacząć rozglądać się za innym miejscem, może będzie lepiej. Z Twoim wykształceniem i uprawnieniami raczej szybko znajdziesz nową pracę.
A jak u Was z konkurencją? Czy inne salony robią jakieś super promki lub mają niższe ceny? Albo szefowa robi coś nie tak, albo ludzie znajdują zabiegi taniej i nie chce im się odwoływać (co jest oczywiście chamskie).
A skoro i tak siedzisz, może obdzwoń klientki z jutra?
A i owszem, dzwonię. Deklarują że przyjdą, na pewno będą, na 100%, a potem znowu nie przychodzą
Nie wiem jakim cudem tak fatalnie prowadzony biznes w ogóle jeszcze funkcjonuje. A jak klientka Wam zacznie w recepcji płakać że chce zabieg za darmo to zrobisz za darmo, bo ona tam płacze? Niesamowite, że muszę zadawać takie pytanie w stosunku do przedsiębiorcy.
Też się zapisałam kiedyś na pakiet zabiegów, 5 w jednej cenie. Jak na jeden nie przyszłam bo zapomniałam, to został mi rozliczony tak, jakby został wykonany. 100% sprawiedliwie rozwiązane, nie mam żadnych pretensji.
Nie dziwię się że klienci Was nie szanują, skoro sami siebie też nie szanujecie (wiem autorko że Ty jako pracownik niewiele możesz bez stanowczości szefostwa, ale no rany boskie... przecież to szefostwo też na tym traci. Po co Wam tacy klienci i ich zadowolenie. To już lepiej niech sobie pofuczą, popłaczą a nawet się obrażą, na ich miejsce przyjdą tacy którzy zamierzają zrealizować usługę na którą się umówili).
Inny apel, to nie tolerować takiego zachowania klientów...