#C5WRi
Kiedy zmarł mój dziadek, a było to 1,5 roku temu, wszystko kręciło się w domu wokół pogrzebu i spadku, pewnie wiecie jak to jest, płacz całej rodziny, głównie wnuków. Kiedy cała rodzina zebrała się nad grobem (pogrzeb odbywał się w środku wakacji, więc było gorąco), nagle poczułam się strasznie słabo. Byliśmy ubrani na czarno i staliśmy w pełnym słońcu, więc byłoby to normalne, ale tym razem było znacznie gorzej, czułam, że tracę przytomność i nie mogłam utrzymać się na nogach. Postanowiłam więc, że powiem mojej mamie, że coś jest nie tak i zapytam, czy jest tu gdzieś odrobina cienia lub miejsce, w którym mogłabym usiąść. Niestety te zostały już zajęte przez księdza i wszystkie ciotki, których nie znam i właściwie pierwszy raz widziałam na oczy, nikt nie chciał oddać mi swojego miejsca, więc kucnęłam sobie gdzieś z boku, co spotkało się ze złością mojej matki. Kiedy obraz mi się rozmywał, a ja sama z pozycji kucnięcia musiałam przejść do siadu, usłyszałam tylko ze strony mojej matki, jak wielki wstyd przynoszę rodzinie, udając gwiazdę w takiej poważnej sytuacji, że „w domu czekają mnie konsekwencje” i że mam natychmiast wstać (jakby to w ogóle było możliwe). Odmówiła mi pomocy, sądząc, że robię to wszystko dla „show”.
Jak się pewnie domyślacie, dostałam udaru słonecznego. Nigdy nie będę w stanie tego zapomnieć ani tym bardziej jej wybaczyć.
Kiedyś zemdlałam w kościele. Ktoś mnie wyniósł z kościoła, ocknęłam się na dworze, w otoczeniu kilku obcych osób. Ministrant podawał mi wodę. Obca kobieta odwiozła mnie wtedy do domu (to było na studiach, wynajmowałam pokój) i poczekała aż przyjedzie mój chłopak, żeby mnie nie zostawiać wtedy samej.
Tak dla kontrastu.
Też mam podobne osiągnięcie. Zemdlałam na pierwszej Komunii Świętej. Do końca wydarzenia nie mogłam się otrząsnąć, a gdy doszło do momentu przyjęcia opłatka, wyszłam z ławki z minutowym opóźnieniem. Polecam 👌
Normalny rodzic nie zignoruje dziecka, które źle się czuje. No, chyba że to dziecko uwielbia być w centrum uwagi i często gwiazdorzy. Koleżanka mojej córki taka jest - średnio 3x w tygodniu "umiera" na ból coraz to nowej części ciała, non stop chodzi do szkolnej pielęgniarki, a wszystko przechodzi, jak już nasyci się uwagą. Więc zastanów się, czy to może nie taki przypadek?
Widocznie rodzice nie zapewniają jej w żaden sposób swojej uwagi i nie interesują się nią. Z czegoś takie zachowanie niestety wynika.
O, też miałam taką koleżankę. Typ sportowca, bardzo kozaczyla na wf-ie, tu stanie na rękach, tu walnie z całej siły piłkę. I zawsze jakoś tak sie zdarzyło, że a to piłka ją uderzyła, a to ktoś rozpędzony na nią wpadł. Wszyscy ją ojojali, a ona mówiła, że nic jej nie jest, da radę, grajcie dalej, po czym "ahhh oooo zaraz zwymiotuje ahhh" albo "ah, akurat trafiłaś w tą rękę, co miałam złamaną ohhh nie mogę ruszać palcem, nie idźcie grać dalej, nic mi nie jest". I tak po kilka razy w miesiącu.
Nigdy nie przestanie mnie zadziwiać, jak bardzo niektórzy ludzie nie szanują swoich dzieci.
To zależy ile miałaś lat i jaką wcześniej wyrobiłaś sobie opinię. Bo jeśli kilka razy na przykład udawałaś chorą żeby nie pójść na klasówkę to skąd mama miała wiedzieć że tym razem naprawdę.
Ja jak płakałam na pogrzebie swojej babci, to matka mnie opieprzyła "jak Ty możesz tak? Inni kuzyni, którzy byli z babcią na co dzień, jakoś nie płaczą"
Zostawię to bez komentarza
To jest mój życiowy problem. Wszystkie pogrzeby mnie smucą na tyle, że nie mogę powstrzymać płaczu, najbliższa rodzina zmarłego nie beczy a jak beczę i umieram ze wstydu.