#lIgfc
Ponad trzy lata temu zerwałam z moim narzeczonym. Od samego początku wydawało mi się, że to ten jedyny. Po pięciu latach związku czegoś mi brakowało, sama do końca nie wiedziałam czego. Często słyszeliśmy w żartach, że on jest za dobry dla mnie. I faktycznie. Po tych trzech latach, po kilku poznanych facetach, sama przed sobą przyznaję, że to był ten jedyny. Na siłę szukałam w nim nowych wad. Miał je jak każdy, a ja je tylko wyolbrzymiałam. Próbowałam go zmienić — nie wiem po co. Kiedyś się z tego śmiałam, ale teraz tak, był dla mnie za dobry. Cholernie za nim tęsknię. Od paru miesięcy nie ma niemalże dnia, kiedy bym o nim nie myślała. Tak bardzo bym chciała cofnąć czas, żeby znów był obok mnie. Najbardziej też chyba żałuję, że na koniec „nawrzucałam mu”. Patrzyłam na to, jaki on jest, a nie na to, jaka ja jestem wobec niego. Źle go traktowałam. Nie szanowałam go. Mogłabym go przepraszać codziennie do końca życia, byle by tylko był ze mną.
Jest spora szansa, że jednak Ci ten związek podświadomie z jakiegoś powodu nie pasował. To, co opisujesz nie wygląda na tęsknotę za miłością życia, tylko chłodną kalkulacje zysków i strat. Twój były narzeczony nie spełniał wszystkich Twoich potrzeb, ale z wszystkich facetów, na jakich się natknęłaś, spełniał ich najwięcej. Nie mówię, że te wady, które mu wypominałaś były istotne i prawdziwe, ale to, że ich szukałaś mogło wskazywać na to, że Twój umysł się jakoś przed tym związkiem próbował bronić. Może nie wystarczająco go kochałaś. W każdym razie nie ma się co samobiczować, szukaj dalej
Dla mnie to autorka miała wygórowane, nierealne oczekiwania. Wymagała nie wiadomo czego, samemu nie dając za wiele.
Bardziej bym powiedział, że oczekiwała nie wiadomo czego, samemu nic nie dając, a po czasie jak porównała go z innymi to się okazało że inni mając do czynienia z takim jej podejściem po prostu dawali jej kopa w dupę i jej się zatęskniło za poprzednim wygodnym życiem.
Mogło tak być. To co opisalam to może trochę projekcja, bo przynajmniej ja zawsze miałam tak, że przestawalam się starać, jak mi coś w związku nie pasowało. Tu zakładam, że mogło być podobnie. Choć wiadomo, niekoniecznie
Uwielbiam anonimowe! Gdy mężczyzna zrobi coś złego jest jechany w komentarzach z każdej strony. Za to, gdy coś podobnego zrobi kobieta, to jest tłumaczona. Zawsze wtedy znajdą się komentarze szukające usprawiedliwień. Przecież, gdyby tu było wyznanie mężczyzny, że "nawrzucał" kobiecie, to by nie zostawiono na nim suchej nitki.
I ta porada "szukaj dalej". Tak, autorka była toksyczną osobą w związku, szukająca wad w partnerze i próbującą zmienić go na siłę, ale niech szuka dalej. Po co jakaś autorefleksja, wyciąganie wniosków, próba zmiany swojego podejścia...
Dantavo nie jestem przekonana, że facetowi napisałabym co innego. Mam kolegę, który będąc w kilkunastoletnim związku, który stoi w miejscu (mieszkają razem, ale on się nie oświadczył i nic się dalej u nich nie dzieje nowego), poznał ostatnio nową dziewczynę i się zakochał i też mówiłam mu, że moim zdaniem coś mu w jego związku musi nie pasować i musi być niepewny, skoro się nie oświadczył. I że ja na jego miejscu bym zerwała z aktualną dziewczyną i spróbowała z tą nową. Było tutaj wyznanie o trochę podobnej sytuacji, ale napisane w zupełnie innym tonie i tam pisałam gościowi, że zakochanie to chemia, a miłość to wybór i pewnie będzie się jeszcze fascynować innymi dziewczynami w życiu, ale to nie znaczy, że warto zmieniać. Wszystko zależy od kontekstu
Ale celowo pomijasz pewne rzeczy z wyznania. Na przykład to, że autorka "nawrzucała" facetowi oraz że zachowywała się wobec niego toksycznie.
W sytuacji, którą opisujesz związek się wypalił i facet nie był szczęśliwy. Tutaj jeszcze dochodzi toksyczność autorki. A ty jej takie zachowania usprawiedliwiasz. Jakby facet napisał wyznanie, że "nawrzucał" na swoją kobietę to też byś mu spokojnie napisała, że to przez to, że kobieta nie spełnia jego oczekiwań, czy byś go jednak trochę skrytykowała?
Bo ja jestem pewny, że jakby facet napisał takie wyznanie jak to, to ogólnie na anonimowych w komentarzach byłby zjechany całkowicie.
Ok, mój komentarz był wybiórczy, co może być rzeczywiście mylące, przepraszam. Chciałam się skupić na wątku tego jak to były miał być miłością życia autorki, a moim zdaniem ona za nim tęskni tylko dlatego, że nie udało jej się znaleźć nikogo lepszego. Co w sumie też krytykuję w swoim komentarzu jako chlodną kalkulację, więc nie maluję autorce aż takiej laurki. Ale to bardziej wynika ze skupienia się w komentarzu na jednym motywie. Rozumiem, że to może być mylące i masz rację, zachowanie autorki było toksyczne. Nie neguję tego, po prostu nie podkreślałam tego w swoim komentarzu, bo chciałam przede wszystkim jej przekazać, że mało to ma z miłością wspólnego moim zdaniem :)
Te wyznanie to wyrzyg feministki która oszukały "Wysokie Obcasy".
Brak reakcji jest przyzwoleniem. Ty kobiecie, która zachowywała się niesamowicie toksycznie nie zwróciłaś uwagi, że zachowanie było złe. Napisałaś "szukaj dalej" i, że nie ma się co samobiczować.
A ma kogoś? Czy jest sam? Jeżeli jest sam, to możesz mu powiedzieć to co tu napisałaś. Prawdopodobnie nie wróci, ale zapytać nic nie kosztuje, a możesz wygrać życie.
Wyznanie wygląda jak transkrypcja rolki z TT lub shorta z YT silnej, niezależnej kobiety zwiedzionej przez feminizm. Same czerwone flagi. Autorka otrzymała to, na co zasłużyła.