#kshTN

Moja szefowa wpadła ostatnio na genialny pomysł. Genialny według niej, oczywiście.
Zaproponowała swoim pracownikom (jest nas czwórka z panią X, ale ona o tym nic nie wie), żeby złożyć się na paczkę dla naszej koleżanki (panna X) na święta, bo ona jest w bardzo ciężkiej sytuacji rodzinnej. Każda z nas wie, jaka jest jej sytuacja. 22 lata, trójka dzieci. 5, 3 i 2 latka. Jej facet pracuje na budowie i połowę wypłaty wydaje na fajki i piwko po pracy, bo mu się należy.
Szefowa zaoferowała, żeby każdy z nas dał tyle, ile uważa za słuszne, a szefowa za te pieniądze kupi trochę słodyczy i zabawek dla dzieci. Sama z góry powiedziała, że od siebie wykłada 200 zł i bardzo się ucieszy, jak damy chociaż symboliczne 100 zł.
100 zł to nie tak dużo. Racja. Jednak święta kosztują, prezenty dla rodziny też, a za coś jednak muszę żyć poza tymi świętami.
Dwójka dorzuciła się po te 100 zł, ale ja nie dałam. Powiedziałam wprost, że ja to co najwyżej mogę kupić trzy czekolady i na mnie nie ma co liczyć, bo ja też mam swoje wydatki i niestety za coś żyć muszę. Zostałam nazwaną sknerą i bezduszną babą, bo jak tak mogę. Oczywiście padł argument, że nie mam dzieci, więc nie wiem, jak to jest, gdy nie można dać dziecku tego, czego pragnie.

Mają rację. Nie wiem, jak to jest. Nie bez powodu. Chciałabym mieć teraz dziecko, ale nie stać mnie na nie. Pracuję w małym osiedlowym popularnym sklepie za kasą i zarobię minimalną na miesiąc. Mój facet ma lepszą pracę, ale dużo więcej też nie wyciągnie. A jednak kredyt hipoteczny, opłaty, moje studia i pomoc finansowa dla jego chorej mamy kosztują. Wszystko kosztuje.
Pani X jest dla mnie nieodpowiedzialna. Nie stać ją nawet na zabawki dla dziecka, nasze koleżanki z pracy często oddawały jej jakieś ciuchy po dzieciach, bo wyrosły, czy zabawki, które od dawna leżą w kącie. Sama też czasem jej pomagam. Wychowałam się na wsi i jak moi rodzice do nas przyjeżdżają, to przywożą taką furę jedzenia, że dajemy to mamie mojego faceta albo pani X, bo u nas by to się zepsuło, w końcu co zrobić z 20 kg jabłek czy 10 kg marchewki prosto z pola. Takie rzeczy jak domowe dżemy czy powidła też chętnie oddam, bo nie jadamy ich w domu zbyt często.

Nie wiem właściwie, po co jej pomagam. Chyba tylko dlatego, że szkoda byłoby mi wyrzucać to jedzenie, a wiem, że jej dzieciaki się ucieszą. Nieraz zresztą dziękowała za pyszny truskawkowy dżem i mówiła, że dzieci uwielbiają naleśniki z tym dżemikiem i pytają, kiedy ciocia znowu da coś tak pysznego. Tym razem jednak się zbuntowałam.
Każda z nas zarabia tyle samo i fakt, że ktoś nie myśli o swojej przyszłości, tylko płodzi dzieci, jest dla mnie skrajnie nieodpowiedzialny. I ja łożyć na niego nie będę.
Szwedacz Odpowiedz

Nie masz obowiązku utrzymywać znajomych z pracy za swoją wypłatę. Pomyśl o tym jakie macie utargi i o tym ile proporcjonalnie możecie dać. Ty zarabiasz minimalną krajową, a szefowa? 3-4 razy więcej? Jak ktoś zarabia powiedzmy 10 tysięcy to dla niego te 200zł są nieodczuwalne, zarabiając 3500 większość pieniędzy idzie na kredyt, czynsz i bieżące potrzeby i te 100 zł to dla Ciebie znacznie większa kwota.

karolyfel Odpowiedz

Słusznie.

coztegoze2 Odpowiedz

Tak szczerze to myślę, że takie pomaganie wcale tej rodzinie nie pomaga. Jak partner, więc zakładam, że ojciec dzieci zamiast na nie woli wydawać kasę na piwo i fajki to coś jest mocno nie tak w tej rodzinie. A jeśli to nie jest ojciec tych dzieci to matka powinna otrzymywać alimenty na nie albo od ojca/ ojców albo z funduszu alimentacyjnego. Do tego 800+ na każde dziecko i zniżki z tytułu rodziny wielodzietnej. Także Do tego ulgi podatkowe na dzieci.

Takie dawanie to tylko utrzymywanie opiekunów w tym, że inni ludzie im się zawsze dołożą do tych dzieci. Tu by się przydało pogadać z dziewczyną o zabezpieczeniu oraz ja bym nasłała opiekę żeby się upewnili że dzieci nie zostają pod opieką pianego opiekuna (skoro partner tyle wydaje na nałogi). A i jeśli partner to ojciec to tę dziewczynę dobrze by było wysłać do ośrodka uzależnień na rozmowę.

Postac

Ulgi z tytułu rodziny wielodzietnej są tak rzadkie, że może ich nawet nie odczuć.

A z resztą się zgadzam.

Szwedacz

Dodam, że nawet będąc w związku może wystąpić o alimenty od ojca swoich dzieci. Po prostu zamiast wydać je na uzależnienie, przejdą na konto mamy by były wydane na dzieci.

coztegoze2

@Postac masz ok. 41 000 miejsc w Polsce, gdzie karta dużej rodziny jest przyjmowana i daje zniżki. To mało?

Postac

Ale jakie zniżki? Na paliwo na Orlenie, gdzie ze zniżką i tak wychodzi ze drożej, niż gdzie indziej? Bilety wstępu gdzieś, pociągi, biżuteria... W każdym razie nic z takich niezbędnych rzecz, potrzebnych na co dzień.

coztegoze2

@Postac nie masz racji, ale jak chcesz po prostu narzekać to sobie narzekaj, ale nie mi.

Postac

Według mnie to stwierdzenie faktu, a nie narzekanie. Chętnie bym się dowiedziała o zniżkach dla rodzin wielodzietnych, które faktycznie ułatwiają życie.

NAUS Odpowiedz

Ja mam prostą zasadę: ktoś mi coś daje, ja mu się odwdzięczam. Niekoniecznie musi być to prezent, wiele razy ktoś coś dla mnie po prostu zrobił i w ramach rewanżu ja mu coś kupiłem, dałem albo zapłaciłem więcej niż było ustalone. Bo autentycznie chciałem i nikt nie musiał mnie do niczego namawiać.

Tak jak moi przedmówcy uważam więc, że postąpiłaś słusznie, natomiast teksty Twojej szefowej czy kto tam zaczął Ci ubliżać są tak niskie, że szkoda gadać. Jak jest taka dobra i chce grać matkę teresę to niech jej podniesie wypłatę, a nie obciąża kosztem swoich wymysłów osoby trzecie.

Szwedacz

Odwdzięczanie się zawsze prowadzi to pewnych zależności i nieprzyjemnych sytuacji. Podam przykłam z niedawnych historii anonimowych. Mężczyzna pisze, że jego mama często wpada do jego mieszkania i mu sprząta itp. Nie jest to na jego prośbę, nie jest to mile widziane przez niego, jednak przymus odwdzięczania w pewien sposób uzależniał by ich od siebie, bo mama zrobiła coś niechcianego, no ale jednak włożyła wysiłek- należy jej się wdzięczność. Tam w historii chodziło o coś innego, ale to dobry przykład.
Piszesz że odwdzięczasz się bo tego chcesz i chcę to podkreślić. Odwdzięczanie się za niechciane rzeczy nie jest czymś do czego powinno czuć się przymus. Odwdzięczanie się bo ktoś faktycznie wysłuchał naszych potrzeb i pomógł jest całkowicie naturalne.

NAUS

Wybacz Szwędaczu, ale niestety już od pierwszego zdania Twojej wypowiedzi widzę, że zupełnie się z Tobą nie zgadzam. Rozumiem, że w pewnych sytuacjach może być jak mówisz, jednak wszystko zależy od kontekstu, wymiaru takiego rewanżu i po prostu relacji między ludźmi, między którymi się to dokonuje. Podajesz przykład nienormalnej relacji, w której jedna strona jest współuzależniona od drugiej, uwierz mi, że w zdrowych relacjach odwdzięczanie się nie jest niczym negatywnym. Przychodzi naturalnie, spontanicznie i buduje zaufanie między ludźmi. To między innymi na tym prawie wzajemności zbudowałem całe swoje dorosłe życie, z którego jestem bardzo zadowolony.

karlitoska Odpowiedz

Szefowa to patologia, zamiast namawiać was na jakieś zrzutki powinna każdej dać w grudniu tzw. karpiowe.

TakBylo12 Odpowiedz

O co wszystkim chodzi z tym „płodzeniem dzieci”. Kobieta ma trójkę, a piszecie jakby ich miała 6 albo więcej. Skąd wiecie jaki miała na to wpływ, może dwoje było zaplanowanych, a trzecie to wpadka. Nie znacie par, którym pomimo antykoncepcji zdarza się ciąża? Jeśli mąż chleje, to możliwe, że tego dnia nie zapytał jej o zgodę. Jest wiele opcji, ale dziś wszędzie słychać, że ci biedni to są jak króliki, dzieci płodzą i nic więcej.

Dodaj anonimowe wyznanie