#kseXk

Mam własny sklep z urządzeniami RTV AGD, a także serwis owych urządzeń. Czasem gdy ktoś chce kupić nową pralkę, lodówkę itp. odkupuję starą, naprawiam i sprzedaję.
W parafii jest też dość klawy proboszcz. Człowiek poważny, rozważny, widać, że miał powołanie, ale też jest dobrym ziomkiem, który lubi pomagać, w związku z czym wkręcił mnie w akcje charytatywne, tzn. pomaganie biednym i potrzebującym, z czego wynikają różne sytuacje. Opiszę trzy z nich.

Piątek, lipcowy upalny wieczór, piję piwko po pracy, wpada z impetem proboszcz i pyta o lodówkę, sprawną, na już. Stwierdziłem, że mam po naprawie i przetestowaną. Proboszcz kazał mi pakować ją na busa i zawieźć do pewnej rodziny, niestety kończyłem czteropak i nie nadawałem się do jazdy, proboszcz wziął kluczyki i kierował busem.  Na miejscu dom skromny, ale zadbany, rodzina z trójką dzieci, matka – żywiciel rodziny – w gipsie i zepsuta lodówka. Zamiana lodówek + kawa, herbata, naleśniki i szarlotka o 23.00...
Przez kolejny miesiąc codziennie owa gospodyni przynosiła mi do pracy pierogi, naleśniki, kotlety, jakieś ciasta itd. – bilans +5 kg w miesiąc... (za lodówkę zapłaciłem ja, bo przegrałem z proboszczem w karty :D).

Dostałem informację od żony, że w pobliskiej szkole jest dziewczynka, średnia nigdy nie mniejsza niż 4.9 (trzeba mieć łeb), której brakuje kontaktu ze światem, czyt. tablet, laptop, internet. Postanowiłem zasponsorować jeden z notebooków + internet, za którzy płacić mieli moi pracownicy. Oczywiście jako nagroda/stypendium został oficjalnie wręczony na apelu.
Po trzech tygodniach z prędkością wiatru wpada do mnie matka wcześniej wspomnianej dziewczynki z gębą, dlaczego dostała tak TANI KOMPUTER i ona chce ejpla, żeby nie wstydzić się przed koleżankami. Szybko pozbyłem się jej, mówiąc, że zamienię, jeśli dopłaci 2800 zł.
Kilka dni potem podarowane urządzenie trafiło na portal aukcyjny za 2500 zł (+darmowy internet na 2 lata). Urządzenie zostało przeze mnie zdalnie zablokowane i nowy nabywca nie mógł z niego korzystać. Matka próbowała straszyć mnie sądem, ale nie wiedziała, jak to zgłosić.

Spaleniu uległa część domu jednorodzinnego – łazienka, kotłownia i kuchnia. Datki zebrane na tacę oraz zrzutka mieszkańców miały być na sprzęt AGD dla pogorzelców. Została za te środki kupiona pralka, lodówko-zamrażarka, kuchenka z piekarnikiem, a reszta pieniędzy poszła na zakup kabiny prysznicowej itp.
Dwa dni po dostarczeniu urządzeń Janusz and Grażyna przywieźli wszystko na przyczepce i zażądali zwrotu gotówki, bo „oni za te pieniędze to se kurna jak ludzie bedo żyć, a chałupe se używanymi urządzą”.
Towar odebrałem, a pieniędzy nie oddałem, zostały wykorzystane na modernizację przejścia dla pieszych i plac zabaw dla dzieci (łącznie 8579 zł).

Z perspektywy czasu wiem, że pomocy potrzebują ci, którzy o nią nie wołają.
Czaroit Odpowiedz

Ostatnie zdanie w punkt. Tak, zazwyczaj tak jest. Prawdziwe cierpienie obywa się w ciszy.

Głodne, maltretowane dzieci patrzą oczami jak spodki gdy ktoś je, ale nie wyciągają rąk po cudze. Biedni ludzie pożyczają 5 zł od sąsiadki i gotują zupę na sznurówkach, ale nie domagają się wielkim głosem o datki. Za to wszelkiej maści Karyny i Brajany drą gęby na pół wsi, że im się NALEŻY.

Wspaniała postawa, Autorze. Podoba mi się nie tylko Twoje dobre serce, ale też Twoja mądrość i siła charakteru. Kolejny piękny człowiek dzisiaj. :)

Tonieja99 Odpowiedz

Taka pra da. Ci, którzy potrzebuje pomocy siedzą cicho, nie narzucają się a przede wszystkim nie proszą... Nie ufam tym, którzy ciągle proszą o coś. Działał charytatywnie więc znam podejście ludzi... Szkoda mi tylko tych, których nikt nie widzi a którzy pomocy potrzebują

Dodaj anonimowe wyznanie