#k49Ym
Przez całe studia dorabiałam na jednej z setek siłowni w moim mieście.
Poza wypłatą miałam kilka dodatkowych benefitów. Między innymi nielimitowany czas na siłowni po pracy, z dostępem do wszystkich stref. 30 minut w trakcie pracy było przeznaczone na trening typu zdrowy kręgosłup, gdyż większość dnia siedziałam lub stałam, to była super inicjatywa. Na koniec dnia wszystkie kanapki i tosty były dla nas lub do wyrzucenia. Tyle oficjalnie...
Od cholery ludzi zostawia na siłowni swoje rzeczy. Od bielizny przez buty, kurtki po elektronikę i zabawki erotyczne. Wszystko co zostanie znalezione ląduje w pudle i klient ma trzy dni na odbiór; jeśli to coś cennego jak portfel, telefon lub klucze od auta, to wszystko czeka rok. Po tym czasie mamy obowiązek wszystko wyrzucić do kosza, którego nie da się otworzyć bez klucza. Nikt nie pilnował tego, czy śmieci trafiają do tego kosza, tylko pilnowane było, by nic z niego nie szło wyciągnąć.
W ciągu trzech lat sprzedałam na necie dziesiątki par butów, toreb sportowych, elektroniki i wszystkiego innego. Oczywiście zachowałam wszystkie procedury, nigdy nie oszukiwałam, jedyny moment to było wynoszenie śmieci – to, co chciałam zabrać, w drodze do kosza wrzucałam do dużej torebki.
Nie czuję się z tym źle, nie mogłam oddać tych rzeczy, często nikt nigdy po nie się nie zgłaszał, a ja dorobiłam sobie do bardzo ograniczonego budżetu studenckiego. A bardzo było mi szkoda wyrzucić często prawie nowe, dobre, markowe rzeczy.
Przetrwałam i było warto.
Co za bzdury!
Pracowałem kiedyś w hotelu. Liczba zostawianych przez gości rzeczy wcale nie była aż tak duża, a goście potrafili się upomnieć o parasol, gdzie wysyłka kurierem przekraczała jego wartość, więc nie wierzę, że ludzie tak po prostu zapominają aż tak wiele przedmiotów, w tym takich droższych.
Chyba że im w tym pomagałaś? - a to już złodziejstwo.
Może w jakimś tańszym hotelu pracowałeś? Moi znajomi pracują w tych najlepszych za granicą i to norma że goście zostawiają naprawdę drogie markowe rzeczy, ale że to bogacze to często nawet nikt się po to nie zgłasza
Hotel ****, jeden z najdroższych w mieście.
Skoro byli właściciele olali swoją własność, a te przedmioty i tak miały iść do wywalenia, to można je sobie przywłaszczyć.
Chociaż że to były dziesiątki przedmiotów, a nie pojedyncze przypadki, to raczej nie wierzę.
Naprawdę klient ma tylko trzy dni na odbiór rzeczy? Nie chce mi się w to wierzyć. Brzmi jakbyś szukała na Anonimowych usprawiedliwienia dla tego co robiłaś. Dziesiątki wartościowych rzeczy, których nikt nie szukał? Serio?
W jakim mieście są setki siłowni? Chyba że liczyć te domowe które ludzie sobie montują w piwnicy. I jak można zostawić w siłowni buty? Nawet w klubach gdzie 90 procent ludzi jest po alkoholu nie znajduje się tylu rzeczy. Chyba autorka opowiadania raz w życiu była w siłowni i coś cennego tam zgubiła.
Jeżeli to prawda to pochwalam. Niczego nie ukradłaś, mogli wrócić po swoje rzeczy. A nawet lepiej, że ty miałaś kasę, a rzeczy drugie życie i nie wylądowały na śmietnisku
To co zrobiłaś było dobre.