#jfHrz

Jestem uczniem 4 klasy technikum. W moim województwie właśnie rozpoczęły się ferie zimowe, które potrwają do 2 marca.

Już trzeci rok z rzędu otrzymałem jedynkę na półrocze z matematyki. Jeszcze we wrześniu było już pewne, że jedynka na półrocze znowu mnie nie ominie – w tamtym miesiącu dostałem trzy jedynki: ze sprawdzianu, z odpowiedzi przy tablicy i z zadania domowego. Do tego jeszcze doszła nieudana poprawa pierwszego sprawdzianu, dwie jedynki z kartkówek i jedynka z drugiego sprawdzianu, której również nie udało mi się poprawić. Po raz pierwszy nie dostałem ani jednej pozytywnej oceny w półroczu z matematyki.

Ucząc się samemu matematyki, i próbując zrozumieć schemat rozwiązywania zadań, nie rozumiem kompletnie nic, mój umysł nie pracuje, a ja czuję się jak niezdolny do wykształcenia. Korepetycje? Po godzinach nauki z korepetytorem chwilowo ogarniam, o co chodzi, ale jak już jestem zostawiony sam sobie, to wraca totalna pustka w głowie i lag mózgu, a na sprawdzianach i kartkówkach jedyną rzeczą, którą dobrze napisałem, było... moje imię i nazwisko. Dla mnie jako kogoś, kto jeszcze w 1 klasie technikum radził sobie z matematyki samodzielnie, a jedynki były rzadkością, jest to absolutne upokorzenie. O ile jeszcze w 3 klasie miałem dużo argumentów przemawiających za mną i mimo że już w 3 klasie nauczycielka matematyki chciała usadzić mnie na sierpień, udało mi się wybronić, tak teraz nie mam nic, czym mógłbym się bronić.

Oprócz mnie jeszcze 11 innych uczniów w mojej klasie dostało 1 na półrocze, czyli 12 z 27 uczniów w mojej klasie. To nie jest problem uczniów, tylko nauczyciela. Jeśli połowa klasy ma problemy z przedmiotem, to wcale nie oznacza, że ktoś się źle uczy lub jest zbyt leniwy. To oznacza, że nauczyciel albo słabo tłumaczy, albo w ogóle nie tłumaczy, tylko wymaga. Wielu nauczycieli zapomina, że nauka to 50% pracy ucznia i 50% pracy nauczyciela. To nie działa tak, że uczeń ma robić wszystko, czyli wziąć podręcznik i kuć samemu. Za to płacą nauczycielowi, żeby dobrze tłumaczył, żeby uczniowie zrozumieli matematykę.

W dodatku nauczycielka matematyki postanowiła zmienić formę poprawy – zamiast pisać sprawdziany jeszcze raz, dostaliśmy zestaw 15 zadań, które wszystkie mamy zaliczyć. Gdy czujemy się gotowi na rozwiązanie zadania, zgłaszamy się do pani, wybieramy zadania, które chcemy zaliczyć, a nauczycielka zmienia nam liczby.

Czas na poprawę półrocza mamy do 28 marca. Jednak jeśli ktoś mocno się stara i niewiele zostało mu do zaliczenia po 28 marca, jest możliwość wydłużenia czasu do weekendu majowego. Po feriach to będą już tylko 4 tygodnie na poprawę, a póki co mam do zaliczenia tylko 2 zadania z 15.

Czuję, że z powodu matematyki rok 2025 będzie najgorszym rokiem mojego życia, łącznie z poprawką w sierpniu, zrujnowanymi wakacjami, a być może nawet powtarzaniem 4 klasy. Czarna rozpacz mnie już ogarnia...
coztegoze2 Odpowiedz

Twierdzisz, że to problem nauczyciela, ale teraz zadam kilka pytań:
1. praca z korepetytorem nie zmienia Twojej sytuacji. Dlaczego?
2. Zadania na poprawę to te same zadania, które były tylko ze zmienionymi liczbami. Jeśli ktoś się nauczył schematu rozwiązania to rozwiąże to bez problemu. To jest naprawdę przyjazna forma zaliczenia.

Może masz po prostu za duże zaległości z matematyki w chwili obecnej i trzeba by było ogarnąć podstawy?

Solange

U mnie w szkole też tak było. Połowa klasa 1 i poprawki w sierpniu, druga połowa 2 i ledwie przechodziła i jedna osoba 5 na koniec. Na lekcji wyniki zadań poprawne. Kartkówki i sprawdziany oceny mniej więcej jak na koniec roku (półrocza zresztą też). Matura jak na tak słabe oceny w sumie na 50 kilka procent napisana. Większość zdała, tylko nieoficjalni dyslektycy i ludzie z dyskalkulią (a była ewidentnie dziewczyna, która powinna się przebadać, bo uczyła się tej matematyki wiecznie, a i tak z najprostszych rzeczy miała 1).

Ciomak Odpowiedz

TO że ona nie umie uczyć to może i jest prawda. Natomiast nauczenie się 15 zadań kiedy masz możliwość chodzenia na korepetycje to naprawdę wygląda na sensowne rozwiązanie problemu. I to chyba nie jest rzecz NIE DO PRZESKOCZENIA.

Sam do technikum chodziłem kilkanaście lat temu, ale materiał z podstawy matematyki to nie jest czarna magia.

Powiedz rodzicom, że materiał i cała sytuacja z matmą Cię przytłacza i może Ci coś pomogą. natomiast nauczyciel wam mega idzie na rękę. To nie jest tak że się uwział. Że was poniża. Wręcz przeciwnie. Daje zestaw zadać które zaliczać możesz nawet POJEDYŃCZO.

WIęc nawet jak nic kompletnie nie kumasz to możęsz się na pamięć nauczyć co pokolei się robi i dosłownie jak małpa pozaliczać.

Dodatkowo o ile jedynki ze sprawdzianów i odpowiedzi przy tablicy można zrozumieć o tyle z pracy domowej już nie koniecznie. Już lepiej żeby mama czy tata rozwiązali Ci te zadanie, ale musisz je mieć. I tego musisz pilnować.

Podumowując, masz ten plus że choć nauczyciel nie umie tłumaczyć to jest ugodowy i da się z nim coś dogadać. Wykorzystaj to i co tydzieć zaliczaj minimum 2 zadania. Wtedy nawet jak nie zaliczysz wszystkich a np. zaliczysz 11 zadań. to nauczyciel widząc że coś próbujesz i się starasz to na tę pandę( pan da) to tę dwójkę ugrasz.

Dantavo Odpowiedz

Nie twierdzę, że nauczycielka jest dobra, ale obwinianie tylko jej to szukanie wymówek. Nauczycielka zła, korepetytor zły, zadania złe. Weź się za naukę, zamiast szukać wymówek. Nauczycielka daje najbardziej przyjazna formę poprawy, a ty i tak jęczysz. Do tego wiedziałeś w tamtym roku, że masz zaległości i nie zrobiłeś z tym kompletnie nic.

JoseLuisDiez Odpowiedz

W liceum mieliśmy taką babkę od niemca - w 1 klasie uwaliła chyba pół klasy, w 2 zdałem tylko dla tego, że miałem zmienić szkołę (nic z tego ostatecznie nie wyszło), w 3 znowu poprawka. I to nie, że problem był ze mną, tylko z nią. Korepetytor po 1 zajęciach stwierdził, że powinienem mieć minimum 3, a na poprawce uzyskałem maksymalną możliwą ocenę - 3. W 4 klasie zmieniła się nauczycielka i miałem na koniec 4.

ohlala

Ale u autora tak nie jest, bo nawet pracując z innym nauczycielem nie jest w stanie przyswoić wiedzy na dłużej, chociaż korepetytor dobrze mu to wytłumaczył. Jak na moje, to autor musi poszukać innych metod nauki, które będą dostosowane do jego potrzeb.

BanonC

Ja to na serio nie rozumiem po co ona tak do tego Niemca podchodziła jak z niego nie trzeba matury zdawać, tylko wystarczy mieć oceny

NieChceLoginu Odpowiedz

Prowadziłem kiedyś korepetycje, dla - wtedy- gimnazjalistów. To był wolontariat dla dzieci z biednych (czyt. patologicznych) rodzin. Każdy miał dokładnie ten problem. Jak tylko zaczynało się coś tłumaczyć, wzrok stawał się szklisty. Jeśli kogoś udało się ogarnąć tak, żeby słuchał, to się nauczył. A potem i tak dostawał jedynkę. To był problem czysto psychologiczny. Ta dzieci miały poczucie, że do niczego i tak się nie nadają, i tak zawsze zrobią coś źle i tak ich nikt nie doceni. Nie wiem skąd ten problem u Ciebie, ale - jakkolwiek to głupio nie zabrzmi- spróbuj zmienić nastawienie i podejść do tematu na zasadzie "uda mi się).

Czaroit

NieChceLoginu
O to to. Zgadzam się co do przecinka. Też uczyłam takie dzieci i mam identyczne wnioski. Momentalnie szkliste oczy i kompletnie wyłączony umysł.

Ale gdy różnymi sztuczkami udało mi się skupić uwagę dziecka, okazywało się, że spokojnie można je nauczyć wszystkiego. Małymi kroczkami, ale kumało, i było bardzo z siebie dumne. Nawet sprawdziany w szkole pisało dobrze.

Coż z tego, skoro takie dziecko, wyzywane codziennie od tłuków i głupoli, zamiast nagrody za swój trud dostawało jedynie niedowierzanie i pogardę. Bo rodzice i nauczyciele nie chcieli już uwierzyć, że to dziecko może być inteligentne i rozumieć, co się do niego mówi. A dziecko zawsze zrobi wszystko, by spełnić oczekiwania rodziców...

Płakać mi się chce jak pomyślę, ilu ludzi zniszczono w ten sposób. :(

Livarot Odpowiedz

Wielu ludzi ma jakiś dziwny problem z liczbami , trudno powiedzieć czy wynika to z IQ czy z tego że nigdy się nie uczyli. Na przykład mają kupić płytki na pomieszczenie 4 metry na 6 i nie potrafią obliczyć powierzchni nie mówiąc już o ilości płytek. Potem kompromituja się w markecie budowlanym prosząc panią sprzątająca o pomoc.

Dalie

Sądzę, że po części może to wynikać z uczenia często po prostu kompletnie niepraktycznych rzeczy, jeśli ktoś nie wybierze danego zawodu juz nigdy zapewne logartmy czy kombinatoryka nie będą mu potrzebne. Matematyka przydaje sie w życiu, to fakt, ale nie cała i raczej nie ta mocno złożona, w codziennym życiu.

HansVanDanz Odpowiedz

Ukończyłem technikum i dziwię się, jeżeli się zdecydowałeś na taką szkołę, jeżeli masz problemy z naukami matematycznymi.
Tak, tak - nauczyciel zły, bo sobie nie radzę.
Na politechnice wykładowca nam mawiał, że matematyki nie najeży się uczyć, a zrozumieć.

BanonC Odpowiedz

I tak wygląda system edukacji w Polsce.
Uczenie się matematyki służy do ćwiczenia mózgu a nie do umienia, bo w tym się jest dobrym, albo się nie jest, a jak się nie jest to u takiego ucznia tylko się traumę wzbudzi. Samo to, że większość uczniów ma 1 to już można wyciągnąć wnioski i nie chodzi mi o nauczycielkę, tylko o to, że nie da się nauczyć kilkunastu, kilkudziesięciu osób matematyki na raz, bo niektórzy muszą w indywidualny sposób przyswoić wiedzę. Chore też jest to, że rodzice muszą płacić, niemałe pieniądze na korepetycje, skoro edukacja jest niby darmowa. Powinno też być tak, żeby były i oceny np. za prace domowe, obecności, prowadzenie zeszytu i.t.p, bo liczy się też podejście, bo komuś może zależeć, ale po prostu nie potrafi się nauczyć niektórych rzeczy, i wtedy taka osoba nawet jakby matury nie zdała, to chociaż by szkołę ukończoną miała.

tramwajowe Odpowiedz

Trochę mnie przerazilo że uczac się na zaliczenie pierwszego semestru nadrobicie sobie zaleglości z drugiego.

Moze i nauczycielka slaba ale braki kadrowe są takie że nie licz na zmianę.

Sam dawałem korki z matematyki, ma znaczenie nauczyciel, sposób przekazywania wiedzy i w ogóle atmasfera na lekcji. To ma znaczenie na rowni z charakterem ucznia!

GeddyLee Odpowiedz

Nie można uwalić ucznia przez jedynkę na SEMESTR.

Zobacz więcej komentarzy (2)
Dodaj anonimowe wyznanie