Wczesna podstawówka, cała klasa dostała zadanie napisać wspomnienia z wakacji, jak to we wrześniu. Niestety, ja nigdzie nie wyjeżdżałam, zwyczajnie z braku kasy, napisałam za to piękne opowiadanie, opisałam swoje wymarzone wakacje. Pani pochwaliła, wszystko cacy, dopóki któreś z dzieci nie powiedziało, że przecież nigdzie nie byłam. Piękna jedynka wylądowała w dzienniku.
Do tej pory mi przykro, jak to wspomnę.
Dodaj anonimowe wyznanie
Niektórzy nauczyciele mają bardzo niepedagogiczne podejście.
Nauczyciel powinien ocenić sposób wypowiedzi, składnię i gramatykę a nie mieszać się do tego czy dziecko gdzieś było czy nie bo to nie jego sprawa
Ale dlaczego przykro? Zadanie było takie, żeby opisać SWOJE wakacje. Coś co ci się naprawdę przydarzyło ująć zgrabnie w słowa. Wymarzone wakacje to zupełnie inne zadanie. Tak samo często dają zadania, żeby opisać wycieczkę do kina czy teatru, albo wycieczkę klasową. Chodzi o to, żeby nauczyć dziecko uważnie obserwować rzeczywistość, wyciągać jakąś wartość z tego, co się dzieje.
Nie rozumiem też czemu wymyślanie miało służyć. Na pewno nie byłaś jedyną osobą, która nigdzie nie była. Jak ktoś tak posłuchał o twoich wymarzonych wakacjach, to też mógł się źle poczuć. I go, będziecie się wszyscy prześcigać w wymyślaniu?
Nauczycielka mogła się zastanowić czemu dziecko tak napisało. Zgrabne ubieranie w słowa i eufemizmy to raczej nie jest domena dzieci we wczesnej podstawówce. Na tym etapie emocje są bardzo ważne, a mała może nie umiała barwienie opisać wakacji przez TV i na placu zabaw. Taktownie w takiej sytuacji było by zaprosić dziecko na rozmowę 1/1, powiedzieć, że się bardzo docenia jakoś wypracowania, ale następnym razem prosi o opis rzeczywistości, a nie marzeń. Ewentualnie można było podać 2 tematy: wspomnienia z wakacji i wspomnienia ze spaceru.
Albo temat: opisać swoje wymarzone wakacje. Wtedy nie byłoby podziału - ten był a ten nie, bo tu rodzice zarabiają tyle a tu tyle. Marzyć może każdy, i wtedy byłyby równe szanse.
„Marzyć może każdy, i wtedy byłyby równe szanse.” Ale w czym byłyby równe szanse? Przecież ona nie dostała jedynki dlatego, że nigdzie nie była, ale dlatego, że wypracowanie nie było zgodne z tematem. Nie ma tam słowa, że ktoś się z niej śmiał, dokuczał. Nie rozumiem czemu autorka nie mogła opisać jakiegoś wyjścia nad jezioro, wyjazdu do babci, zabaw na podwórku. Coś na pewno robiła te 2 miesiące.
Wiem, jak to boli, kiedy cała klasa jedzie na wycieczkę, poza tobą (dwa razy niestety się to mi zdarzyło). Ale na pewno nie ona jedna spędziła wakacje w domu. Nie wierzę, że była w klasie gdzie wszyscy są bogaci i jeżdżą w fajne miejsca, a ona jedna nie. Może za bardzo nawymyślała, i nauczycielka uznała, że próbowała przyszpanować?
Wypracowanie było OK dopóki koleżanka nie powiedziała prawdy o wakacjach autorki, więc to raczej nie to. Wydaje mi się, że nie wiesz jak to jest pochodzić z rodziny odstającej finansowo od otoczenia, skoro tylko dwa razy nie pojechałaś gdzieś na wakacje.
A, i odpowiem na pytanie. Równe szanse byłyby w tym, że każdy może napisać opowiadanie na temat swoich marzeń. Nie każdy natomiast może zaliczyć pobyt w równie atrakcyjnych miejscach.
nauczycielka dająca oceny na podstawie opinii innego dziecka? ciekawe...