#iqeG2
Mój świat się wtedy zawalił, jednakże po dokładnym przemyśleniu zdecydowałam się na aborcję. Partnera wzięłam z zaskoczenia - tego samego dnia poinformowałam go i o ciąży, i o aborcji, na którą zamierzałam się wybrać.
On jednak nie pozwolił mi na to, stwierdził, że damy sobie radę. Że przecież się kochamy i to nieludzkie, co chcę zrobić, przecież to owoc naszej miłości... Że on taki szczęśliwy. Po bardzo długiej rozmowie dałam się przekonać, mimo że nie miałam ani wykształcenia, ani stałej pracy. On zresztą też dorabiał tylko na czarno. Uważał, że wszystko samo się jakoś ułoży i przekonywał, że znajdzie normalną pracę, aby jakoś nas utrzymać.
W sumie w tamtym momencie byłam szczęśliwa. Cieszyłam się z jego zmiany, bo wcześniej do życia nie podchodził zbyt poważnie. Naprawdę wierzyłam, że stworzymy ciepły i dobry dom. Ale... Gdy byłam w 7 miesiącu ciąży, on doszedł do wniosku, że go to przerasta. Że jest za młody na bycie ojcem i jednak nie chce się ustatkować.
Za młody? Miał wtedy 25 lat, niby już dorosły człowiek, a zachował się jak najgorszy gówniarz. Najpierw nabił mi głowę nadzieją o cudownej rodzince, a potem mnie zostawił, bo to jednak nie jest to, co on by chciał. Mówił, że to nie czas i że mnie bardzo przeprasza... Ale co mi z tych przeprosin? Co mi z tego wszystkiego? Przecież to on chciał to dziecko i nagle się rozmyślił? Ja od początku go nie chciałam, a teraz miałam z nim zostać sama. Bo ja nie miałam wyboru. Nie mogłam się nagle pozbyć brzucha i żyć jak wcześniej.
Tak więc z dnia na dzień zostałam sama. W wynajętej kawalerce, której nie miałam nawet jak opłacić. Bez rodziny, bo ojciec już dawno nie żył, a matka miała problemy psychiczne i w sumie to prawie tak jakby jej nie było, żyła w innej rzeczywistości. Dalszej rodziny nie znałam. Nie miałam do kogo się zwrócić o pomoc. Byłam załamana... Za 2 miesiące dziecko miało przyjść na świat i nawet nie miałoby gdzie mieszkać. Zresztą, ja go nie chciałam.
Nie wnikając w szczegóły, znalazłam rodzinę, która była chętna przygarnąć tego malca. Oczywiście adopcja za opłatą. Nie w Polsce, doszłam do wniosku, że jeśli przynajmniej mogę je wysłać do lepszego świata, to zrobię to. I tak się skończyła historia mojej ciąży.
Za pieniądze, które zdobyłam, wynajęłam małe mieszkanie, ubrałam się i zadbałam o siebie, a także rozpoczęłam naukę, żeby nie klepać przez całe życie biedy.
A mój były partner po roku się odezwał, nie miał pojęcia, że dziecko oddałam. Po roku stwierdził, że on jednak by chciał rodzinę...
To teraz może się okazać, że chce połowę kasy za "sprzedaż" dziecka. Co za chory zjeb.
Jednak z mojej strony, cieszę się, że dziecko żyje i mimo wszystko nie doszło do aborcji. Ale to i tak byłby twój wybór.
Co za okrutny człowiek… Nie jestem w stanie wyobrazić sobie, co pani czuła. Pani nie pozwolił się „uwolnić” od niechcianej ciąży, a później sam to zrobił, masakra. Życzę pani jak najwięcej szczęścia.
"uwolnic" od niechcianej ciazy- zamordowac dziecko
Dobra strona całej sytuacji jest taka, że to dziecko żyje, nawet jeśli nie w swojej biologicznej rodzinie. W takich sytuacjach na prawdę jest lepiej dziecko oddać do adopcji niż zabić, ale wielu woli zabić i po wielu latach żałować.
Sytuacja ta też potwierdza słuszność, że współżyje się po ślubie, czyli jak parnera/partnerkę się dobrze poznało. Każdy z nas popełnia błędy i ważne by więcej ich nie popełniać. Trzymaj się.
Nigdy nie znasz nikogo bardzo dobrze, nawet jak będziesz 20 lat po ślubie.
Caroleenka to prawda, że w 100% się nie da. Ale dużo można przed ślubem kogoś poznać.
Moim zdaniem jesteś nieodpowiedzialna.Wiedziałaś, że nie masz rodziny,siedzisz w wynajętej kawalerce,nie masz stałej pracy i zrobiłaś sobie dziecko.No gratulacje.....
Nie znam Cię, ale odpowiedz sobie szczerze, czy jesteś zawsze tak przewidujący/a, i nigdy nie popełniasz błędów? Nie jesz za dużo węglowodanów, bo cukier szkodzi, nie pijesz alkoholu, bo alkohol szkodzi, uprawiasz sport, bo brak ruchu doprowadza do chorób? Dziewczyna zaszła w niechcianą ciążę, co przydarza się ludziom od... Zawsze. I nie ma 100% skutecznej antykoncepcji, a 20 latków którzy nigdy nie uprawiali seksu,i czekają z tym do ślubu jest naprawdę niewielki odsetek. Łatwo oceniać z wygodnego fotela.
Aha czyli bardzo trudno jest przewidziec ze bez zaplecza i perspektyw trudno bawic sie w rodzine ? To ze wiekszosc ludzi zyje zludzeniami i jakos to bedzie wcale mnie nie dziwi tylko niech pozniej maja zal tylko i wylacznie do siebie a nie obdarzaja swoimi problemami caly swiat bo jedno z drugim nie uruchomilo w miare szybko pracy mozgu, ty czy ja mamy byc odpowiedzialni i ogarniac ,a innym trzeba okazac wspolczucie zrozumienie bo nie ogarniaja rzeczywistoci i prostego myslenia przyczynowo-skutkowego, no to sorry jesli ktos wyklada sie na takich podstawach to czemu ma mi byc go zal ?
A za parę lat będzie: "boże, emerytury są takie niskie, nie da się za nie przeżyć." Nie mam jeszcze dzieci, ale naprawdę plucie na matki z każdej strony nie pomaga. Nie pracuje źle, bo jest leniwym pasożytem, pracuje też źle, bo biedny pracodawca. Wynajęte mieszkanie źle, własne, ale małe źle. Pewnie, że najlepiej zarabiać mnóstwo pieniędzy, mieć wielki dom z ogrodem i wspaniałego partnera, ale życie w praktyce wygląda różnie.
Ona nie obarczyła mnie ani Ciebie swoimi problemami - oddała swoje dziecko jakiejś parze która go pragnęła, a i tak uważam że to musiała być jedna z najcięższych decyzji w jej życiu. Ciekawa jestem, jak wiele z nas czytająca to wyznanie jest z "wpadki" (włącznie ze mną :P). Ile mniej by było ludzi, gdyby ciążę mogły powstawać jedynie za obopólną zgodą obu rodziców. Duża liczba z nas nie miałaby okazji cieszyć się życiem. A swoją drogą, wszyscy oceniają kobietę, która musiała sama znosić konsekwencje decyzji, a koleś , który go "skazał* go na życie raz chce, raz nie chce, przez pierwszy rok który jest uważam bardzo trudny i wymagający miał gdzieś, czy dziecko jest zdrowe, czy ona ma pieniądze żeby kupić mu pieluchy czy jedzenie, czy sama ma zdrowie żeby się nim zajmować. Świetnie być tym "dobrodusznym", który ocali czyjeś życie, a potem móc odwrócić się na pięcie i powiedzieć "radź sobie sama".
@WiadomoKto a ja uważam, że to mogła była bardzo prosta decyzja pod tym kątem, żeby dziecka nie pakować w trudną sytuację życiową i dać mu szansę na lepsze życie.
Poza tym jak ktoś od początku mówi, że nie chce dziecka to nie dorabiajmy do tego teorii, że oddanie dziecka to "była jedna z najtrudniejszych decyzji w życiu", bo to bzdura. Jak ktoś nie chciał dziecka to uszanujmy, że ktoś nie chciał dziecka a nie wmawiajmy mu, że podjął trudną decyzję, bo oddał dziecko.
@wiadomo kto
Oboje sa siebie warci i nie ma co ich usprawiedliwić ,najbardziej ucierpiało na tym dziecko jakos o nim nikt tu nie wspomina ? Ono sie nie pchalo na swiat ,a niestety dwojka dzieciakow nie wiedziała czego chce od zycia jedno mialo gdzies dzieciaka od poczatku choc uparalo sie zeby urodzilo, a drugie je sprzedalo zeby miec na wlasne korzysci i zrzucic balast z plecow .Powiedz skoro jestes taka empatyczna i super jakbys sie poczula jakbys byla tym dzieckiem, gdybyś sie dowiedziala ze nikt cie nie chcial a sprzedali cie jak ostatni mebel ,dalej bys miala tyle w sobie sympatii do kobiety ktora cie urodzila czy w druga strone bys ja znienawidzila ?Bo przeciez jak mowisz latwo sie czyta i ocenia z tylnego siedzenia prawda ?
A smoki były w tej bajce?
Nawet sobie z nie zdajesz sprawy ile kobiet zrobiło aborcję lub oddało dziecko. Zastanów się nad tym a później komentuj
On był nieodpowiedzialny? Tak.
A ty? Nie chciałaś dziecka, bez mieszania, dochodu, staje pracy, bez niczego. Bo facet obiecał, że jakoś to będzie. Szczyt głupoty i niedojrzałości.
Szczęśliwie dziecko dostało szansę na normalne i godne życie.
Nie rozumiem skąd ta fala hejtu. Przypuszczam, że każda zakochana kobieta, w obliczu takich obiecanek faceta, postąpiłaby tak samo. Autorkę rozumiem, choć nie zabiłabym dziecka. Koniec końców dobrze się ułożyło i dziecko żyje i jest szczęśliwe. Jego matka pozbyła się problemu, któremu by nie podołała. Podjęła jedyna słuszną decyzję w tej sytuacji.