#hRlwk
Dopóki mieszkałam z rodzicami, zawsze było mi żałowane: na ciuchy, rzeczy pierwszej potrzeby, nawet lodówka potrafiła stać pusta tygodniami.
Teraz gdy już mieszkam na własnym utrzymaniu, nie pozwalam na to, żeby lodówka stała pusta czy czegoś mi brakowało. Potrafię sobie kupić droższą rzecz za odkładane pieniądze, ale problem w tym, że… jak już mam sobie coś kupić, np. jakiś ciuch, szkoda mi zawsze na siebie pieniędzy, rozważam zakupy w lumpeksach. Jeśli chodzi o jakieś rzeczy do użytku codziennego, często szukam najtańszych. I myślę, że to nie tylko oszczędność, bo gdyby to było to, to nie czułabym wyrzutów sumienia w momencie, gdzie kupię sobie jakiś droższy ciuch raz na ruski rok albo lepszej jakości rzecz do domu.
W skali miesiąca odkładam naprawdę sporą sumę jak na osobę w moim wieku (jest 4-cyfrowa), więc naprawdę nie mogę narzekać na pieniądze, a mimo to zawsze żal mi było wydać na siebie pieniądze.
Moje otoczenie tego nie widzi, bo mam to w ryzach, ale ja zawsze czuję, jak mocno muszę się boksować ze swoją psychiką, żeby choć czasem na siebie nie żałować.
"przemoc ekonomiczna" xDDD dziewczyno, po prostu miałeś BIEDNYCH RODZICÓW i tyle
Dokładnie, niedługo jak ktoś będzie miał biednego partnera to będzie też "przemoc ekonomiczna"🙈 a biedny singiel na portalu randkowym to będzie potencjalny przemocowiec szukający ofiary 🙈
I żeby nie było, nie wyśmiewam tu prawdziwych ofiar przemocy (ekonomicznej albo jakiejkolwiek innej), tylko osoby nadużywające tego terminu i udające ofiary
Autorka raczej wie lepiej niż wy, czy w domu były pieniądze na jedzenie, czy nie.
To jest coś, nad czym warto popracować. Bycie oszczędnym jest ok. Odmawianie sobie przyjemności bez powodu już nie. Teraz to są tylko ubrania, ale kto wie, jak daleko posunięte będzie Twoje oszczędzanie.
Czyli w skrócie: dorastałas w czasie kryzysu, nauczyłaś się oszczędności, a teraz masz szansę żyć w lepszych czasach, kiedy nie musisz na nic żałować. Twoja intuicja jednak Ci podpowiada, żeby uważać z rozrzutnością, bo kryzys może nadejść znowu. Z drugiej strony kuszą Cię drogie ciuchy albo inne gadżety.
Tylko wnioski jakieś dziwne wyciągnęłas. Jaka przemoc ekonomiczna? Czyja i wobec kogo?
Tu raczej się trzeba dokładnie przyjrzeć. Ludzie bardzo lubią udawać, że przemocy nie ma. Czyli takie "Jaka przemoc, to tylko klaps", "Jaka przemoc, po prostu nauczyli cię oszczędności", "Jaka przemoc, po prostu prawdę mówią jaki ty jesteś". Czyli po prostu widzą pobite, zagłodzone i zaszczute dziecko i krzyczą "Ale jaka przemoc". I jako usprawiedliwienie dają coś typu "No bo jakaś żona bogatego piłkarza narzekała, że jej za mało pieniędzy daje", ale potem robią wykład o tym, że prawdziwa przemoc ekonomiczna to jak żona nie pracuje.
Jeśli istotnie rodzice nie mieli co do garnka włożyć, ale robili co mogli to jednak dobrze, że chociaż próbowali. Jeśli uczyli oszczędności, ale pilnowali, żeby rzeczy były dobrej jakości, żeby nie kupować co chwilę nowych, a nie kazali chodzić w dziurawych butach to też mogli chcieć dobrze. Ale jeśli mieli pieniądze, ale nie na dzieci i tylko narzekali ile się pieniędzy marnuje na "bzdety", czyli cokolwiek, co dziecko chce to jest przemoc na pewno.
I też jakby pani autorka po prostu była lekko oszczędna, bo się przyzwyczaiła, że czasem rodzicom nie starczyło do pierwszego to może nawet się to przydać, ale jak najbardziej ma prawo wydawać tyle, ile rozsądnie może. Jeśli zaś boi się kupić nową bieliznę jak ze starej została sama gumka, bo wie, że rodzice by w takiej sytuacji na nią nakrzyczeli, że to zbytek to jednak nie jest to zbyt miłe.
Obie opcje są możliwe. Jednak jakoś więcej jest ludzi, którzy widząc ewidentny problem krzyczą, że ktoś zmyśla, niż ludzi, którzy istotnie zmyślają.
@Meanness
Dobrze mówisz.
Dzieci, a nastolatkowie już na pewno, wiedzą, kiedy w domu jest bieda. Może to ich frustrować, może być im przykro, ale wiedzą, że brak pewnych rzeczy wynika z braku środków. Jeśli dziecko mówi, że rodzice specjalnie nie kupowali jedzenia, to podważanie tego jest śmieszne. Już nie mówiąc o tym, że ślepe stawanie po stronie potencjalnych przemocowców może być tragiczne w skutkach. Zresztą potem ci sami ludzie pytają tutaj "czemu nie odeszłaś od przemocowego partnera" - może częściowo właśnie przez takie komentarze, które słyszy się również w życiu codziennym. Mówiąc brzydko: wmawianie komuś, że nie doświadczył przemocy, gdy nie ma żadnych podstaw, aby tak myśleć, to szczyt skurwysyństwa.
Pani ohlala, ma Pani rację. Bardzo często ludzie obwiniają ofiarę. Mam wrażenie, że ludzie po prostu chcą komuś dokopać, a najłatwiej komuś, kto już leży. Do tego są grupy ludzi, które są jakby "z góry" winne. Coś typu jakby jakiś CEO powiedział, że łysy pan w dresie go pobił to raczej od razu ludzie by się rzucili na tego łysego pana, nawet jakby to był ktoś po prostu wygodnie ubrany wracający z chemii, kto tego CEO nawet na oczy nie widział. Jednak jakby jakiś dresiarz istotnie kogoś pobił to od razu by było, że trzeba było nie iść tam, gdzie stacjonują dresiarze. Po prostu jak tylko widać kto jest słabszy w danej sytuacji to od razu ta osoba zostaje celem. Do tego dochodzi patrzenie tylko ze swojej perspektywy. Więc dorośli będą popierać rodziców, bo to najbliżej nich. Pomyślą, że kiedyś sami narobili problemów, albo coś typu "za moich czasów byliśmy grzeczniejsi" i nawet nie spojrzą na to, co dziecko mówi. W przypadku znęcania się nad dziećmi łączą się te dwie opcje. Dziecko jest bezbronne, nie ma jak zmienić swojej sytuacji, więc jest tym słabszym elementem, czyli głównym celem komentarzy. Do tego jest "rywalem" rodzica, czyli "tym złym" w oczach ludzi. Więc po prostu "obrywa" podwójnie. A jak jako dziecko słyszy "rodzice cię biją, bo jesteś niegrzeczny/a" to jak dorośnie i dostanie od męża albo żony to też pomyśli, że było niegrzeczne, że to jego wina. A potem usłyszy, że skoro nie ucieka to pewnie mu się tak podoba. A jak ucieknie to usłyszy, że to jego wina, że się związek albo cała rodzina rozpadła. Ktoś wychowany w przeświadczeniu, że bycie ofiarą przemocy to jego wina nigdy nie pomyśli, że to ktoś inny jest zły. Całe życie będzie przekonany, że zasłużył i po prostu uzna, że tak musi być, zamiast cokolwiek z tym zrobić. A wtedy usłyszy, że to jego wina, bo na to pozwolił. I jak mu się urodzą dzieci to tak samo nic nie zrobi. I usłyszy, że to jego wina, że ich nie broni. Ale ten, kto bije nic nie usłyszy.
Ludzie z generacji Z mają tendencję do nadużywania takich zwrotów, jak dyskryminacja, czy przemoc ekonomiczna. Nie wiem, oczywiście jak jest w tym przypadku, ale jeśli rodzice autorki byli po prostu biedni, to nie można nazwać tego przemocą ekonomiczną. Autorka nie opisała nic, co mogłoby świadczyć o przemocy ekonomicznej, a nie zwykłej biedzie.
Ślepa wiara potencjalnym ofiarom, bez żadnych dowodów doprowadziła już do naprawdę wielu tragedii, więc z osądami na temat przemocy naprawdę lepiej się wstrzymać. Każda sytuacja, każde takie oskarżenie wymaga indywidualnego podejścia.
Kupuj jakbyś była swoją najlepszą przyjaciółką.
Tamta Ty dostawała mało, a nowa Ty - swoja najlepsza przyjaciółka - może dostać tyle, na ile zasługuje
Bardzo ładne. :)