#hPOOp
Parę miesięcy temu pojechałam z narzeczonym i jego bratem do ich kuzyna na 3 dni.
Wysiadając z samochodu, ja i narzeczony wzięliśmy ze sobą walizkę, a ten nic. Z pustymi rękoma. I nie, że potem sobie wszystko wziął z auta. Nie. On przez te 3 dni się nie mył, nie umył zębów i chodził w tych samych ciuchach. Nawet majtek nie zmienił!
Nie zawsze od niego śmierdzi, ale czasami naprawdę... przebywanie w jego towarzystwie jest nieprzyjemne.
Jest teraz u nas. Wczoraj narzeczony niby pół żartem, pół serio ze śmiechem zapytał go, czy brał prysznic, bo śmierdzi. W domu już też unosi się nieprzyjemny zapach.
Jak delikatnie dać mu do zrozumienia, żeby się ogarnął?
Przecież nawet nie chodzi o świeży oddech, tylko o zdrowe zęby.
Czy znacie takich ludzi?
"delikatnie" to nic nie zrozumie, trzeba mu prosto z mostu wyłożyć
Takie coś ma tylko uzasadnienie w chorobie, gdy człowiek nie ma siły albo grozi to fiknięciem pod prysznicem. Ale z opisu wynika że chłop zdrowy.. Ja raz po antybiotyku w zamkniętej kabinie prysznicowej dostałam takiego skurczu oskrzeli, że myślałam że już po mnie. Na granicy omdlenia. U śp. Bergoglia taki skurcz nazywano "kryzysem oddechowym". Od tamtej pory wolę nie ryzykować. Maksymalne oszczędzanie sił w razie choroby - zwłaszcza że czujesz że masz mięśnie słabe jak dętka i serce od byle lekkiego wysiłku hula jak szalone. Takie kwestie to brat mu powinien zasugerować. Tobie nie wypada jako "obcej" osobie żeby potem nie miał do ciebie jakiegoś "ale".
Jak dla mnie, narzeczony powinien wziąć go na bok i w żołnierskich słowach krótko wyłożyć: chłopie, śmierdzisz jak skunks, cała chałupa jedzie twoim smrodem. Zacznij dbać o higienę, bo to żadna frajda wąchać twój fetor. Ogarnij się w końcu i zacznij myć też kły, bo ci wkrótce powypadają. I pół pensji będziesz wydawał na dentystę.
Tyle. Tu nie ma miejsca na delikatność, jeśli od chłopa cuchnie, a on ma to w poważaniu. Z drugiej strony, sam może swojego smrodu nie czuć. Dlatego trza go uświadomić. Bez ogródek i cackania się jak z trzylatkiem. Jest dorosły, inteligentny, więc skuma.
A co z tym zrobi, to już jego sprawa.
Oczywiście można się bawić w aluzje, kombinować, zamotać temat 5 razy, a na koniec zostawić na stole ulotkę "Skutki braku higieny" oraz kostkę mydła... I babka może coś tam by z tego wyniosła. Ale to jest facet. I jak widać po wyznaniu, aluzje na niego nie działają. Do faceta najlepiej powiedzieć wprost, krótko i na temat. I go z tym zostawić. On już będzie wiedział, co z tym zrobić, i sam znajdzie mydło i prysznic. :)
Tak naprawdę to jego sprawa, nie zmusisz go, żeby dbał o higienę, jeśli sam nie chce. Chociaż myślę, że jak najbardziej możesz wymagać (i zapowiedzieć to z góry), że do Twojego domu ma przychodzić umyty. I że nie będziesz spędzała czasu w jego towarzystwie, jeśli będzie od niego czuć smrodek.
Co prawda nie wyobrażam sobie jak można to powiedzieć taktownie. Niech Twój narzeczony porozmawia z bratem, a potem zostaje już konsekwencja wykonania tego, co się zapowiedziało.
Higiena jest przede wszystkim dla nas samych.
Trudno by robił to dla innych, skoro jemu i jego partnerce to nie przeszkadza.
Jeśli jest w domu brata i jego kobiety i im to przeszkadza to już nie jest to tylko jego problem. O partnerce niezainteresowanego higieną nic nie było wspomniane.
To właściwie sprawa jego i twojej siostry
Wydaje mi się, że chodzi o brata narzeczonego autorki.
Na Podkarpaciu ludzie kąpią się raz na tydzień w sobotę wieczorem bo w niedzielę rano idą do kościoła. Jak kiedyś w sierpniu msza była w piątek nie dało się wytrzymać.
Na języku polskim:
- Jasiu jaki to czas: ja się myje, ty się myjesz, oni się myją?
- Sobota wieczór.
Kiedyś tak było (50 i więcej lat temu). Teraz wszyscy się myją, oprócz takich agentów jak ten z wyznania.