#hJyDZ
Czuję się, jakbym przeszkadzała mojej mamie, była dla niej niepotrzebnym ciężarem. A w mojej głowie pojawiają się niechciane myśli, czy nie byłaby szczęśliwsza, gdyby mnie nie było. Nienawidzę siebie i wszystkiego co robię. Bo i tak nigdy nie będę wystarczająco dla niej dobra. Zawsze znajdzie „ale”. Zawsze się przyczepi. Nie ominie żadnej okazji, aby mi wbić szpilę czy powiedzieć, że ją zawodzę.
Cztery ze sprawdzianu? Czemu nie pięć.
Drugie miejsce na zawodach? Płacę za treningi, abyś wygrywała.
A to tylko przykłady takich sytuacji.
Nigdy nie jestem wystarczająca, nieważne jak się staram. Zawszę uczę się/trenuję zbyt mało. Zawsze zawodzi ją to, co udaje mi się osiągnąć, „bo liczyła na więcej”.
A potem marudzi, że siedzę całe dnie w pokoju i z nikim nie gadam.
Bo ja po prostu się boję rozmawiać z ludźmi. Bo mam w głowie cichy głosik, który mówi, że będzie tak jak z mamą. Że będą mnie oceniać, krytykować i będą kolejnymi osobami, które zawiodę.
Miałam podobnie z moją mamą, zawsze wymagała ode mnie jak najlepszych wyników. Jak płakałam gdy pierwszy raz przegrałam konkurs recytatorski to tylko mi rzuciła, że trzeba było się nie zgłaszać... Jako dorosła wiem co za tym stało, że wierzyła, że dzięki świetnym ocenom świetnie napiszę maturę, skończę dobre studia, dzięki którym będę miała dobrze płatną pracę, a to pomoże mi być niezależną finansowo i wolną. Tylko z powodu jak sama była wychowywana nigdy nie potrafiła mi tego inaczej powiedzieć.
Piszę tak nie dlatego by umniejszyć Twojemu bólowi, ba!, sama czułam się tak jak Ty. Ale dlatego, że zrozumienie tego mechanizmu pomogło mi w dalszym życiu. Bardzo ciężko jest budować poczucie własnej wartości, gdy ciągle człowiek drży przed jakimkolwiek błędem, gdy boi się jakiejkolwiek aktywności, bo myśli, że się zbłaźni. Ale dopóki tego nie przeskoczysz to niestety się nie uwolnisz. Dopiero w liceum zrozumiałam, że ocena sama w sobie nie ma żadnej wartości, jest wskaźnikiem, ale nie zawsze obiektywnym. A na studiach że to nie tylko oceny decydują o możliwościach zawodowych a znajomości, umiejętności miękkie. Jeżeli mogę Ci coś doradzić to spróbuj otworzyć się na innych ludzi. Nie żebyś się rzucała na nich, ale poprzez zwykły small talk. Jak zobaczysz, że to działa, łatwiej będzie Ci pogłębiać takie znajomości.
A ten głosik... Znam go, jest ze mną od tak dawna, że nie pamiętam jak długo. Odzywa się, gdy jest mi smutno itd. traktuję go jako wyznacznik, że muszę o siebie zadbać, że znowu się zakręciłam i to czas by zwolnić i zrobić coś tylko dla siebie. Wtedy, gdy robi mi się dobrze, milknie.
Bardzo ładnie napisane. Powodzenia :)
Znam to. Znajdź sobie grupę znajomych, najlepiej związaną z jakimiś zajęciami, hobby itp. Ale musi to być coś, co naprawdę lubisz a nie zajęcia, na które jesteś wysyłana. Matka to matka i jej nie wykreślisz, ale spędzaj jak najwięcej czasu w miejscu, gdzie Cię doceniają i szanują. Nie ma możliwości żebyś nie znalazła takiego towarzystwa - rozglądnij się i daj ludziom szansę. Nie poczujesz się lepiej, jeśli głównie siedzisz w domu i jedynym Twoim punktem odniesienia co do własnej wartości jest krytyczna matka.
Znam to. Chore rozmowy z rodzicami powodują że się z innymi nie umie rozmawiać a nawet boi powiedzieć choć jedno zdanie do kogokolwiek. Czasem się dochodzi do takiej sytuacji że nawet z lekarzem się boi rozmawiać przez co szkodzi się swemu zdrowiu.
A może napisz do mamy list gdzie jej mówisz to co w wyznaniu i zostaw jej w takim miejscu żeby znalazła i przeczytała? Nie obiecuję, że to coś zmieni, ale dzięki temu Ty z siebie wyrzucisz emocje i dasz szansę swojej mamie dowiedzieć się jak Ty się czujesz z tym jak ona się zachowuje. Może to da Twojej mamie impuls żeby próbować się zmienić. A jeśli nie? No cóż przynajmniej będziesz wiedzieć, że nie umie tego zrobić.