W przedszkolu mieliśmy „leżakowanie”, a ja musiałem się wysikać, ale nie chciałem, żeby panie się na mnie wkurzały, bo nie wolno nam było wstawać. Podszedłem więc cicho do łóżeczka śpiącego kolegi, nasikałem tam i wróciłem do swojego... Biedak obudził się w mokrym łóżku, zaczął płakać i dostał karę za zmoczenie łóżka. Do dziś nie wie, że to nie on.
Dodaj anonimowe wyznanie
Baby stresujące dzieci nie powinny z nimi pracować. Co to znaczy, że nie wolno wstawać? To natura dyktuje człowiekowi kiedy ma udać się do świątyni dumania a nie jakieś durne baby! Swoją drogą karanie dziecka, że zdarzy mu się taki wypadek jest chore. I ogólnie zmuszania do leżakowania to przemoc. Nie każdemu dziecku chce się spać w dzień. Takie wredne babska wymuszające powinno się łańcuchem przywiązać do leżaka i też nie pozwolić wyjść za potrzebą i jeszcze pobić ich za zmoczenie łóżka to może to ich czegoś nauczy.
Durne baby, bo mają zasady w przedszkolu i dzieci muszą się stosować. Jak komuś nie pasuje, że w przedszkolach są stałe pory posiłków, zabawy i odpoczynku, to niech wynajmie nianię, a nie oczekuje od przedszkolnek, że we 2 ogarną 25 maluchów, bez stałego planu dnia, reagując na indywidualne potrzeby spania / jedzenia / zabawy każdego z dzieci.
Kara całkowicie bez sensu, tak jak zakaz wstawania. Chociaż to pewnie było dawno temu, teraz już nikt dzieci do spania nie zmusza, a wstawanie do toalety jest normalne. Nie słyszałam też o karach za zsikanie się.
W ogóle karanie dzieci za naturalne potrzeby to jakaś patologia... Ten chłopak, który myślał, że się zsikał, już i tak pewnie będzie miał traumę przez wstyd i wyśmiewanie, więc może teoretycznie dorosłe osoby powinny się zająć uspokojeniem go, może wysłać do psychologa, bo dzieci wychowujące się w zdrowych warunkach bez traumy nie sikają już pod siebie w tym wieku.
W jakim wieku?
Młodsze przedszkolaki jak najbardziej mogą mieć wpadkę z sikaniem, zwłaszcza jak śpią mocnym snem. Szukanie w tym problemów może bardziej zaszkodzić dziecku, niż pomóc.
Nie zmuszali ich by spali lecz by leżeli. Nikt tam nikogo nie karał za to że nie zasnął a przynajmniej tak nie wynika z wyznania. Nawet za to że wstał nie został ukarany. Dobre pytanie. W jakim wieku? 3 lat?
Już to widzę jak podszedłeś niezauważony. Przy dziecku stałe musi być opiekun a.co dopiero przy tylu dzieciach. Jeśli to nie było prywatne przedszkole obliczone na sxybki zysk to nic takiego nie mogło się wydarzyć.
Mogło też być niedofinansowane publiczne. A skoro były kary nawet za takie wypadki to też jest szansa, że panie po prostu robiły sobie przerwę w czasie leżakowania i dlatego nie wolno było wychodzić, bo nie było nikogo do pilnowania.
Co za bzdura! To właśnie w prywatnym przedszkolu mógby być przy każdym leżaku opiekun. W przedszkolu publicznym tak jak w szkole na całą grupę jest jeden opiekun.
Jeśli opiekunka widząc że dzieci śpią lub leżą wyszła na korytarz na plotki to mogło mu się udać.
Jeśli nie patrzyła na dzieci też mogło mu się udać. Z wyznania wynika że były co najmniej 2 co znaczy że mogła plotkować nie wychodząc z sali.
Chyba że jednak nie pracowały jednocześnie a on ogólnie nie chciał żeby panie się na niego wkurzały. A wiecie co mi się przytrafiło? Byłem ciągnięty za nogi przez chłopaka po sali a wychowawczyni (bo tak chyba należy poprawnie mówić o opiekunce w przedszkolu a nie przedszkolanka co jest określeniem wychowanki przedszkola) chyba nic nie zauważyła. Potem ustalono że rzekomo sobie ze mną nie dają rady więc mam być odbierany przed podwieczorkiem. Absurdem jest to że w rzeczywistości byłem bardzo grzecznym dzieckiem lubiącym się stosować do ustalonych zasad czego o mym prześladowcy chyba nie można było powiedzieć. Tak grzecznym że raz gdy nadeszła pora podwieczorku a ja wciąż nie zostałem odebrany i pani zasugerowała bym go zjadł odmówiłem twierdząc że mnie tam być nie powinno. Potem rodzice chcieli załatwić mi odroczenie obowiązku szkolnego a gdy im się to nie udało finalnie rozpocząłem pierwszą klasę podstawówki na oddziale dziennym szpitala psychiatrycznego (przypuszczam że tak naprawdę nadawałem się do normalnej szkoły i nie potrzebowałem jakiejś specjalnej) a także kolejne klasy nauczania początkowego. I jak rozpocząłem tam naukę to się okazało że jestem w jednej klasie z mym dawnym prześladowcą z przedszkola który znów mi dokuczał co znów było bagatelizowane. W gazetce szkolnej przeczytałem że niby tworzymy jakiś duet kabaretowy. No niezły żart!!!