Jestem emo. Nie taką tiktokową e-girl, tylko legitnym, rasowym emosem. I nie, nie tnę się ani nie mam myśli samobójczych ;) W każdym razie istnieje coś takiego jak Holy Emo Trinity Church, czyli „religia” emosów. Oczywiście wszystko raczej w żartach, nie na poważnie. Generalnie jest to parodia chrześcijaństwa, z emo zespołami zamiast biblijnych postaci: My Chemical Romance jako Ojciec, Fall Out Boy jako Syn i Panic! at the Disco jako Duch Święty amen. I wokół tego cały tłum pozostałych emo zespołów jako pomniejsze bóstewka. Dodam jeszcze tylko, że rodzice są antyteistami, więc z założenia kościoły omijamy szerokim łukiem. Tyle we wstępie, czas na historię właściwą.
Siedzę u babci, oczywiście w stanie idealnym do zabrania mnie do pobliskiego kościoła na egzorcyzmy. Rozmowa typu „a jak tam w szkole, a nauczycielom nie przeszkadza, jak wyglądasz” itp. itd. Dosyć szybko zeszło na tematy religijne, więc walnęłam babci wykład o ww. Holy Emo Trinity Church. O dziwo babcia nie wyglądała na jakąś szczególnie zgorszoną. Co więcej, podczas następnego niedzielnego obiadku podarowała mi przenośny ołtarzyk, świeczki zapachowe i żartobliwy obrazek ze Świętą Krową, bo „w coś trzeba wierzyć, jak dobrze, że uciekłaś od tego szatańskiego antyteizmu”!
Mam cudowną babcię.
Dodaj anonimowe wyznanie
Tak sobie myślę, to nie przypadek że nie mam takich znajomych.
Ty masz znajomych?
Skoro nawet ty masz jakichś, to dlaczego ja nie mógłbym mieć? Może nawet mamy wspólnych jakichś.
O, teleport do 2005 roku.
Panic at the Disco jest emo?
Przeczytałem - jestem emu - i cieszyłem się już na ciekawą historię, a tu znowu jakaś religia..
Babcia ma rację, trzeba w coś wierzyć. Moja siostra i ja też odczuwamy potrzebę wiary w coś fajnego i po olaniu zbrodniczej instytucji jaką jest KK założyłyśmy własny kościół. Co prawda jesteśmy niepraktykujące, bo mieszkamy w dwóch różnych krajach i ciężko byłoby się umówić na mszę 😅