Musiałam wyskoczyć z pracy w połowie dnia, bo zadzwoniła do mnie mama z krótką wiadomością: „Jestem w szpitalu, musisz wziąć psa ode mnie z domu i się nim zaopiekować, pa”. Cała w panice poleciałam po psa, wzięłam go do domu, siedziałam pełna nerwów w domu i nie mogłam się do niej dodzwonić, a przecież człowiek bardzo się martwi o kogoś, kto nagle trafia do szpitala. Zadzwoniła wieczorem i przywitała mnie słowami: „Jak tam Tobi? Jadł coś? Nie martwił się?”.
Dodaj anonimowe wyznanie
mogłaś zaszczekać do słuchawki