Moja kuzynka jest niepełnosprawna. Dzięki rehabilitacji wstała z wózka i jest w stanie przez większość czasu poruszać się o kulach. Ma psa asystenta, który chodzi z nią wszędzie i bardzo jej pomaga. Ma on kamizelkę z napisem „Pies asystent, nie przeszkadzaj, pracuję”. Jednak nie wszyscy respektują ten napis. Podchodzą i bez pozwolenia głaszczą psa, rozpraszając go. Niektórzy mają pretensję, że kuzynka nieco ostrzej zwróci im uwagę. W sumie nie dziwię się jej. Wczoraj byłam z nią w centrum handlowym i w ciągu trzech godzin psa zaczepiły cztery osoby. Przy ostatniej nawet mi puściły nerwy.
Czy tak trudno zrozumieć, że za każdym razem gdy pies się rozproszy, właścicielka musi tracić czas na jego uspokajanie? Tym bardziej gdy do psa podlatuje rozwrzeszczane dziecko, a jego rodzic nie reaguje, „no bo przecież to łagodny piesek i nie ugryzie”. Może i tak, ale smycz trzyma osoba poruszająca się o kulach, dla której mocniejsze szarpnięcie psa skończy się upadkiem i poważnymi obrażeniami.
Dodaj anonimowe wyznanie
Edukacja na tekst stosunku do zwierząt w Polsce jest żadna. Ja w ogóle nie rozumiem po cholerę ktoś chce dotykać obce zwierzę.
Dzieci, to ok - nie zawsze znają zasady i zagrożenia, ale dorośli...