#fWTZ6
Gdy byłam uczennicą pierwszej klasy szkoły podstawowej, moim ulubionym zajęciem na przerwach było bieganie za chłopakami z wyższych klas i całowanie ich bardzo natarczywie. Chłopaki krzyczeli: „Wera całuśnica!” i uciekali, a ja leciałam za nimi i obsiewałam pocałunkami rękę, nogę czy co tam akurat dopadłam (bez brudnych myśli proszę, aż TAK walnięta nie byłam ;) ). Nie pamiętam kiedy i dlaczego przestałam.
Nie ożenili się z tą wariatką, a mój mąż i obecni znajomi nie mają pojęcia o mojej rozrywkowej przeszłości.
Tyle że jakaś nauczycielka , zwykle stara panna by na to zwróciła uwagę i wezwała rodziców. Szkoła miała w sobie coś z dżungla ale nie aż tak.
Czy ja wiem? 🤔 u mnie w podstawówce działo się coś podobnego. Nigdy nie wezwano rodziców.
W podstawówce nawet może być grupowe znęcanie się nad kimś, a nauczyciele i tak gówno z tym zrobią bo im się nie chce z tym walczyć, najczęściej zamiatają pod dywan
W 6 klasie podstawówki na lekcji matematyki jeden chłopak na cały głos przy wszystkich śpiewał do mnie piosenkę o tym, jak mu na mój widok ch** w majtkach staje (tak, dzieciak użył na lekcji tego słowa). Reakcja nauczycielki? "Oj oj hihihi przestań Hubert już, siadaj"
Hubert zapewne byl ulubiencem pani
Hubert nie był ulubieńcem tylko kimś takim jak mityczny Jasio z kawałów.
Ale jak się strzeli koleżance z ławki z przodu ze stanika, to "molestowanie, przyzwolenie na seksualizację" itp. A tutaj całowanie i nikt, nic.
Tak, też strzelałem czasami. To nie znaczy że chciałem je rozebrać czy zgwałcić, tylko na tamten etap rozwoju było to zabawne, zwłaszcza jak na lekcji była cisza i było słychać na całą klasę. I to złoszczenie się dziewczyn, było nawet urocze. Nie, nadal nie widzę w tym nic złego i jakieś argumenty o złym wpływie strzelania ze stanika czy innych "końskich zalotów" z późnych klas podstawówki na całe dalsze życie jednostki czy nawet mentalność społeczną nie trafiają do mnie.
Co innego zmacać kogoś kto się broni, a co innego strzelić z gumki.