#fKBQe
W drugiej klasy podstawówki (ja byłam w szóstej) tak mi pobił brata, że nie wytrzymałam, wzięłam gnoja za bety, podniosłam do góry, trochę poddusiłam i powiedziałam, że jak jeszcze raz tknie mojego brata, to mu nogi z dupy powyrywam, a później wyrzucę go przez szkolne okno.
Podziałało. Do mojego brata się nie zbliżył.
Nie jestem z siebie dumna, ale dziś, mając lat 20+, postąpiłabym tak samo. Od brata wiem, że Franek trochę spokorniał, jak dostał niejeden raz, bo matka go nie obroniła. Ale brat do teraz nie wie, czemu Franek się od niego odczepił i był miły przez resztę podstawówki.
Bardzo dobrze zrobiłaś.
Prawidłowo, od tego jest starsze rodzeństwo.
A szkolnych tyranów powinno się dyscyplinować właśnie w taki sposób, bo rozmowa z rodzicami, zgłaszanie tego nauczycielom, czy kuratorium jest po prostu nieskuteczne. Do tyrana przemawia jedynie przemoc.
" rozmowa z rodzicami, zgłaszanie tego nauczycielom, czy kuratorium jest po prostu nieskuteczne."
Po pierwsze - czy _będzie_ skuteczne czy nie, tego nie wiesz od razu, a dopiero po następstwach albo ich braku. Zupełnie jak w przypadku wywoływania powstania. :)
Po drugie - zawsze warto zacząć od tego nawet jeżeli nie wierzysz w skuteczność, aby potem mieć papiery na to, że wyżej wymienieni nie kiwnęli palcem.
@szarymysz
Nie wiem o jakie powstanie Ci chodzi, ale w większości przypadków wynik jest do przewidzenia i tylko naiwni idealiści wierzą, że będzie inaczej.
Poza tym rodzic zawsze stanie po stronie swojego dziecka, nawet jeśli wie, że jest szkolnym bandytą, a nauczyciele/ kuratorium z reguły olewają takie sprawy - do momentu aż się stanie coś naprawdę poważnego. Chyba nie chcesz, by to się stało Twojemu dziecku?
No i bardzo dobrze bo z takim małym gnojkiem po dobroci się nie da
Pewnie w tamtych czasach rzeczywiście się nie dało. Obecnie jest znacznie więcej możliwości pomocy takim rodzinom i są znacznie skuteczniejsze niż uczenie dziecka, że rację ma ten kto ma wiecej siły.
@Askawiona
Niby są, ale czy są skuteczne? Poza tym już widzę matkę: - "Mój Franuś jest bardzo spokojny, nie będzie chodzić na jakąś terapię."
Był w moim otoczeniu taki przypadek dwa lata temu. Matka uznawała, że winni są wszyscy prócz niej (samotnie wychowywała syna). Za każdym razem widziałam ją wściekłą, bo znowu musiała iść do szkoły.
Kilka miesięcy później widziałam ją, gdy czekała na dzieci i rozmawiała z innymi mamami z jej grupy, uśmiechnięta. Cieszyła się, że syn jest znacznie spokojniejszy (może dzięki lekom), sama chodziła już na terapię. Szkoły działają teraz dużo lepiej niż dwadzieścia lat temu.
Na pewno warto dać szansę.
Franek z historii, dorósł - jeśli w jego życiu nie doszło do jakiegoś pozytywnego przełomu, pewnie teraz wyżywa się na podwładnym lub partnerce. Jeśli jego partnerka uświadomiła sobie, że jest z przemocowcem zbyt późno, to może właśnie samotnie wychowuje syna.
@Askawiona no i właśnie o to chodzi, że dzieciak pewnie sam ma w domu złą sytuację i w szkole się wyżywa, bo na nim w domu się wyżywają a większość komentarzy pochwala użycie przemocy wobec dzieciaka zamiast zastanowić się nad tym co się dzieje z dzieciakiem, że ciągle stosuje przemoc wobec innych. I ten przykład przez Ciebie przywołany to udowadnia.
Pomogło? Pomogło. Do niektórych kij i bat przemawiają najlepiej.
Nie mam pojęcia dlaczego czekałaś do drugiej klasy.