#f6Ghw

Jest taka historia z młodości, której nie opowiedziałem nikomu.

Mając 20 lat, a było to jeszcze przed czasami telefonów komórkowych i internetu, byłem ze znajomymi nad morzem. Plan był prosty — tydzień plażowania, potem zahaczyć się o jakąś pracę i spędzić resztę lata pracując i korzystając z uroków morskich.

Dzień przed końcem imprezowej części wyjazdu poszedłem bardzo ostro na imprezie. Pierwszy raz pomieszałem alkohol z czymś mocniejszym, co dostałem od poznanego w barze Słowaka. I obudziłem się w Bieszczadach. Tak. Naszych polskich Bieszczadach. Drugi koniec Polski. Miałem przy sobie to, co na sobie i portfel. Wszystko inne zostało nad morzem. Ocknąłem się nie do końca wiadomo gdzie, spałem na jakiejś rozwalającej się wersalce w czymś, co przypominało stodołę. Gdy wyszedłem na zewnątrz, nie było żywego ducha. Skacowany i zmęczony poszedłem do domu, który stał nieopodal. Wtedy wyszedł z niego facet, na oko 45 lat, i zapytał mnie, jak tam głowa. Miał dziwny akcent...

Od słowa do słowa wszystko się wyjaśniło, Słowak, z którym brałem coś w barze, zabrał mnie ze sobą i swoimi znajomymi busem do Słowacji, bo ponoć nalegałem, że będzie fajna przygoda. Nie miałem paszportu i kierowca wyrzucił mnie przy jakimś zabudowaniu, dał właścicielowi kilka złotych, a ten położył mnie w stodole na siano na wersalce.

Podsumowanie jest dość ciekawe. Udało mi się znaleźć w książce telefonicznej numer do pensjonatu, gdzie się zatrzymałem. Przekazałem znajomym, że mają na mnie nie czekać, bo poniósł mnie melanż, obsługa wysłała na mój koszt moją walizkę do mnie, a ja zostałem w Bieszczadach, pracując dorywczo w tartaku. To było najciekawsze lato mojego życia. Pod koniec lata wróciłem do domu, zarobiłem dużo, czułem się jak nowo narodzony. Kilka lat później na dobre wyprowadziłem się z miasta i może nie są to Bieszczady, ale okolice Karpacza i jest pięknie.

Minęło wiele lat, ale takiej akcji nigdy wcześniej ani później już nie odwaliłem. Więcej szczęścia i życzliwości ludzkiej niż rozumu.
zdystansowany Odpowiedz

Tak cię poniósł melanż że do dziś cię trzyma przez co nie wiesz czy imprezowałeś ze Słowakiem czy Słoweńcem. Chyba że z innym brałeś a od innego dostałeś specyfik. Mam nadzieję że nigdy nie pomieszasz alkoholu z nieznaną substancją.

ArabellaStrange

Ale skąd Ci się wziął ten Słoweniec? Autor pisze o Słowaku, Bieszczady są przy granicy ze Słowacją, wszystko się zgadza…

Dragomir Odpowiedz

Matka wie że ćpiesz?

Livarot Odpowiedz

Myślałem że obudziłeś się na plebanii u księdza. Czy jeszcze ktoś tak pomyślał?

krux7735

Ja myślę że brak ci piątej klepki

zdystansowany Odpowiedz

Tak cię poniósł melanż że do dziś cię trzyma przez co nie wiesz czy to był Słowak czy Słoweniec.

TwojaStaraSieODzieci

Ale na pewno Słowianin.

Dodaj anonimowe wyznanie