#ed9bo
Kupiłyśmy z mamą u niego leki na odrobaczenie, podałyśmy kotce i było w porządku. Dziś rano po obudzeniu szukam kotki, jak się spodziewałam — była pod łóżkiem. Jednak obok niej zauważyłam kawałek mięsa, pomyślałam, że to mama dała jej kawałek surowej piersi z kurczaka, więc podniosłam w celu wyrzucenia. Jak bardzo się myliłam... Nie było to mięso, tylko martwy, nie do końca jeszcze rozwinięty kociak. W życiu tak bardzo nie płakałam. Zawinęłam go w papier i odłożyłam, aby przytulić jego niedoszłą mamę, wyjęłam ją spod łóżka, a tam kolejny płód. Rozkleiłam się całkowicie. Z nim zrobiłam to samo, kotkę wzięłam do wanny, aby ją obmyć z krwi. Po jakimś czasie usiadłam na podłodze i zobaczyłam, jak moja kotka zjada swoje łożysko (podobno koty tak robią po porodzie), a przy nim było trzecie kocię.
I tu pytanie. Czy właścicielka okłamała nas co do wieku kota, a może pozbywała się jej, bo była w ciąży? Nie mam pojęcia. Może poroniła, bo czuła, że jest za młoda na macierzyństwo, a może to przez leki na odrobaczenie. Jestem roztrzęsiona, zabieram ją do weterynarza, aby sprawdził, czy „urodziła” już wszystkie kotki. Teraz, mimo tego, że mam ją zaledwie kilka dni, widzę, że potrzebuje czułości i ciepła, które staram się jej dawać w każdy możliwy sposób.
Niektórym ludziom nie warto ufać.
Po pierwsze, uspokój swoje roztrzęsienie i płakanie najbardziej w życiu, bo to są rzeczy, które w naturze dzieją się nagminnie i jakoś nikt nie wypłakuje oczu za martwymi płodami. Im już nie pomożesz.
Źle się stało. Trzeba było zabrać kota do weterynarza a nie konsultować przez telefon. Pewnie wtedy zauważyłby ciążę, ale nie jest powiedziane, że kocięta dało się uratować. Pierwsza ruja u kotki może wystąpić już w wieku 4 miesięcy i mogło tak się przydarzyć, że dopadł ją jakiś kot. Było to niebezpieczne dla jej zdrowia, zwłaszcza w połączeniu z lekiem na odrobaczenie. Zajmij się nią najlepiej, jak umiesz. Tylko pamiętaj, że ona nie potrzebuje czułości i ciepła w ludzkim rozumieniu (przytulania, pytania o samopoczucie, głaskania itp) tylko świętego spokoju, czasu na dojście do siebie a przede wszystkim opieki weterynaryjnej. Nie rozumiem pomysłu z braniem na ręce i kąpaniem kotki, która była w trakcie akcji porodowej.
Kiedy będzie to możliwe wykastruj kotkę. Nie idź w ślady tamtej nieodpowiedzialnej właścicielki, której powinni odebrać matkę twojej kotki. Swoją drogą skoro ona jest mieszanką Maine Coona z dachowcem, to matka jest Maine Coonem? Jeśli tak to pewnie z pseudo, bo nikt normalny nie wypuszczałby samopas drogiego rasowego kota i nie pozwalałby na rozmnażanie się z kim popadnie. Z drugiej strony twoją kotkę też musiała wypuszczać, kocie dziecko jeszcze, skoro była w ciąży. No i raczej legalne hodowle wymagają kastracji/sterylizacji, jeśli kociak nie jest przeznaczony do dalszej hodowli, a do tego trzeba zdobyć uprawnienia hodowlane, badania kota, kot musi wygrać ileś tam wystaw, a to wszystko kosztuje. A ona nie sprawia wrażenia, jakby chciała wydawać pieniądze na kota poza minimum. A nawet poniżej, bo pewnie weterynarz zbędny wobec niej. Zwłaszcza jeśli o ciąży twojej kotki nie wiedziała, i nadęty brzuszek ma od tego, że od wczoraj nie była w kuwecie. Normalny człowiek zabrałby wtedy kota do weta.
Jakie uprawnienia? Jakie badania? Wystawy?
Pewnie był to po prostu większy, niż normalnie i bardziej kudłaty kot, którego nazwali sobie maine coonem, wzięty od podobnego rozmnażacza.
Pewnie tak
Czekaj. Ta kotka urodziła PO PEWNYM CZASIE. Czyli co? Przez jakiś czas z nowym kotem ANI RAZU nie byliście u weta? Nie sprawdziłyście czy kot jest zdrowy? Czy nie ma pcheł ani świeżbu? Nie ustaliłyście harmonogramu szczepień? Nie zrobiłyście testów na FIV i FLEV i na kocią białaczkę? Nie porozmawiałyście o przyszłej kastracji?
Ja pierniczę.... Brak mi słów