#eHIUU
Opisałam problem, widziany oczami mojej matki, a wciskanie mi słów i poglądów, które nie są moje, strasznie mnie zirytowało. Gdzie napisałam, że dbanie o naturalność jest głupie? Ja po prostu podziwiam, że im się chce, a dopóki nikomu tym nic nie robią to wolna droga, ale matki z łóżka obok nie chcą słuchać, że są okropne, bo używają chusteczek nawilżanych.
Gdzie napisałam, że trzeba karmić mlekiem matki? Mleko jest, albo go nie ma i wtedy trzeba karmić czym innym, a problem jest taki, że te NAWIEDZONE eco-weganki na nic innego nie pozwolą. Wiem też, że niska waga nie jest wyznacznikiem choroby, ani wyznacznikiem ilości mleka, ale zapewniam, że BMI w granicach 15-16 już jest, a w 80% właśnie takie mają te NAWIEDZONE eco-weganki. A mama, to nawet dorabiała w klinice nastawionej na naturalne karmienie, więc wie kiedy dziecku mleko wystarczy, a kiedy nie.
Tak jak pisałam, położne rozumieją, że matką po porodzie często odwala, one same rodziły zazwyczaj na tym samym oddziale i nawet im odwalało, ale chyba mają sobie prawo ponarzekać między sobą albo w domu. Nie rozumiem skąd ten zarzut nieczułości. Ja wiem, że są okrutne położne, ale zapewniam, że moja mama taka nie jest, jej koleżanki przy niej też się tak nie zachowywały. Jeden lekarz taki jest, ale nie dość, że stary, to jeszcze gej i one nic na to poradzić nie mogą.
A co do nadwrażliwości na bodźce, to ja o tym wiem, ale wytłumacz to tym NAWIEDZONYM. Dzieci mają czasem awersje do dotyku, no ale naturalnie jest trzymać dziecko na swojej gołej klacie. Dziecko ryczy, położna pokazuje, że jak go zawinąć w pieluszkę i zostawić to się uspokaja. Oni przyjmują do wiadomości, a po kwadransie znów to samo i dziecko ryczy.
Był też taki przypadek, że dziecku stanęły w gardle pozostałości po wodach płodowych, wtedy wystarczy podać KILKA kropel glukozy a dziecko albo to połknie, albo wyrzyga i po problemie. Ale glukoza to zło, dziecko męczyło się długo, a jak matka poszła spać, to położna i tak dziecku pomogła. Czy to jest normalne? Czy normalne jest ryzykowanie niewykrycia fenyloketonurii?
To był hejt na antyszczepionkowców, ale nie na wegan a na NAWIEDZONYCH wegan. Wali mnie, co kto robi ze swoim życiem, dopóki rujnują tylko swoje zdrowie, ale niech nie będzie zagrożeniem dla innych.
Przesadzanie w żadną stronę nie jest dobre - sama byłam świadkiem jak kolega z ex pracy jeździł po różnych lekarzach, bo mi dzieciak nie przybierał na wadze, a na moją sugestię, że jego żona weganka (nie wegetarianka, laska całą ciążę nie jadła nic odzwierzęcego i zawsze była wychodzona) może nie mieć wystarczająco składników do wyprodukowania mleka to się obruszył i powiedział, że ona wie jak się odżywiać, bo jest weganką od lat - mój cyrk, nie moje małpy, ale dzieciaka szkoda. Ale widziałam też szwagierkę mojej siostry, która dla opozycji latała z każdym katarkiem do lekarza i szprycowała dzieciaka co chwilę antybiotykami i mała dostała alergii na wszystko i wiecznie był chora, zero odporności. Dwie skrajności, dwa szkodliwe bieguny.
A czemu zamiast paru kropel glukozy nie podać paru kropli mleka? Skutek powinien być ten sam (przepłukanie gardła), a dla dziecka zdrowiej.
I ja nie byłam nawiedzoną matką, współpracowałam na oddziale położniczym zarówno z lekarzami, jak z położnymi. Ale gdyby położna cichaczem, po nocy, wykonała jakiś zabieg na dziecku, na który nie wyraziłam zgody, to zrobiłabym - może nie awanturę, bo nie robię awantur - ale oficjalną skargę na pewno.
Ale czy dbanie o kogoś na siłę załatwi problem? Kiedyś była selekcja naturalna i było po sprawie ...
Tak.
A dzisiaj masz publiczną służbę zdrowia i edukację, za ogromną ilość pieniędzy. Pozwolić by to przepadło bo ktoś sobie coś ubzdurał to byłoby zaniedbanie.
Ja byłam taka matka-wariatka po porodzie. Depresja poporodowa, wcześniak, sepsa itp... Za cholerę nie chciałam się zgodzić na MM. Za to któregoś "pięknego" dnia 2 dni po porodzie dostałam takiego nawału, że gorączkowałam i chowałam ręce za plecy, żeby nie daj Boże nie dotknąć biustu. Potrafiłam ściągnąć do 2,5L mleka dziennie. Po trzech tygodniach z brodawek i sutków zaczęła lecieć krew, bo po prostu popękały przez nawał. Decyzja o całkowitym przejściu na MM to najlepsza jaką podjęłam, a mimo to położne próbowały na siłę przystawiać mi dziecko do piersi, mimo że płakałam z bólu.