#diFMH

Miasto 60 000 mieszkańców, przedświąteczna, tzw. pijacka sobota. Centrum, w którym gdy jest ciepło, naprawdę można spotkać wiele osób. Brakowało tam jednak toalety. Jako że sporo było wypite, a miejsce naszpikowane jest kamerami, postanowiłem, że przeskoczę niewielki płotek (jak się potem okazało na trzeźwo, bardziej wielki niż nie).
Przeskoczyłem go, robię, co mam robić, jestem już w połowie, gdy nagle coś mnie uszczypnęło w prawy pośladek, a sekundę później z lewej strony poczułem podobne uszczypnięcie w łopatkę, przez bluzę. Zerkam przez prawe ramię (dalej spuszczając z pęcherza), a tam fizycznie stoi osioł (tak, takie zwierzę). Następnie odwracam się przez lewe ramię (i tu najlepsze)... a tam stoi alpaka! Ładna dosyć, wysoka, puszysta alpaka.

Gdy przypomniałem sobie o tym następnego dnia, po raz pierwszy pomyślałem o wizycie u psychiatry. Ulżyło mi, gdy dowiedziałem się, iż pewna parafia prowadzi żywą szopkę. Z jednej strony odetchnąłem z ulgą, naprawdę, ale jedno jest pewne: już nigdy nie upiję się na mieście. Bo spróbuj (pijany) wytłumaczyć koledze, że spotkałeś osiołka i alpakę w trakcie siku.
Dragomir Odpowiedz

Biedny patusie. Bo najgorsze co kolega od butelki pomyśli...

Livarot Odpowiedz

A zakonnica spytała księdza czy ten wąż co nasikał do szopki to był szatan.

Dragomir

To nie była katechetka?

Dodaj anonimowe wyznanie