#dZtWl
Uważam, że jest to nie w porządku. Nie każę mu się tłumaczyć i pisać elaboratów, dokąd idzie, z kim i na jak długo, ale chyba wypadałoby chociaż napisać szybkiego SMS-a w stylu: „Będę dziś później”. W tym momencie wygląda to tak, że kończy pracę np. o 17, z pracy do domu ma 15 minut, ale o 18 jeszcze go nie ma, o 19 nadal nie, więc do niego dzwonię albo piszę, a on oburzony, że no helloł, wyszedł sobie z chłopakami, o co mi znowu chodzi i czemu go tak ograniczam. A ja się po prostu martwię, że może coś się stało po drodze i dlatego nie daje znaku życia.
Coraz bardziej mnie te sytuacje irytują. Próby rozmowy na ten temat kończą się zwykle tak samo: on stwierdza, że go ograniczam, zabraniam mu wychodzić z kolegami, że się czepiam o głupoty itp. A ja niczego nie zabraniam, tylko chciałabym, żeby po prostu dał znać, jeśli ma w planach danego dnia wrócić później. Tak wiele wymagam?
Ostatnio przeszło mi przez myśl, żeby też tak zacząć robić. Zacznę sobie wychodzić, nic mu nie mówiąc, przestanę go informować o swoich planach itp. Tylko że wtedy chyba równie dobrze będziemy mogli przestać nazywać się parą, a zaczniemy być po prostu współlokatorami.
Jeśli masz jakieś wątpliwości, czy to z Tobą czy z nim jest coś nie tak to mogę potwierdzić, że z nim. Oczywiście mogę tylko mówić na podstawie swojego doświadczenia, ale w moim związku to normalne, że zawsze sobie mówimy, gdzie jesteśmy i jakie mamy plany. Twój facet zachowuje się dziwnie i faktycznie zaczęłabym na Twoim miejscu robić to samo, skoro rozmowa nie pomaga. Może to go zmusi do myślenia. Jeśli nie to osobiście darowałabym sobie taką relację. Ja bym tak nie potrafiła. Albo mamy do siebie zaufanie i niejako współpracujemy ze sobą, albo każde z nas prowadzi osobne życie i nie możemy się nazwać parą.
Podpinam się, to z nim jest problem. Miałam podobnego partnera, który wmawiał mi ograniczanie jego wolności, gdy dla mnie normą było zwykłe powiedzenie gdzie się idzie, z kim i jak było - taka bliskość, gdzie po prostu w naturalny sposób uczestniczycie jakoś w swoich życiach. Ja wtedy byłam bardzo młoda i naiwna i uwierzyłam że to może ja bluszczuję. Po latach jednak wiem, że to on miał problem z budowaniem bezpiecznej więzi i to co ja uznawałam za coś zwykłego, dla niego było atakiem na jego prywatność i poczucie niezależności.
Oprocznieba no tak. Skoro partner ma problem z budowaniem bezpiecznej więzi, należy go kopnąć i tyle. Po co mu pomóc, przecież ma się po 3-4 satelitowych pocieszycieli... .
@emilyana swój czas należy szanować. Skoro rozmowy nie pomagają to trzeba się rozstać. Ten facet uważa już na początku wspólnego mieszkania, że ona go ogranicza. Bez sensu tkwić w tym skoro mają różną wizję związku.
A wystarczyło by tylko żeby ci wysłał smsa albo zadzwonił. Dorośli, dojrzali ludzie tak robią. I nie ma tu żadnej twojej winy.
Opcje są trzy:
1. Rozmawiasz z nim i wspólnie wypracujecie zadowalające was rozwiązanie.
2. Męczysz się dalej i w końcu się rozstajecie w związku z odmiennymi potrzebami i stylami życia.
3. Akceptujesz taki stan rzeczy i sama na niego nie czekasz, nie siedzisz w domu oczekując i się martwiąc tylko wychodzisz i masz swoje życie, jeśli jesteś domatorem to książka, domowe spa, ćwiczenia, gry czy inne rozrywki TYLKO dla Ciebie. Tylko uwaga, może się nagle okazać, że do niczego go już nie potrzebujesz ;)
Oczywiście, że ograniczasz mu wolność. Nagabujesz, trujesz dupę, zmuszasz to składania wyjaśnień. Dodatkowo jeszcze okradasz go z tlenu i przestrzeni życiowej, żyjąc z nim w jednym mieszkaniu.
Dziewczyno, ogarnij się wreszcie, i uwolnij chłopaka od swojej uciążliwej osoby. Zwróć mu wolność, by mógł w pełni rozwinąć skrzydła.
Gość Cie po prostu ignoruje.
Wychodzi na to, ze obiad w domu na niego nie czeka. Inaczej przychodzilby punktualnie z pracy.
Dziwny gość
Problemem nie jest, że nie informuje o wyjściach, ale to, jak reaguje, kiedy mu zwracasz uwagę. Bo zobacz, odbiłaś się od ściany, i zaczynasz szukać alternatywnych rozwiązań. „A może pokaże mu jak się czuję, i też tak zacznę robić, a może zaszantażuje go, może przyjadę tam z zaskoczenie” itd. Ty zaczniesz robić rzeczy, żeby do niego dotrzeć, a on zacznie potem Ci wypominać hipokryzję, bo przecież sama też tak robisz. W końcu sama się zaplączesz, będziesz mieć poczucie winy. A w środku zostanie uczucis niewysłuchania i żalu, i będziecie się od siebie oddalać. A wystarczyłoby, gdyby jak człowiek porozmawiał
Jesteś pewna, że on cię w ogóle lubi?
No i ma rację, to Twój partner, a nie dziecko. Gdybym ja miał się swojej spowiadać z tego o której będę albo gdzie będę itd, to bym sobie znalazł inną. Na szczęście ona rozumie, że jestem dorosłym człowiekiem.
Generalnie kwestia jest nie do rozwiązania, ponieważ Twój partner ceni sobie swoją niezależność, Ty z kolei jesteś miękką kluchą. Albo więc znajdziesz sobie inną miękką kluchę, która pewnie nie będzie dla Ciebie atrakcyjna, albo skłonisz go jakoś do pójścia na ustępstwa i spróbujesz jego wepchnąć w tą formę.
Co Ci się na dłuższą metę i tak nie uda.
Ty zrozumiałeś to wyznanie, czy tak nie bardzo? Autorka dosłownie napisała, że nie chodzi jej o tłumaczenie się gdzie będzie i o której wróci, tylko o zwykłą informację, że wróci później.
Jak twoja partnerka kończy pracę o 5 i normalnie wraca do domu, ale któregoś razu nie wróci i nie da ci znać, to naprawdę nie będziesz się martwił?
Powiadomienie osoby, którą kochasz, że wrócisz później do domu, to nie jest brak niezależności xD
Chyba że tylko ją posuwa bo taka mu się nawinęła.