#ISHJb
Pewnego ciepłego wieczoru, jeżdżąc z kumplem po naszych rejonach bez żadnego celu, pozwoliłem mu poprowadzić swoje „pierdzikółko”. Chłopak sam od dawna jeździł ze mną i posiadał własne, więc usiadłem na miejscu pasażera z zaufaniem. I tak jedziemy bez wiader na głowie (co na niektórych drogach było ciut nieodpowiedzialne z dzisiejszej perspektywy, nie pochwalam).
Po krótkiej podróży kolega nagle hamuje kawałek przed skrzyżowaniem. Ni stąd, ni zowąd wjeżdża na chodnik, zawraca i ogień po chodniku. Pytam się głośno: „Stary, gdzie my jedziemy?!”, na co odwraca szybko głowę, krzycząc: „Zasłoń tablice!”. Z moich ust szybkie: „Coooo?!”, a on krzyczy to samo. Totalnie zdezorientowany odwracam głowę, patrzę na skrzyżowanie za nami, a tam taksówka stoi na czerwonym. Wszystko normalnie, przecież tylko zwykła złotówa stoi, no dalej mi coś nie pasuje. Odwracam głowę jeszcze raz i co widzę? Samochód krawężników od wlepiania świstków za złe parkowanie! No a my bez wiader na głowach... a kolega bez żadnego pozwolenia na jazdę. Skubaniec wypatrzył ich.
Po tym fakcie ja, siedząc na swoim małym siedzeniu, pochylam się do tyłu i szybko ręka na tablice zasłaniając ją całą. Krawężniki ruszają na bombach na czerwonym świetle i za nami! Kolega szybko skręca w najbliższą uliczkę. Prowadziła wzdłuż długiego bloku, a tam pełno tych progów zwalniających. I ziomek ciśnie moją pierdziawką po tych wybojach, że aż podskakuję, cudem nie spadając. No ale ręka elastyczna, opanowana. Tamci skręcają za nami na bombach i też w pięknym stylu podskakują na prędkości po tych progach jak my. No mimo wszystko mają gorzej niż my, takie wyboje autko bardziej „bolą”. Po chwili rozwidlenie dróg. W lewo dalej prowadzi wzdłuż bloku, w prawo chodnik w głąb osiedla. A kolega pomiędzy dwoma opcjami wybrał trzecią: przez boisko do koszykówki. Krawężniki nie dając za wygraną, również jak my jadą autem na wprost, przez boisko. Myślę sobie – jacy narwańcy z nich! Dla głupiej kary?
Ziomek wykonał jeszcze kilka manewrów między blokami, po chwili odpuścili, jak im zniknęliśmy. Schodzimy ze skutera, chowamy kurtki pod siedzenie, kolega oddaje mi kluczyki i mówi, że spotkamy się u niego na osiedlu. Pojechałem dalej, schowałem się między autami na bocznym parkingu. Jak jechali, szukając po głównej drodze, serce szybciej zabiło, byłem dość widoczny, więc myk ze skuterem za auto. Nie zauważyli, ufff. Potem tylko dojechałem do niego, stoimy sobie, po papierosku i nastąpiło najlepsze: spływ adrenaliny po ciele. Ogromny spokój wewnętrzny. Po podliczeniu groziłoby nam, suma summarum, z jakiegoś jednego koła :)
Jak na tamten wiek mimo wszystko z uśmiechem to wspominam. Będę miał co dzieciom opowiadać o swoim wybryku!
no szkoda, że nie złapali. Kibicowałem Policji no cóż - trudno. A za ewentualne zniszczenia na boisku powinni wybatożyć bo nie po to są boiska, żeby sobie na nich urządzać GTA.
Ja wiem, że młody wiek i tak dalej, ale jednak po coś te wszystkie uprawnienia istnieją.