#dVTdV

W gimnazjum miałam pecha trafić do klasy, w której prym wiodła niejaka Magdalena. Wyższa i masywniejsza od reszty (nawet od większości chłopaków), głośna, wulgarna, mająca w poważaniu wszelkie wzorce i szkolne obowiązki. Nic dziwnego, że ja – malutka, cicha kujonica – nie przypadłam jej do gustu (delikatnie mówiąc). Zaczęło się niewinnie – słowne zaczepki, wyśmiewanie i delikatne popychanie na korytarzu. Później zaczęło się robić coraz ciekawiej – zabieranie pieniędzy, chowanie stroju na wf, wyrzucanie zawartości plecaka do śmietnika... Nikomu się nie skarżyłam, a nauczyciele konsekwentnie udawali, że niczego nie widzę (strzelam, że niemały wpływ miał na to fakt, że ojcem Magdalenki była jedna z miejscowych szych). 
Któregoś pięknego dnia, jakoś w połowie maja, miałam nieszczęście trafić na nią przy schodach. Nie wiem, co ja tak bardzo zirytowało, ale finał był taki, że wylądowałam w szpitalu ze wstrząśnieniem mózgu, złamaną nogą, wybitym barkiem i bez trzech zębów.

Nagranie z kamer nie pozostawiało wątpliwości co do przebiegu zdarzeń, ale sprawę zamieciono pod dywan, a sprawczyni mojej krzywdy dostała jakąś śmieszną karę.
Wylądowałam w szpitalu na kilka tygodni, później miałam rehabilitację i uczyłam się w domu. Do szkoły przyszłam dopiero na zakończenie roku. O kulach. I nie wiem, co mi strzeliło do głowy, najwyraźniej gromadzona miesiącami frustracja musiała w końcu znaleźć ujście i... po zakończeniu części oficjalnej, gdy wszyscy zaczynali zbierać się do wyjścia, podeszłam do niej i tak jej zaj***łam tą kulą, że aż padła na ziemię. A jak padła, dostała jeszcze kilka razy. Później mnie odciągnęli.

Zrobił się z tego straszny młyn, jej ojciec chciał strasznych kar, ale moja kula najwyraźniej miała na Magdalenkę zbawienny wpływ, bo:
1) zabroniła ojcu wnosić oskarżenie,
2) przeprosiła mnie na oficjalnym apelu,
3) po dziś dzień, choć minęło już wiele lat, za każdym razem, gdy widzi mnie na ulicy, kłania mi się tak, że prawie szura brodą po chodniku.

Niczego nie żałuję!
Livarot Odpowiedz

A autor opowiadania szura po dnie i musi pisać na Anonimowych bo to jedyna szansa żeby w ogóle coś opublikować.

GwardiaDawkinsa Odpowiedz

"Przemoc żadko bywa rozwiązaniem, ale zdarzają się sytuacje, gdy jest jedynym rozwiązaniem." ~ Tim Larkin
To była jedna z tych sytuacji.
Do ludzi trzeba przemawiać językiem, który rozumieją. Niektórzy rozumieją niestety tylko język przemocy.

Livarot

Jeśli tłumacz miał tak potężne problemy z polską ortografią to czy tekst jest wiarygodny?

samezrp Odpowiedz

Gratuluję! W imeniu wszystkich ciemiężonych przez gnidy :)

Dodaj anonimowe wyznanie