#dVTdV
Któregoś pięknego dnia, jakoś w połowie maja, miałam nieszczęście trafić na nią przy schodach. Nie wiem, co ja tak bardzo zirytowało, ale finał był taki, że wylądowałam w szpitalu ze wstrząśnieniem mózgu, złamaną nogą, wybitym barkiem i bez trzech zębów.
Nagranie z kamer nie pozostawiało wątpliwości co do przebiegu zdarzeń, ale sprawę zamieciono pod dywan, a sprawczyni mojej krzywdy dostała jakąś śmieszną karę.
Wylądowałam w szpitalu na kilka tygodni, później miałam rehabilitację i uczyłam się w domu. Do szkoły przyszłam dopiero na zakończenie roku. O kulach. I nie wiem, co mi strzeliło do głowy, najwyraźniej gromadzona miesiącami frustracja musiała w końcu znaleźć ujście i... po zakończeniu części oficjalnej, gdy wszyscy zaczynali zbierać się do wyjścia, podeszłam do niej i tak jej zaj***łam tą kulą, że aż padła na ziemię. A jak padła, dostała jeszcze kilka razy. Później mnie odciągnęli.
Zrobił się z tego straszny młyn, jej ojciec chciał strasznych kar, ale moja kula najwyraźniej miała na Magdalenkę zbawienny wpływ, bo:
1) zabroniła ojcu wnosić oskarżenie,
2) przeprosiła mnie na oficjalnym apelu,
3) po dziś dzień, choć minęło już wiele lat, za każdym razem, gdy widzi mnie na ulicy, kłania mi się tak, że prawie szura brodą po chodniku.
Niczego nie żałuję!
A autor opowiadania szura po dnie i musi pisać na Anonimowych bo to jedyna szansa żeby w ogóle coś opublikować.
"Przemoc żadko bywa rozwiązaniem, ale zdarzają się sytuacje, gdy jest jedynym rozwiązaniem." ~ Tim Larkin
To była jedna z tych sytuacji.
Do ludzi trzeba przemawiać językiem, który rozumieją. Niektórzy rozumieją niestety tylko język przemocy.
Jeśli tłumacz miał tak potężne problemy z polską ortografią to czy tekst jest wiarygodny?
Gratuluję! W imeniu wszystkich ciemiężonych przez gnidy :)