#dC2Tp

Powiem krótko: jestem niewolnikiem. Mojej własnej mamy. Ona jest Matką Boską Nieomylną. Ja wiecznie jestem „nie taka”. Za mało pomagam, za mało sprzątam, za mało zajmuję się bratem. Za mało robię wszystko. Wyjadę — źle, bo kto jej pomoże z domem. Siedzę w domu — jestem dziwna, bo nie wychodzę do ludzi. Ja muszę zrobić to, tamto, owamto. Muszę być taka, jaka ona chce, żebym była. Grzeczna, ułożona, wiecznie szczęśliwa, radosna, zero sprzeciwu, gotowa na jej każde zawołanie i primo voto zdrowa psychicznie. Nie mówię nic, nie skarżę się, wszystkie swoje komentarze zachowuję w głowie. Z cierpliwością znoszę każde jej słowa, choć mnie niemiłosiernie ranią. Jak płaczę, to tylko w toalecie lub na zewnątrz — sama. Potem uśmiecham się do niej i udaję, że nic się nie dzieje i jestem nadal tą córką, z której chyba nigdy nie będzie dumna.

Szukam pracy (bo od roku kładzie na mnie nacisk, że muszę pracować i dokładać się do budżetu). Nie mam źle — z okazji matury dostanę psa, jeździmy na wakacje. Ale kiedy było tragicznie i ledwo wiązaliśmy koniec z końcem, to ja oddawałam jej wszystkie moje grosze, nawet te, które dorobiłam. Nigdy nie upomniałam się o zwrot i nigdy nie powiedziałam jej, co czuję, gdy brała moje pieniądze, by kupić sobie kolejne ubrania w tajemnicy przed moim tatą. Spełniałam swoją rolę — byłam grzeczna i ułożona.

Chciałabym żyć inaczej, chciałabym nie żyć w strachu przed kolejnym ochrzanem za to, że nie domyśliłam się, co mam zrobić. Chciałabym usłyszeć z jej ust, że jest ze mnie dumna. Sprzątam dom, chodzę na zakupy, wychodzę z nią na dwór z moim bratem, prawie nic sobie nie kupuję, a i tak słyszę to, jak że mnie jest niezadowolona. Nie mogę się wyprowadzić, nie stać mnie. Nie mogę jej powiedzieć tego, jak przez nią cierpię, bo nie zniosę tej kłótni. Pozostaje mi wegetować. Pozostaje mi słuchać tego, jak za każdym razem narzeka na swoje życie (cały czas musi pracować, cały czas musi gotować, sprzątać, wszyscy mogą odpocząć, tylko nie ona, każdy ma wszystko w dupie, jesteśmy leniami, ona nie może chwilę odpocząć, tylko cały czas ma pełne ręce roboty, nie ma tego, nie może tamtego, ma cały czas pod górkę w życiu) i żyć z myślą, że żałuje, że mnie urodziła. Już dawno nie mówię jej nic negatywnego o swoim życiu. Przestałam.

Po takich sytuacjach jak ta dziś wracam do normalności i staram się przygotować na kolejny cios. Miło, że choć czasem swoim emocjom mogę ulżyć na Anonimowych.

Dzięki i cieszcie się swoimi rodzicami, nawet jeśli czasem nie są idealni. Zawsze mogliście mieć gorzej.
LubieBzy Odpowiedz

Zrezygnuj z psa. Z psem będzie Ci się trudniej wyprowadzić, trudniej studiować itd. zabrzmi okrutnie, ale on Cię przywiąże do domu rodzinnego, a tego nie chcesz. Zamiast tego postaraj się ogarnąć maturę i aplikuj na studia, najlepiej daleko, tak by mieć lepsze szanse na akademik. Akademik wychodzi taniej niż mieszkanie, poznasz ludzi z różnych kierunków i łatwiej będzie Ci odłożyć pieniądze na przyszłość. Jakby co, to pamiętaj, że rodzice mają prawny obowiązek łożyć na Twoje utrzymanie. W zależności od tego jak Cię studia wciągną to albo się skup na nich, jeździj na konferencje, pisz artykuły itd., dzięki czemu będziesz miała szansę na stypendium naukowe - tu lepiej sprawdź w regulaminach jakie są widełki, bo co uczelnia to inne stawki. A jak będzie słabo to McDonald nie jest najgorszym miejscem na pracę w weekendy. Tylko się tam nie zasiedź.

coztegoze2

Dodatkowo jeśli autorka wyjedzie a pies zostanie u rodziców to pies będzie zakładnikiem. Będzie wymuszanie pieniędzy na psa.

Autorko psa będziesz miała jak już sobie będziesz układać życie jako dorosła osoba. Bo tak to jak nie dasz pieniędzy to rodzice go po prostu oddadzą. Chciałabyś tego?

sea

Przyszlam tu żeby napisać dokładnie to samo, +100

Frog Odpowiedz

"Chciałabym usłyszeć z jej ust, że jest ze mnie dumna."
Osobiście staram się nie używać słów "zawsze" oraz "nigdy". Ale w tym przypadku mogę ich użyć, bo będą trafne (choć bardzo chciałabym się mylić...).

Nigdy nie usłyszysz od matki, że jest z Ciebie dumna.
Jakkolwiek będziesz się starała / cokolwiek zrobisz, Twoja matka zawsze będzie miała jakieś "ale", jakieś zastrzeżenia i skorzysta z każdej okazji, żeby się do czegoś doczepić.

Postaraj się przetrwać do momentu, w którym będziesz się mogła wyprowadzić.
Nie daj sobie wmówić, że jesteś nic nie warta.
Trzymaj się dzielnie. Pozdrawia Cię równie "grzeczna, ułożona, radosna, zero sprzeciwu, gotowa na każde zawołanie matki" Anonimka.

AdobeOneKenobi Odpowiedz

Jak tylko będzie okazja- wyprowadź się. Już to poprawi twój stan psychiczny. Bycie w toksycznym środowisku czyni walkę o siebie 1000 razy trudniejszą. Lepiej żyć w nędzy przez jakiś czas niż wegetować.

zdystansowany

Tak z ciekawości bo już właściwie się poddałem. Czy jak chcą mnie wsadzić do psychiatryka to jest okazja czy nie jest?

CentralnyMan Odpowiedz

Odkładaj pieniądze i przy pierwszej okazji się wyprowadź. Twoja matka nigdy nie będzie zadowolona

AaRr Odpowiedz

Jak już inni wspomnieli, może dobrym wyjściem będzie wyjechać gdzieś dalej na studia i zamieszkać w akademiku albo jakimś pokoju? Potem możesz już znaleźć pracę w tamtym miejscu, może poznać kogoś i wyrwać się z domu rodzinnego na stałe. Rodzice muszą Cię utrzymywać na studiach, a jeśli nawet ich nie stać by było to są też stypendia socjalne.

Mng Odpowiedz

Hmm, a ja się trochę zgodzę, ale trochę nie zgodzę z innymi.

Twoja mama może być toksyczna, tak to wygląda z tego opisu. Ale wszędzie podkreślasz, że NIE KOMUNIKUJESZ swoich potrzeb. "Nie mówię nic, nie skarżę się. Z cierpliwością znoszę każde jej słowa, choć mnie niemiłosiernie ranią. Jak płaczę, to tylko w toalecie lub na zewnątrz — sama. Potem uśmiecham się do niej i udaję, że nic się nie dzieje".

Czemu znosisz? Nie znoś. Za KAŻDYM razem właśnie mów! "Twoje słowa mnie ranią". "Proszę, nie mów tak do mnie, bo to dla mnie niemiłe". "Jest mi smutno, kiedy mówisz, że za mało sprzątam, bo robię tyle ile jestem w stanie". Próbuj dotrzeć spokojnie, możesz spróbować też awantury, listu, rozmowy. Ale jeśli nie powiesz wprost, co jest nie tak, to to się będzie powtarzać, nawet jeśli Twoja mama nie jest złą osobą.

Czy to jest trudne? Owszem, bardzo. Czy warto? Wydaje mi się, że warto walczyć o siebie ;)

I nie żeby coś, możliwe, że nawet przy komuniowaniu okaże się, że to nic nie daje, do matki nie dociera, ona wie lepiej, a Ty jesteś "ta zła". Wtedy owszem, lepiej jest się wycofać z relacji - wyprowadzić, ograniczyć kontakt i w ogóle mieć kontakty na swoich warunkach.

Jeśli nie nauczysz się komunikować, to jest duże prawdopodobieństwo, że w przyszłości relacja z partnerem będzie taka sama jak z matką.

TakaOna100 Odpowiedz

Zgłoś się do psychologa/pedagoga/zadzwoń na infolinię dla dzieci/doroslych, powiedz komuś bliskiemu komu ufasz co przezywasz. Nie zostawaj z tym sama, Twoja mama prawdopodobnie nigdy nie bedzie zadowolona z tego co robisz, dlatego nie zamęczaj się. Rob tyle, ile uważasz za odpowiednie, bo i tak przecież zawsze ma pretensje.
I przede wszystkim, jeszcze raz, porozmawiaj z kimś o tym! To nie jest brak lojalności, gdy mówisz o rodzicu prawdę i to jak jego zachowanie na Ciebie wpływa

Lightworker Odpowiedz

Najprawdopodobniej nigdy nie usłyszysz, że matka jest z Ciebie dumna, że Cie kocha, że jesteś chciana. Jeśli do tej chwili nie miała refleksji, to później jest jeszcze mniej realna.
Jedyne co możesz zrobić, to zmienić siebie. Niemoczekiwac zmian od matki, zająć się własnym życiem, budowaniem własnego poczucia wartości. Kochaj sama siebie, mów sobie że jesteś warta wszystkiego co najpiękniejsze, mów do siebie wszystko to co chciałaś usłyszeć od matki. Kiedyś w to uwierzysz :) powodzenia!

KukySeVraci Odpowiedz

Znajdź se chłopa.

zdystansowany

Najgorsza rada. Szlag mnie trafia gdy widzę rady by znaleźć partnera/partnerkę. Trzeba najpierw samemu stanąć na własnych nogach a potem myśleć o związkach.

coztegoze2

Żeby jakiś koleś wykorzystał sytuację, że ona jest na słabej pozycji i na niej wymuszał różne rzeczy?

Dodaj anonimowe wyznanie