#cjIhC
Później poszłam do złego liceum, o złym profilu, wszystko generalnie robiłam źle. Jak byłoby dobrze? Nie wiem... Przyszedł czas na studia. W ostatniej chwili zmieniłam swój wybór na wybór rodziców i poszłam na kierunek dość prestiżowy, by w końcu zadowolić ojca i matkę. I tak z pewnością siebie, która sięgała metr poniżej poziomu dna, poszłam na moje studia. Na drugim roku wiedziałam, że to nie to, ale chciałam dokończyć. Może wtedy to usłyszę? Nie...
Dziś mam 30 lat, wspaniałego męża i dzieci oraz bardzo dobrze płatną pracę, której nienawidzę. Kiedy rok temu urodziłam trzecie dziecko i odchodziłam na macierzyński, jeszcze nie wiedziałam, że to koniec mojej bujnej kariery. Teraz wiem, ale przyznaję, że był to chyba najgorszy rok mojego życia... Pełen płaczu w poduchę i pełnej rewolucji w życiu. Dopiero teraz dotarło, że prawie zmarnowałam życie, a przecież wciąż jestem na tyle młoda, by je odmienić. Od dwóch miesięcy układam i planuję przy wsparciu męża. Już wiem kiedy i gdzie muszę się zapisać, by zdobyć zawód, którego pragnę :)
Trzymajcie kciuki, przede mną reszta życia ;)
Jesteśmy tak skonstruowani, że wszyscy pragniemy akceptacji rodziców i tego, by byli z nas dumni. Brak tej akceptacji i dumy niestety odbija się w jakimś stopniu ma całym życiu. To nie Twoja wina, że próbowałaś zaimponować rodzicom. Najważniejsze, że teraz próbujesz zmienić swoje życie.
Taki ambitny ojciec, coś sam osiągnął czy tylko wymagał?
Dobrze że zaczynasz żyć jak chcesz
Ojciec nie był "ambitny" tylko zdrowo jebnięty.
Ambitni ludzie wymagają od siebie.
Eh, jakbym czytał o sobie. Oprócz wyboru studiów (zrobiłem po swojemu) wszystko było tak samo, nawet z bratem. Zawsze za mało, zawsze niewystarczająco. Dopiero po trzydziestce zaczęło do mnie docierać, że nigdy nie usłyszę, że ojciec jest ze mnie dumny, i że muszę żyć dla siebie.