#cRH9z

Jakiś czas temu poznałem śliczną dziewczynę. Wysoka, długie, ciemne włosy, talia osy – no cud miód malina, a przy tym inteligentna i zabawna. Aż się dziwiłem, że wciąż jest wolna. Trochę mi to zajęło, ale w końcu zebrałem się na odwagę i zaprosiłem ją na randkę. Świetnie się nam gadało, więc poszliśmy na kolejną i jeszcze kolejną, no słowem, zostaliśmy oficjalną parą. Skoro tak, to nadszedł czas na poznanie swoich rodziców. Ania oczywiście zachowywała się przy moich jak dama, z miejsca polubiły się z moją mamą, tata zaczął coś śmieszkować, że gdyby nie był żonaty, toby mi Anię odbił – no słowem: sukces. Ale ja oczywiście musiałem spieprzyć... Bardzo zależało mi na tym, żeby zrobić dobre wrażenie, więc odstrzeliłem się jak szczur na otwarcie kanału, przeczytałem kilkanaście stron o savoir-vivrze... ale i tak byłem spięty jak diabli. 
Na początku szło nieźle, otworzyła jej mama – przedstawiłem się, cmoknąłem w rączkę, wręczyłem kwiatka. Nadszedł ojciec, więc wyciągam rękę i uzmysławiam sobie, że to mój wykładowca. Mamy dosyć małą grupkę na wykładzie i psor kojarzy większość z nas. No i w tym momencie pada pytanie: „Przepraszam, czy my się czasem nie znamy?”.
Nie wiem, co mi odwaliło, ale zaprzeczyłem.
Gościu przeprosił i mówi, że strasznie mu przypominam jednego studenta, Iksińskiego (moje nazwisko!). Ania mu mówi, że zabawne, bo „Adam się właśnie tak nazywa”.
„Adam? – pyta psor. – Tamten chyba też jest Adam, co za zbieżność nazwisk”...

Zaśmiałem się, mając nadzieję, że nie zabrzmiało to strasznie nienaturalnie i zacząłem się zastanawiać, jak z tego wybrnąć. Do końca wizyty miałem wrażenie, że psor dziwnie na mnie patrzy. Ale to oczywiście nie koniec historii. 
Na wykładach mamy sprawdzaną obecność, więc nie mogłem zniknąć z jego oczu na wieki. W tym tygodniu nie poszedłem, licząc, że coś wymyślę. Nie wymyśliłem. Po kolejnym wykładzie, na którym już się zjawiłem, psor podchodzi i mówi: „Adam, ja wiem, że to ty”. Próbowałem udawać, że nie wiem, o co chodzi, ale przerwał mi, że zapytał Anię, co i gdzie studiuję.

Cóż, cała rodzina Ani ma teraz ze mnie bekę. Psor odesłał moją pracę semestralną z pytaniem: „Panie Adamie, czy to czasem nie jest praca Iksińskiego?”. Ciotka Ani, którą raz spotkaliśmy na zakupach, zapytała ją, czy to jej chłopak, czy ten student, co się tak samo nazywa.

Przynajmniej wiem, że mają poczucie humoru :)
Viczki Odpowiedz

Jezu, no po prostu z nim pogdaj i powiedz, że byłeś zestresowany i głupio to wszystko wyszło. Wykładowcy to też ludzie! Mają poczucie humoru (co widać) i uczucia.

MaryL2 Odpowiedz

Twój tata też spieprzył…

Dodaj anonimowe wyznanie