Aktualnie studiuję w Niemczech. Na początku roku miałam do załatwienia mnóstwo papierowych spraw i drugie tyle maili do wysłania. Jeden z tych maili był do wykładowcy o nazwisku Schwarzenberger. Złożyłam oficjalnego maila w całość, po czym zadowolona z siebie wysyłam go, ciesząc się, że mam kolejną sprawę za sobą. Odpowiedź otrzymałam niemal natychmiast, była ona sformułowana krótko i oschle. Byłam zdziwiona, bo naprawdę napisałam do niego uprzejmie. Przeczytałam moją wiadomość jeszcze raz i zobaczyłam to: „Sehr geehrter Herr Schwarzenegger”. Czyli Szanowny Panie Schwarzenegger... a miał być Schwarzenberger, kurna!
Za jakiś czas zaczęły się zajęcia, wykładowca przedstawił się swoim nazwiskiem, po czym dodał poirytowanym głosem „nie Schwarzenegger”.
Tym sposobem na samym początku zagwarantowałam sobie przypał na uczelni...
Dodaj anonimowe wyznanie
Irytacja profesora była w pełni zrozumiała.
Też bym się wkurzył gdyby ktoś wziął mnie za Austriaka.
Może jeszcze malarza?
Jak żyć.
Bo tak ciężko przeczytać maila i sprawdzić, czy wszystko ok - przed wysłaniem. A jak się już stało, to trzeba było faceta przeprosić i zwalić winę na autokorektę.
Dlaczego nie napisałaś i nie przeprosiłaś? Pomyłki są rzeczą ludzką, ja bym się uśmiała z pomyłki i bym odpisała dodając coś w stylu "a przy okazji, nazywam się tak a nie tak", ale widocznie gościa urazilaś, więc należało przeprosić.